- Trudno zrobić gwałtowny przełom na polskiej scenie politycznej na korzyść PiS. W sobotnim marszu chodziło o zasygnalizowanie Polakom, że sytuacja państwa polskiego wymaga zasadniczych działań naprawczych, a jedyną siłą zdolną do takich działań jest PiS - powiedział Domański.
- Marsz miał zademonstrować wolę społeczną - stwierdził. - Jeżeli na ulicę wyszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to jest to swego rodzaju legitymizacja dla PiS-u jako partii opozycyjnej. Marsz miał uświadomić Polakom konieczność zmiany lub też podtrzymywać ich w takim stanie pewnej destabilizacji, pewnego zwątpienia w sprawującą władzę Platformę Obywatelską - powiedział
Według Domańskiego zaangażowanie się "Solidarności" w obronę TV Trwam było logiczne.- Związek staje w obronie grupy, którą nazywa ludźmi pracy, ludzi pokrzywdzonymi - podobnie jak Solidarni2010 i PiS. Przez udział w marszu Solidarność chciała wzmocnić sojusz między tymi siłami, które stoją w opozycji do obozu rządzącego - stwierdził. Jego zdaniem związek ustawił się w szeregach opozycji już dawny, najpóźniej od podniesienia wieku emerytalnego. - Solidarność deklarowała, że będzie protestować, że zrobi wszystko, aby przywrócić stan sprzed uchwalenia tej ustawy i konsekwentnie to robi. Jako siła polityczna Solidarność szuka teraz potwierdzenia, że nie jest sama, że jest częścią silnego bloku politycznego - stwierdził dyrektor.
Zdaniem Domańskiego dotąd nie było tak potężnej demonstracji opozycyjnej. To wskazuje na to, że sytuacja się pogarsza. - Jeżeli nie podejmie się kroków zaradczych, to nastąpi katastrofa - ostrzegł. - Dlatego właśnie tylu ludzi wyszło na ulicę w poparciu dla opozycji. Wiedza o złej sytuacji w kraju w pewnym stopniu przeniknęła do świadomości także tych, którzy do tej pory nie byli takimi gorącymi zwolennikami PiS-u. Kaczyński liczy, że zyska sobie sympatyków po tej stronie, która do tej pory (...) jeszcze się wahała, kogo poprzeć - podsumował Domański.
jl, PAP