- Polityczne rozdwojenie jaźni, a nawet podejmowanie kilku wątków jednocześnie nie sprzyjało zrozumieniu jego przekazu wśród szerszego elektoratu - ocenił ekspert.
- Można to było lepiej zrobić ponieważ nie wszystkie propozycje Jarosława Kaczyńskiego były propozycjami wziętymi z kosmosu. Przecież na początku roku szkolnego zaproponowanie powrotu do sprawdzonego przecież systemu 8-klasowej podstawówki i systemu szkół zawodowych nie był złym pomysłem, tylko trzeba to było przedstawić w sposób bardziej czytelny i skupić się tylko na tej kwestii - dodał.
- Kaczyński poszedł dalej, zaproponował jeszcze "wzmocnienie" dziedziny, czyli polityki prorodzinnej, której nikt już dzisiaj nie traktuje poważnie wśród wyborców. Na tym polu został przecież ubiegnięty przez Donalda Tuska, który podwyższył podatki pewnym grupom tłumacząc, iż równocześnie zwiększa możliwości ulg podatkowych dla rodzin wielodzietnych. Jarosław Kaczyński miał tu wyraźnie politycznie spóźniony zapłon. (...) Sama kwesta tej szerszej polityki prorodzinnej nie miała większego sensu, natomiast Jarosław Kaczyński mógł niejako pośrednio zaapelować do tych rodzin zmęczonych systemem edukacji, który w ciągu ostatniej ponad dekady nie sprawdził się, właśnie propozycją zmian idących w tym kierunku, czyli np. szkoły 8-klasowej. To nie był zły pomysł, tylko należało go przedstawić prościej i skupić się tylko na nim - ocenił politolog.
- Jarosław Kaczyński lepiej by wypadł, gdyby wygłosił to przemówienie akcentując wyraźnie ten kontekst początku roku szkolnego. (...) Lepiej by było także gdyby Kaczyński otoczył się jeszcze ekspertami i wypowiedział się o tej "bieżączce" polskich gospodarstw domowych, czyli o nadchodzącym roku szkolnym - dodał.