Usain Bolt zamienił bieżnię na dyskotekę. Bilety na imprezę, w której mistrz olimpijski z Pekinu i Londynu wcieli się w rolę didżeja zostały wyprzedane błyskawicznie. - Jestem tym zaskoczony - przyznał Jamajczyk.
- Po sezonie jestem wyciśnięty jak cytryna. Teraz przyszedł czas na toast, a potem odpoczynek. Będę grał w piłkę z przyjaciółmi, wezmę udział w kilku meczach charytatywnych. W tym roku ze względu na przygotowania do igrzysk nie udało mi się zagrać nawet w jednym spotkaniu. Poprowadzę też kilka imprez jako didżej. Mój utwór numer jeden to "One love" Boba Marleya - powiedział rekordzista świata na 100 i 200 m.
W tych to konkurencjach oraz w sztafecie 4x100 m w igrzyskach w Londynie wywalczył trzy złote medale.
- Gdyby to zależało ode mnie głosowałbym za dwoma miesiącami wakacji, ale trener na to się nie zgodzi. W przyszyłym roku są mistrzostwa świata - dodał Bolt, który od szkoleniowca Glena Millsa dostał sześć tygodni na odpoczynek.
Umiejętnościami didżejskimi Bolt pochwalił się już po zdobyciu trzeciego złotego medalu w Londynie. Przy muzyce miksowanej przez niego bawiło się w jednym z klubów kilkadziesiąt osób. Impreza trwała do szóstej rano.em, pap