W trakcie niedawnej kampanii wyborczej wybrany w maju socjalistyczny prezydent Francois Hollande obiecał, że w razie zwycięstwa stworzy 60 tys. nowych miejsc pracy w edukacji. Ma to odwrócić tendencję zainicjowaną przez poprzednie prawicowe rządy za kadencji Nicolasa Sarkozy'ego w latach 2007-2011. W ramach oszczędności w całej sferze budżetowej zastępowano wtedy tylko co drugiego odchodzącego na emeryturę nauczyciela.
W następstwie decyzji podjętych uprzednio przez były prawicowy rząd także tej jesieni zniknęło znów 13 tys. etatów kadry szkolnej. Lewicowy minister edukacji Vincent Peillon podkreślił w radiu France Inter, że nowy rząd podjął w trybie nagłym działania, aby - jak to ujął - "naprawić szkody" wyrządzone przez swoich prawicowych poprzedników. Dlatego, wyjaśnił Peillon, resort w ostatniej chwili stworzył tysiąc etatów dla nauczycieli w szkołach podstawowych, zwłaszcza na terenach wiejskich i o dużej przestępczości. Ma to odciążyć najbardziej przeładowane klasy szkolne.
Prezydent Francois Hollande, który z okazji początku roku szkolnego odwiedził w poniedziałek jedno z podparyskich liceów, starał się usilnie przekonać nauczycieli do nowych reform. Podkreślił, że personel szkolny ma "wszelkie powody, aby żywić nadzieję". Zapowiedział, że dotrzyma swoich obietnic w kwestii liczbowego zasilenia kadry nauczycielskiej, nie precyzując jednak kalendarza tych działań. Część związkowców ma obawy, że w obliczu ogromnego kryzysu te obietnice pozostaną bez pokrycia.
Nowy lewicowy rząd wprowadził pewne zmiany w kalendarzu szkolnym. Jedną z nich jest wydłużenie z 10 dni do pełnych dwóch tygodni występujących we Francji na przełomie października i listopada tzw. ferii Wszystkich Świętych. Francuski resort edukacji tłumaczy, że nie zmniejszy to liczby szkolnych zajęć, gdyż jednocześnie odsunięto w czasie zakończenie roku szkolnego. Inną zmianą obowiązującą od tego roku szkolnego jest podwyższenie o 25 proc. wysokości zasiłków dla uczniów pochodzących z najbiedniejszych rodzin.
Rząd socjalistyczny zapowiedział też wprowadzenie do programu szkolnego nowego obowiązkowego przedmiotu o nazwie "moralność laicka". Choć ma on wejść w życie dopiero we wrześniu 2013 roku, to już teraz wywołał we Francji polemiki. Hollande podkreślił, że wprowadzenie takiego kursu jest konieczne po to, aby nauczyć dzieci "zasad i zachowań właściwych dla wspólnego życia" w wielonarodowym i wieloreligijnym środowisku.
Bardzo krytycznie podchodzą do tego pomysłu działacze głównej siły opozycyjnej we Francji - prawicowej Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Dla nich proponowany nowy przedmiot jest nie tylko zbędny, ale i szkodliwy. Pełniąca funkcję sekretarza narodowego UMP Camille Bedin twierdzi ze projekt Peillona ma na celu "zwyczajne wtłaczanie socjalizmu w głowy młodych uczniów".
zew, PAP