Przyjaźń Sikorskiego z Giertychem postanowił wykorzystać Tusk do zbudowania platformianego frontu jedności narodowej. A wszystko po to, żeby dla PO nie wyrosła nagle żadna alternatywa.
Amelia Panuszko, Wprost.pl: Dziwi pana nagły zwrot w poglądach Romana Giertycha i jego romans z partią Tuska? Poza tym plotkuje się, że do PO ma wejść również Michał Kamiński i Marek Migalski z PiS.
Wojciech Jabłoński: Kluczem do wejścia Giertycha do PO jest jego przyjaźń z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. A tą przyjaźń postanowiła wykorzystać czołówka PO, w zasadzie sam Donald Tusk, w którego głowie zaświtał pomysł ostatecznego skompletowania drużyny na zasadzie „łap każdego”. Nawet jeśli idzie o doklejenie do Platformy środowisk najbardziej skrajnych. Wszystko po to, żeby uniemożliwić tym środowiskom odrodzenie się w postaci np. kolejnej Ligii Polskich Rodzin albo kolejnego PiS. Bo przecież to mogłaby być jakaś alternatywa, która by uszczknęła PO trochę głosów. Bardzo możliwe, że Tusk stwierdził, że nadszedł czas by stworzyć platformiany front jedności narodu.
Jak to zostanie odebrane przez wyborców PO? Mam na myśli zwłaszcza tych, którzy są liberalni gospodarczo, ale światopoglądowo raczej lewicowi.
Wyborcy PO, którzy deklarują lewicowość, są w mniejszości w całym tym platformianym tyglu. Ci, którzy mieli sympatie lewicowe, już dawno odwrócili się od PO i zagłosowali na Ruch Palikota. A ci centrowi, którzy jednak zostali z Tuskiem mają raczej sympatie prawicowe, i to aż po skrajności. Przecież podobną drogę w ciągu ostatnich dwudziestu lat przeszedł sam Donald Tusk – od liberała do prawicowca pełną gębą.
Jak to się dzieje, że społeczeństwo polskie deklaruje raczej wartości lewicowe niż prawicowe, a tymczasem partia rządząca, do tej pory liberalna, nagle aspiruje do miana jedynej słusznej prawicy w kraju.
Prawa jest taka, że co innego deklaruje się w sondażach, kiedy się np. pyta o to, czy powinien być równy podział dochodu narodowego, czy ludzie powinni zarabiać tyle samo i o tym podobne utopijne kwestie. Wtedy większość Polaków odpowiada: "tak, oczywiście". Ale sprawa się zmienia, gdy pyta się poziom społecznej empatii czy współodczuwania, gdzie bada się indywidualną sytuację wyborcy. Wtedy nagle się okazuje, że taki wyborca dba, ale tylko o siebie i swoje. Co innego deklaracje, a co innego np. autentyczna chęć podzielenia się swoim majątkiem czy uczestnictwa w projektach o charakterze wolontariatu.
Giertych to cynik? Żeby wejść do polityki posunie się do porzucenia swoich dotychczasowych poglądów?
Cynizm w polityce nazywa się skutecznością. Nie miał bym tu pretensji do Giertycha, bo on jeśli jeszcze chce wejść do polityki, to musi z jakąś partią się związać. Z Ligi Polskich Rodzin żyć już raczej nie będzie. Dziwię się natomiast środowiskom platformianym, które kiedyś szły do władzy pod hasłem potępienia skrajnej prawicy. To "kiedyś" nie było tak dawno, bo zaledwie pięć lat temu. A teraz wyciągają do tych ludzi rękę i to dość ostentacyjnie.
Wojciech Jabłoński: Kluczem do wejścia Giertycha do PO jest jego przyjaźń z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. A tą przyjaźń postanowiła wykorzystać czołówka PO, w zasadzie sam Donald Tusk, w którego głowie zaświtał pomysł ostatecznego skompletowania drużyny na zasadzie „łap każdego”. Nawet jeśli idzie o doklejenie do Platformy środowisk najbardziej skrajnych. Wszystko po to, żeby uniemożliwić tym środowiskom odrodzenie się w postaci np. kolejnej Ligii Polskich Rodzin albo kolejnego PiS. Bo przecież to mogłaby być jakaś alternatywa, która by uszczknęła PO trochę głosów. Bardzo możliwe, że Tusk stwierdził, że nadszedł czas by stworzyć platformiany front jedności narodu.
Jak to zostanie odebrane przez wyborców PO? Mam na myśli zwłaszcza tych, którzy są liberalni gospodarczo, ale światopoglądowo raczej lewicowi.
Wyborcy PO, którzy deklarują lewicowość, są w mniejszości w całym tym platformianym tyglu. Ci, którzy mieli sympatie lewicowe, już dawno odwrócili się od PO i zagłosowali na Ruch Palikota. A ci centrowi, którzy jednak zostali z Tuskiem mają raczej sympatie prawicowe, i to aż po skrajności. Przecież podobną drogę w ciągu ostatnich dwudziestu lat przeszedł sam Donald Tusk – od liberała do prawicowca pełną gębą.
Jak to się dzieje, że społeczeństwo polskie deklaruje raczej wartości lewicowe niż prawicowe, a tymczasem partia rządząca, do tej pory liberalna, nagle aspiruje do miana jedynej słusznej prawicy w kraju.
Prawa jest taka, że co innego deklaruje się w sondażach, kiedy się np. pyta o to, czy powinien być równy podział dochodu narodowego, czy ludzie powinni zarabiać tyle samo i o tym podobne utopijne kwestie. Wtedy większość Polaków odpowiada: "tak, oczywiście". Ale sprawa się zmienia, gdy pyta się poziom społecznej empatii czy współodczuwania, gdzie bada się indywidualną sytuację wyborcy. Wtedy nagle się okazuje, że taki wyborca dba, ale tylko o siebie i swoje. Co innego deklaracje, a co innego np. autentyczna chęć podzielenia się swoim majątkiem czy uczestnictwa w projektach o charakterze wolontariatu.
Giertych to cynik? Żeby wejść do polityki posunie się do porzucenia swoich dotychczasowych poglądów?
Cynizm w polityce nazywa się skutecznością. Nie miał bym tu pretensji do Giertycha, bo on jeśli jeszcze chce wejść do polityki, to musi z jakąś partią się związać. Z Ligi Polskich Rodzin żyć już raczej nie będzie. Dziwię się natomiast środowiskom platformianym, które kiedyś szły do władzy pod hasłem potępienia skrajnej prawicy. To "kiedyś" nie było tak dawno, bo zaledwie pięć lat temu. A teraz wyciągają do tych ludzi rękę i to dość ostentacyjnie.