W matematycznym modelu chaosu motyl, który trzepnie skrzydełkiem gdzieś na Antylach, może uruchomić łańcuch zjawisk atmosferycznych, zakończony tajfunem w Australii
W Polsce PSL - motylek naszej sceny politycznej - zmienia rady nadzorcze, przyznaje kredyty bankowe i każdym trzepnięciem określa politykę informacyjną mediów publicznych. Nie wiem, czy Jacek Szczęsny, pisząc o wpływach PSL, znał teorię chaosu, ale nawet jeśli nie, potwierdził ją podświadomie (vide: "Polska Rzeczpospolita Ludowa"). Nie szkodzi, że mały, że głosów mu brakuje w Sejmie i nie może liczyć na poparcie społeczne - liczy się trzepnięcie skrzydełka, byle w odpowiednim miejscu i w odpowiednim momencie. Jedno dobre trzepnięcie potrafi wynieść festyn ludowy do rangi pierwszego wydarzenia wieczornych wiadomości. Trzepot tysięcy motyli może już zmienić nam cały klimat.
Demonstracje prowansalskich hodowców zgniłego sera, oregońskich wyznawców przytulania drzew, dojarek z Lombardii i paryskich czcicieli Bakunina lokalnie mogą co najwyżej zablokować kilka dróg i zatkać serem kilka rur wydechowych, ale razem zjednoczeni pod McDonaldem w Davos czy Seattle stanowią już całą ideologię.
Maria Graczyk i Jarosław Giziński rysują nam w tym numerze światową mapę grup, grupek - antyglobalnych motylków, które trzepoczą harmonijnie, każda w innym kraju, w innej sprawie, ideologii i kulturze (vide: "Kim są przeciwnicy globalizacji"). Razem - trzeba przyznać - powodują niezły chaos w światowej ekonomii i blokują wszystko, co grozi im widmem konkurencji, rozwoju czy odebraniem monopolu na bogactwo. Razem tworzą prądy powietrzne unoszące wszystkie niedojdy świata. Wszystkim niedouczonym, tym, którym się nie chce, nie potrafią albo boją się, że ktoś zabierze im przywileje, daje do rąk ideologię. Antyglobalizm, czyli koalicja motylków.
Nasze polskie motylki nie zaznały jeszcze globalizacji, ale już trzepią radośnie skrzydełkami na rzecz antyglobalizacji. Trzepią twórcy chorego systemu monopolistycznych dostaw ropy naftowej do Polski. Nieważne, czy dopuszczenie konkurencji i otwarcie rynku spowodowały niższe ceny paliw i zmniejszoną inflację w kraju. Motylki wokół petrochemii bronią się, bo straciłyby dostęp do łatwych pieniędzy z "rurociągu przyjaźni" (vide: "Rurociąg przyjaźni").
Trzepią też skrzydełkami w Urzędzie Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi. Boją się tych, którzy poważnie potraktowali swoją pracę, zainwestowali miliony i przyciągnęli najwięcej klientów. Gotowi stworzyć "drugi ZUS", narazić wiarygodność kraju, złamać umowy i stworzyć chaos w systemie emerytalnym byle nie dać lepszym za wygraną (vide: "Drugi ZUS?"). Trzepot podnosi się dziś w Sejmie, od którego żąda się lawiny ustaw w zawrotnym tempie dostosowujących Polskę do Unii Europejskiej. "Ekspres sejmowy", hurtowe głosowanie nad pakietem ustaw równających nas z globalnym systemem Europy może i pozwoliłoby nadrobić zaległości, ale gdzie czas i miejsce na gwarancje dla naszych rodzimych motylków gospodarczych (vide: "Ekspres sejmowy"). Gdzie zabezpieczenie przed amerykańską organizacją pracy, tańszą benzyną, zdrowszą żywnością, gdzie luki prawne pozwalające na łapówki i polityczną kontrolę nad bankami? Także nie spieszmy się z posądzaniem posłów bądź ministrów o opieszałość w pracach na rzecz dostosowania Polski do Unii Europejskiej. To nie jest lenistwo, to nie jest zwykłe asekuranctwo, to już dziś cała ideologia, globalny ruch na rzecz antyglobalizmu.
A gdyby ktoś jeszcze chciał lepiej zrozumieć, dlaczego taki strach obleciał wszystkie motylki, radzę sięgnąć po tekst Jerzego Sławomira Maca "Kłamstwo bez granic". O kłamstwach Ryszarda Bendera na temat Auschwitz i Holocaustu, które w naszym relatywistycznym systemie przechodzą bezkarnie, ale w globalnym świecie są zwykłym przestępstwem. I mogą się nawet skończyć ekstradycją takiego motylka, który jeszcze kilka tygodni temu łudził się, że jeżeli on i kilku jemu podobnych trzepnie skrzydełkami, to w myśl teorii chaosu potrafi nawet zmienić historię. No cóż, koniec końców przyjdzie prawdziwy wiatr i zrozumieją, że są tylko motylkami.
Demonstracje prowansalskich hodowców zgniłego sera, oregońskich wyznawców przytulania drzew, dojarek z Lombardii i paryskich czcicieli Bakunina lokalnie mogą co najwyżej zablokować kilka dróg i zatkać serem kilka rur wydechowych, ale razem zjednoczeni pod McDonaldem w Davos czy Seattle stanowią już całą ideologię.
Maria Graczyk i Jarosław Giziński rysują nam w tym numerze światową mapę grup, grupek - antyglobalnych motylków, które trzepoczą harmonijnie, każda w innym kraju, w innej sprawie, ideologii i kulturze (vide: "Kim są przeciwnicy globalizacji"). Razem - trzeba przyznać - powodują niezły chaos w światowej ekonomii i blokują wszystko, co grozi im widmem konkurencji, rozwoju czy odebraniem monopolu na bogactwo. Razem tworzą prądy powietrzne unoszące wszystkie niedojdy świata. Wszystkim niedouczonym, tym, którym się nie chce, nie potrafią albo boją się, że ktoś zabierze im przywileje, daje do rąk ideologię. Antyglobalizm, czyli koalicja motylków.
Nasze polskie motylki nie zaznały jeszcze globalizacji, ale już trzepią radośnie skrzydełkami na rzecz antyglobalizacji. Trzepią twórcy chorego systemu monopolistycznych dostaw ropy naftowej do Polski. Nieważne, czy dopuszczenie konkurencji i otwarcie rynku spowodowały niższe ceny paliw i zmniejszoną inflację w kraju. Motylki wokół petrochemii bronią się, bo straciłyby dostęp do łatwych pieniędzy z "rurociągu przyjaźni" (vide: "Rurociąg przyjaźni").
Trzepią też skrzydełkami w Urzędzie Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi. Boją się tych, którzy poważnie potraktowali swoją pracę, zainwestowali miliony i przyciągnęli najwięcej klientów. Gotowi stworzyć "drugi ZUS", narazić wiarygodność kraju, złamać umowy i stworzyć chaos w systemie emerytalnym byle nie dać lepszym za wygraną (vide: "Drugi ZUS?"). Trzepot podnosi się dziś w Sejmie, od którego żąda się lawiny ustaw w zawrotnym tempie dostosowujących Polskę do Unii Europejskiej. "Ekspres sejmowy", hurtowe głosowanie nad pakietem ustaw równających nas z globalnym systemem Europy może i pozwoliłoby nadrobić zaległości, ale gdzie czas i miejsce na gwarancje dla naszych rodzimych motylków gospodarczych (vide: "Ekspres sejmowy"). Gdzie zabezpieczenie przed amerykańską organizacją pracy, tańszą benzyną, zdrowszą żywnością, gdzie luki prawne pozwalające na łapówki i polityczną kontrolę nad bankami? Także nie spieszmy się z posądzaniem posłów bądź ministrów o opieszałość w pracach na rzecz dostosowania Polski do Unii Europejskiej. To nie jest lenistwo, to nie jest zwykłe asekuranctwo, to już dziś cała ideologia, globalny ruch na rzecz antyglobalizmu.
A gdyby ktoś jeszcze chciał lepiej zrozumieć, dlaczego taki strach obleciał wszystkie motylki, radzę sięgnąć po tekst Jerzego Sławomira Maca "Kłamstwo bez granic". O kłamstwach Ryszarda Bendera na temat Auschwitz i Holocaustu, które w naszym relatywistycznym systemie przechodzą bezkarnie, ale w globalnym świecie są zwykłym przestępstwem. I mogą się nawet skończyć ekstradycją takiego motylka, który jeszcze kilka tygodni temu łudził się, że jeżeli on i kilku jemu podobnych trzepnie skrzydełkami, to w myśl teorii chaosu potrafi nawet zmienić historię. No cóż, koniec końców przyjdzie prawdziwy wiatr i zrozumieją, że są tylko motylkami.
Więcej możesz przeczytać w 8/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.