- W czasie, którego dotyczy sprawa, miałem licencję. To jest przede wszystkim złośliwość prokuratury - odpierał oskarżenie Rutkowski. Akt oskarżenia prokurator Iwona Skrzypek z katowickiej prokuratury okręgowej odczytywała podczas wtorkowej rozprawy przez blisko dwie godziny. Według śledczych od stycznia 2004 r. do kwietnia 2006 r. Rutkowski "wykonywał regulowaną działalność gospodarczą w zakresie usług detektywistycznych bez uzyskania wpisu do rejestru działalności detektywistycznej poprzez zawieranie za pośrednictwem Biura Doradczego Rutkowski umów o świadczenie usług detektywistycznych".
Rutkowski nie przyznaje się do winy
Prokuratura w akcie oskarżenia wymieniła ponad 200 umów "na konsultacje i doradztwo", zawartych za pośrednictwem Biura Doradczego i mających dotyczyć usług detektywistycznych. Umowy odnosiły się m.in. do sprawdzania wiarygodności osób, poszukiwań zaginionych, ochrony osób i obiektów, a także poszukiwania sprawców przestępstw. W sprawie zgromadzono 115 tomów akt, przesłuchano ponad 300 świadków.
Rutkowski nie przyznaje się do winy. Akt oskarżenia tłumaczy m.in. konfliktem z byłym wiceszefem śląskiej policji i niektórymi spośród tamtejszych prokuratorów. "Katowicka prokuratura przejęła schedę domniemanych przestępstw popełnionych przez Rutkowskiego; przekazano jej wszystkie materiały, których jest niczym w procesie norymberskim" - mówił w swoich wyjaśnieniach przed sądem.
Katowicka prokuratura oskarżyła też Rutkowskiego o to, że w 2005 r. w Bytomiu wydał swoim pracownikom polecenie zatrzymania trzech osób. Pracownicy Rutkowskiego zatrzymali wtedy dwóch przestępców i - omyłkowo - towarzyszącą jednemu z nich osobę, wciągnęli ich do samochodu i zawieźli na policję. Śledczy uznali tę akcję za bezprawną.
"To było zatrzymanie obywatelskie"
Według Rutkowskiego w tym przypadku jego firma - działając na zlecenie właścicieli hurtowni - zapobiegła wymuszeniu rozbójniczemu. Argumentował, że dokonał zatrzymania obywatelskiego na gorącym uczynku, a jego Biuro Doradcze nie prowadziło żadnych czynności detektywistycznych. Podkreślił, że poza Biurem Doradczym miał także Biuro Detektywistyczne - z licencją i wszelkimi uprawnieniami detektywistycznymi. - Działania bytomskie były prowadzone, podobnie jak wiele innych takich działań w kraju, przy stałej koordynacji i współpracy z policją - zaznaczył Rutkowski.
Kolejne zarzuty dotyczą akcji przeprowadzonej w 2005 r. w Książenicach koło Rybnika. Pracownicy firmy Rutkowskiego - działając na zlecenie matki 7-latka - weszli wówczas do miejscowej szkoły, w której uczył się mieszkający wtedy z ojcem chłopiec i pomogli jej wyprowadzić z lekcji dziecko, nad którym miała przyznane prawo opieki. Pojawienie się ludzi w czarnych kamizelkach wywołało w klasie panikę. Rutkowski twierdzi, że w tym przypadku jego pracownicy pomogli jedynie w wykonaniu postanowienia sądu. Przekonuje, że jego nie było na miejscu i nie kierował tą akcją.
Czterech oskarżonych
Poza Rutkowskim, aktem oskarżenia objęto także trzech pracowników jego Biura Doradczego. Mają zarzuty bezprawnego pozbawienia wolności trzech osób w Bytomiu. Oskarżeni uważają, że działali zgodnie z prawem.
Akt oskarżenia katowicka prokuratura sformułowała w maju 2010 r. Pierwotnie był on przesłany do bytomskiego sądu, ostatecznie trafił do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście. Za bezprawne pozbawienie wolności grozi kara do pięciu lat więzienia. Prowadzenie usług detektywistycznych bez zezwolenia jest zagrożone karą do dwóch lat pozbawienia wolności.
W marcu Sąd Okręgowy w Katowicach w sprawie tzw. śląskiej mafii paliwowej w I instancji skazał 20 osób, w tym m.in. Rutkowskiego na 2,5 roku więzienia m.in. za pranie brudnych pieniędzy i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych; Rutkowski ma też zwrócić Skarbowi Państwa 2,9 mln zł pochodzących z przestępstwa. Zdaniem Rutkowskiego wiele rzeczy, które na jego temat mówił katowicki sąd, jest nieprawdą.
ja, PAP