Ziad Majed ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich uważa, że sytuacja międzynarodowa, która sprawiła, że fiasko poniósł Kofi Annan, pierwszy wysłannik do Syrii, nie zmieniła się na tyle, aby można było wróżyć powodzenie algierskiemu dyplomacie. Rada Bezpieczeństwa ONZ jest nadal bardzo podzielona w ocenie sytuacji w Syrii: Rosja i Chiny wciąż blokują uchwały potępiające władze w Damaszku.
Specjalista od spraw Bliskiego Wschodu Neil Partrick zwraca uwagę na to, że Brahimi przystępuje do swej misji, jak sam podkreśla, bez uprzedzeń, ale także bez pomysłu, jak przerwać rozlew krwi w Syrii. Również ten analityk uważa, że nowy wysłannik ma niewielkie szanse osiągnięcia sukcesu.
- Syryjski rząd będzie rozmawiał z Brahimim, ponieważ musi zademonstrować, że jest zainteresowany wysiłkami dyplomatycznymi. Niemniej żadna ze stron uczestniczących w syryjskim konflikcie nie sprawia wrażenia, jakby chciała kompromisu - mówi Partrick. Cytowany wcześniej Majed zaś konkluduje: "Jestem przekonany, że (nowy wysłannik) doszedł do wniosku, że losy konfliktu rozstrzygną się w terenie, a nie w wyniku negocjacji".
Według arabskiego politologa Abdela Wahaba Badrakhana pozostaje jeszcze możliwość, że dojdzie do rozwiązania wskutek zmiany sytuacji w terenie w wyniku załamania się syryjskiego aparatu represyjnego, bądź zmiany stanowiska takich krajów jak Rosja i Chiny. - Nie można całkowicie wykluczyć, że któregoś dnia Brahimi pójdzie zobaczyć się z prezydentem Baszarem el-Asadem, aby mu powiedzieć: Nadszedł czas, by odejść, i jestem gotów znaleźć panu drzwi wyjściowe - uważa ekspert. Sam Brahimi, którego misja rozpoczęła się formalnie 1 września, jest nastrojony bardzo pesymistycznie. W wywiadzie dla BBC określił swą misję jako "prawie niemożliwą do wykonania".
ja, PAP