Tytuły artykułów na pierwszych stronach dzienników „Zwiazda” i „Respublika” głoszą, że wyboru 23 września dokonał naród białoruski. Jednocześnie relacje z wyborów w zasadzie zawierają tylko wypowiedzi prezydenta Alaksandra Łukaszenki po oddaniu głosu. O tym, jakie osoby dostały się do parlamentu i jakie mają programy, gazety nie wspominają.
„Wybory spokojne i owocne” – pisze na pierwszej stronie organ administracji prezydenta „Biełaruś Siegodnia”. Podkreśla, że wyborcy do swojej misji obywatelskiej podeszli odpowiedzialnie, gdyż frekwencja wyniosła 74,2 proc. Relacjonując opinie międzynarodowych obserwatorów, prasa państwowa skupia się na pozytywnej ocenie misji Wspólnoty Niepodległych Państw. „Respublika” w ogóle nie wspomina o krytycznym raporcie Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). „Zwiazda” akcentuje zaś jego pozytywne wątki, np. docenienie faktu, że po raz pierwszy partie mogły zgłaszać kandydatów w wyborach także w tych okręgach, gdzie nie mają biura. „Biełaruś Siegodnia” pisze zaś: „Zgodnie z tradycją raport obserwatorów OBWE okazał się tendencyjny, ale to było jasne jeszcze przed wyborami. Niczego innego nie należało się spodziewać i dlatego nam bardziej odpowiadają wnioski i życzenia obserwatorów WNP”.
Wybory nie są warte pierwszej strony?
Dziennik ”Komsomolskaja Prawda w Biełorussii” w ogóle nie poświęca pierwszej strony wyborom, a o składzie parlamentu informuje wśród innych tekstów na stronie drugiej. Z artykułu dowiadujemy się, że do parlamentu weszło dwóch doradców prezydenta i ósemka przedstawicieli struktur siłowych, 21 deputowanych z poprzedniego składu izby oraz 21 byłych urzędników obwodowych i okręgowych. Jest też medalista igrzysk olimpijskich z 2008 r. w rzucie młotem Wadzim Dziewiatouski.
"Opozycjo - teraz 2015 rok"Z kolei niezależna gazeta „Narodnaja Wola” zamieszcza na pierwszej stronie komentarz politologa Alaksandra Kłaskouskiego, który zauważa, że już teraz opozycja powinna się skupić na wyborach prezydenckich 2015 roku. „Dobrzy politycy zaczynają szykować się do następnych wyborów nazajutrz po poprzednich. Zobaczymy, czy opozycji uda się szybko dokonać przemyśleń i skończyć piłowanie tematu >czyja taktyka na wyborach była lepsza<” – pisze analityk, typując możliwe koalicje między ugrupowaniami opozycyjnymi. Kłaskouski zwraca uwagę, że opozycyjne ugrupowania, które bojkotowały wybory parlamentarne pod hasłem „Sprawiedliwe wybory bez Łukaszenki”, nie wyjaśniły, jak zamierzają pozbawić władzy przywódcę, który „strategicznie wspiera swą tężyznę fizyczną nartami i hokejem, a stabilność w kraju – specnazem i KGB”. „Nadzieje na to, że ekonomiczne trudności zrewolucjonizują masy i skruszą reżim, też są naiwne. Dowiódł tego zeszły rok z hiperinflacją i dwiema dewaluacjami. A przewrót pałacowy jest mało prawdopodobny” – pisze Kłaskouski. Ocenia, że jedyną szansą dla opozycji jest mocne poparcie narodu, bo gdy stanie za nią ulica, nomenklatura „zaczyna się pocić” i możliwe staje się organizowanie debat przy okrągłym stole.
„Ale na razie popularność partii opozycyjnych jest poniżej wszelkiej krytyki, władza zagania ją po prostu do narożnika, a Europa może sobie choćby bić głową o ścianę (czego zresztą robić nie będzie). A więc najwyższy czas skończyć zabawy w piaskownicy i włączyć mózgi, by zastanowić się nad własnymi błędami i planem perspektywicznym. Inaczej o tej perspektywie przesądzą inni” – kończy Kłaskouski.
PAP, arb