W rządzie rozpoczęła się walka o reformę rządu
Nie chodzi o to, aby pozbawić Mariana Krzaklewskiego pośredniego wpływu na decyzje premiera. Z szefem "własnego" klubu parlamentarnego premier musi się konsultować. Zarazem nie może być tak, że propozycje rządu są odrzucane w Sejmie głosami koalicji - podsumowuje kilkudniową dyskusję o roli przewodniczącego Akcji Wyborczej Solidarność Aleksander Hall, poseł AWS, polityk Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. Rozpoczął ją poseł Andrzej Potocki, rzecznik Klubu Parlamentarnego Unii Wolności, który stwierdził, że jego partia domaga się rekonstrukcji rządu i nalega, aby w gmachu Rady Ministrów przy Alejach Ujazdowskich miał swój gabinet także Marian Krzaklewski, przewodniczący AWS. "To swoista prowokacja" - replikował Krzaklewski, stanowczo odmawiając wejścia do rządu.
Zdaniem posła Mirosława Czecha, sekretarza generalnego UW, przyczyną ostatnich ataków unii były niezborne działania rządu w czasie protestów rolniczych i niedotrzymanie umowy o powoływaniu wicewojewodów. - Dla spokoju zgodziliśmy się na propozycję, aby po ośmiu wicewojewodów wywodziło się z akcji i unii, po czym Krzaklewski oznajmił, że ustalenia są nieważne, bo jego nie było przy ich zawieraniu - mówi oburzony Jerzy Wierchowicz, przewodniczący Klubu Parlamentarnego UW. Z kolei związani z Krzaklewskim politycy tłumaczą, że nie udało się podzielić ośmiu stanowisk tak, aby zadowolić wszystkie ugrupowania współtworzące AWS. Marian Krzaklewski musi utrzymać jedność akcji, to zaś wymaga balansowania między poszczególnymi nurtami działającymi w AWS. Politycy koalicji sami przyznają, że wzajemne spory psują jej wizerunek. Jak jednak zauważył Jan Maria Rokita, poseł AWS, polityk SKL, gdyby nie było takich sporów, to obydwie partie by się połączyły. Powstaje tylko pytanie: gdzie kończy się naturalna walka o wpływy, a zaczyna samobójcza autodestrukcja?
Jeszcze kilkanaście dni temu wszystko wskazywało na to, że zapowiadana od miesięcy rekonstrukcja gabinetu Jerzego Buzka okaże się burzą w szklance wody. Z nieoficjalnych rozmów wynikało, że mieli zostać wymienieni szefowie resortów łączności, kultury i sztuki, może także zdrowia i opieki społecznej (ten resort ma zostać połączony z Ministerstwem Pracy i Polityki Socjalnej), ewentualnie również rolnictwa i gospodarki żywnościowej. Obecnie bardziej prawdopodobna jest zmiana nie tylko ministra skarbu państwa, ale być może ministrów obrony narodowej i sprawiedliwości, a także gruntowna przebudowa kancelarii premiera, której "odchudzanie" ogłoszono już w ostatni poniedziałek. Koalicja musi więc przeżyć jeszcze jedną prawdziwą burzę, zwłaszcza że uchwalona w czasie rządów Włodzimierza Cimoszewicza ustawa o działach administracji rządowej, mająca umożliwić gruntowną przebudowę struktury rządu, wydaje się daleka od doskonałości. Przyznaje ona większe uprawnienia premierowi - daje mu prawo do określania uprawnień ministrów i pozwala niemal dowolnie konstruować rząd. Tymczasem - według ekspertów - ustawa nie przystaje do obecnego stanu prawnego. - Po reformie administracji wiele kompetencji zostało przekazanych władzom samorządowym. Ustawa nie uwzględnia tych zmian - uważa prof. Teresa Rabska z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jej zdaniem, była ona przystosowana do realizacji innej koncepcji państwa i nie zakładała decentralizacji władzy publicznej. Ponieważ na wady ustawy wskazali posłowie UW, stała się ona zarzewiem kolejnego koalicyjnego konfliktu. - Unia żąda, aby premier był stanowczy, ale blokuje wejście w życie przepisów formalnie go wzmacniających, gdyż boi się wzmocnienia tym samym Mariana Krzaklewskiego - mówią politycy akcji. Nieoficjalnie trwają więc targi, a sprawę reformy rządu łączy się na przykład z kształtem nowej ordynacji wyborczej, która może być bardzo niekorzystna dla UW.
Oficjalnie nikt z koalicjantów nie domaga się dymisji premiera, choć w prywatnych rozmowach wielu polityków nie kryje, że nie jest to mocne ogniwo rządu. W kuluarach wymieniani byli nawet potencjalni następcy: Maciej Płażyński, obecny marszałek Sejmu, minister gospodarki Janusz Steinhoff i Henryk Goryszewski, poseł AWS, polityk ZChN. Ten ostatni miałby być także kandydatem na trzeciego wicepremiera, a jednocześnie ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej. Planowane jest bowiem powołanie trzeciego wicepremiera, nie wiadomo jednak jeszcze, czy będzie on odpowiadał za sprawy społeczne czy za rolnictwo. Jako kandydaci na szefa resortu rolnictwa i gospodarki żywnościowej wskazywani są również Artur Balazs i związany z UW Adam Tański, ostatnio prezes Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.
- Jeśli rząd nie przyjmie naszych propozycji, dalej będzie go trawiła choroba decyzyjna - uważa Potocki. - Jeśli rekonstrukcja nie będzie głęboka, rząd nadal będzie tracił popularność - dodaje Hall. A z sondaży wynika, że tylko 7 proc. obywateli opowiada się przeciwko zmianom w rządzie.
Zdaniem posła Mirosława Czecha, sekretarza generalnego UW, przyczyną ostatnich ataków unii były niezborne działania rządu w czasie protestów rolniczych i niedotrzymanie umowy o powoływaniu wicewojewodów. - Dla spokoju zgodziliśmy się na propozycję, aby po ośmiu wicewojewodów wywodziło się z akcji i unii, po czym Krzaklewski oznajmił, że ustalenia są nieważne, bo jego nie było przy ich zawieraniu - mówi oburzony Jerzy Wierchowicz, przewodniczący Klubu Parlamentarnego UW. Z kolei związani z Krzaklewskim politycy tłumaczą, że nie udało się podzielić ośmiu stanowisk tak, aby zadowolić wszystkie ugrupowania współtworzące AWS. Marian Krzaklewski musi utrzymać jedność akcji, to zaś wymaga balansowania między poszczególnymi nurtami działającymi w AWS. Politycy koalicji sami przyznają, że wzajemne spory psują jej wizerunek. Jak jednak zauważył Jan Maria Rokita, poseł AWS, polityk SKL, gdyby nie było takich sporów, to obydwie partie by się połączyły. Powstaje tylko pytanie: gdzie kończy się naturalna walka o wpływy, a zaczyna samobójcza autodestrukcja?
Jeszcze kilkanaście dni temu wszystko wskazywało na to, że zapowiadana od miesięcy rekonstrukcja gabinetu Jerzego Buzka okaże się burzą w szklance wody. Z nieoficjalnych rozmów wynikało, że mieli zostać wymienieni szefowie resortów łączności, kultury i sztuki, może także zdrowia i opieki społecznej (ten resort ma zostać połączony z Ministerstwem Pracy i Polityki Socjalnej), ewentualnie również rolnictwa i gospodarki żywnościowej. Obecnie bardziej prawdopodobna jest zmiana nie tylko ministra skarbu państwa, ale być może ministrów obrony narodowej i sprawiedliwości, a także gruntowna przebudowa kancelarii premiera, której "odchudzanie" ogłoszono już w ostatni poniedziałek. Koalicja musi więc przeżyć jeszcze jedną prawdziwą burzę, zwłaszcza że uchwalona w czasie rządów Włodzimierza Cimoszewicza ustawa o działach administracji rządowej, mająca umożliwić gruntowną przebudowę struktury rządu, wydaje się daleka od doskonałości. Przyznaje ona większe uprawnienia premierowi - daje mu prawo do określania uprawnień ministrów i pozwala niemal dowolnie konstruować rząd. Tymczasem - według ekspertów - ustawa nie przystaje do obecnego stanu prawnego. - Po reformie administracji wiele kompetencji zostało przekazanych władzom samorządowym. Ustawa nie uwzględnia tych zmian - uważa prof. Teresa Rabska z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jej zdaniem, była ona przystosowana do realizacji innej koncepcji państwa i nie zakładała decentralizacji władzy publicznej. Ponieważ na wady ustawy wskazali posłowie UW, stała się ona zarzewiem kolejnego koalicyjnego konfliktu. - Unia żąda, aby premier był stanowczy, ale blokuje wejście w życie przepisów formalnie go wzmacniających, gdyż boi się wzmocnienia tym samym Mariana Krzaklewskiego - mówią politycy akcji. Nieoficjalnie trwają więc targi, a sprawę reformy rządu łączy się na przykład z kształtem nowej ordynacji wyborczej, która może być bardzo niekorzystna dla UW.
Oficjalnie nikt z koalicjantów nie domaga się dymisji premiera, choć w prywatnych rozmowach wielu polityków nie kryje, że nie jest to mocne ogniwo rządu. W kuluarach wymieniani byli nawet potencjalni następcy: Maciej Płażyński, obecny marszałek Sejmu, minister gospodarki Janusz Steinhoff i Henryk Goryszewski, poseł AWS, polityk ZChN. Ten ostatni miałby być także kandydatem na trzeciego wicepremiera, a jednocześnie ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej. Planowane jest bowiem powołanie trzeciego wicepremiera, nie wiadomo jednak jeszcze, czy będzie on odpowiadał za sprawy społeczne czy za rolnictwo. Jako kandydaci na szefa resortu rolnictwa i gospodarki żywnościowej wskazywani są również Artur Balazs i związany z UW Adam Tański, ostatnio prezes Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.
- Jeśli rząd nie przyjmie naszych propozycji, dalej będzie go trawiła choroba decyzyjna - uważa Potocki. - Jeśli rekonstrukcja nie będzie głęboka, rząd nadal będzie tracił popularność - dodaje Hall. A z sondaży wynika, że tylko 7 proc. obywateli opowiada się przeciwko zmianom w rządzie.
Więcej możesz przeczytać w 10/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.