Serhij Leszczenko, ukraiński dziennikarz (zresztą laureat nagrody Fundacji Reporterów i nasz dobry kolega), sfotografował kiedyś niezłą bryczkę, którą porusza się ukraiński hierarcha, patriarcha Wołodymir. A na dodatek – bezczelnie – zdjęcie opublikował.
Za patriarchą wstawił się wówczas jego kolega władyka Ławry Pieczerskiej Paweł (w cywilu bywalec bankietów i działacz rządzącej Partii Regionów). Nie wdawał się w motoryzacyjne szczegóły, tylko powiedział, że Leszczenko jest zwyczajnie nienormalny.
Pawłowi (wszystkie Pawły to fajne chłopaki) włos z głowy nie spadł. Bo jak dziennikarz powie, że ktoś jest stuknięty, to ma proces – a w drugą stronę jakoś to nie działa.
Paweł (władyka) jest bystry, więc zaraz zauważył tę prawidłowość. Dlatego gdy niedawno dziennikarka „Korespondenta” Ksenia Karpienko chciała go zapytać o jego mercedesa, zareagował jak wzorowy pasterz:
1. Nazwał owieczkę (to jest Karpienko) suką.
2. Wykręcił jej ręce.
3. Zabrał telefon, na który nagrywała rozmowę.
Karpienko nie zrozumiała tej nauki i zawiadomiła organa ścigania. Władyka, niezrażony tym postępkiem, oświadczył, że to Karpienko jest winna – bo ugryzła go i kopnęła. I trudno nie być po jego stronie – bo niby z jakiej racji jakaś Karpienko ma gryźć hierarchę?
Paweł (pamiętacie?, wszystkie Pawły to fajne chłopaki!) jest jednak człowiekiem gołębiego serca i telefon oddał. Więcej! Dorzucił do puli święty obrazek (żeby Karpienko zamiast zajmować się durnotami, zaczęła się modlić) oraz czekoladkę. To ostatnie posunięcie było nierozsądne – bo najedzona Karpienko będzie mogła ugryźć znacznie dotkliwiej!
Nasi politycy też zaczynają nawiązywać do wschodnich wzorów, że wspomnę słynne „poszła won” rzucone do dziennikarki (co się dzieje z tym odważnym politykiem?). Słusznie! Dziennikarzy należy tępić – bez nich świat będzie prostszy, a mercedesy jeszcze bardziej błyszczące.
Za patriarchą wstawił się wówczas jego kolega władyka Ławry Pieczerskiej Paweł (w cywilu bywalec bankietów i działacz rządzącej Partii Regionów). Nie wdawał się w motoryzacyjne szczegóły, tylko powiedział, że Leszczenko jest zwyczajnie nienormalny.
Pawłowi (wszystkie Pawły to fajne chłopaki) włos z głowy nie spadł. Bo jak dziennikarz powie, że ktoś jest stuknięty, to ma proces – a w drugą stronę jakoś to nie działa.
Paweł (władyka) jest bystry, więc zaraz zauważył tę prawidłowość. Dlatego gdy niedawno dziennikarka „Korespondenta” Ksenia Karpienko chciała go zapytać o jego mercedesa, zareagował jak wzorowy pasterz:
1. Nazwał owieczkę (to jest Karpienko) suką.
2. Wykręcił jej ręce.
3. Zabrał telefon, na który nagrywała rozmowę.
Karpienko nie zrozumiała tej nauki i zawiadomiła organa ścigania. Władyka, niezrażony tym postępkiem, oświadczył, że to Karpienko jest winna – bo ugryzła go i kopnęła. I trudno nie być po jego stronie – bo niby z jakiej racji jakaś Karpienko ma gryźć hierarchę?
Paweł (pamiętacie?, wszystkie Pawły to fajne chłopaki!) jest jednak człowiekiem gołębiego serca i telefon oddał. Więcej! Dorzucił do puli święty obrazek (żeby Karpienko zamiast zajmować się durnotami, zaczęła się modlić) oraz czekoladkę. To ostatnie posunięcie było nierozsądne – bo najedzona Karpienko będzie mogła ugryźć znacznie dotkliwiej!
Nasi politycy też zaczynają nawiązywać do wschodnich wzorów, że wspomnę słynne „poszła won” rzucone do dziennikarki (co się dzieje z tym odważnym politykiem?). Słusznie! Dziennikarzy należy tępić – bez nich świat będzie prostszy, a mercedesy jeszcze bardziej błyszczące.
Więcej możesz przeczytać w 40/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.