Piękną pamiątkę po Henryku Mikołaju Góreckim otrzymujemy od amerykańskiego chóru Los Angeles Master Chorale.
Nim umrę, chciałbym się dowiedzieć, co to jest muzyka” – miał powiedzieć przed śmiercią wielki polski kompozytor. Odszedł 12 listopada 2010 r., pozostawiając po sobie setki nagrań. Może po to, żebyśmy i my mogli nadal się zastanawiać nad tym pytaniem. Po niewiarygodnym światowym sukcesie fonograficznym III Symfonii Pieśni Żałosnych z 1992 r. albumów z muzyką Góreckiego powstało mnóstwo. Najnowszy, wydany właśnie
„Górecki: Miserere” nagrał stuosobowy chór Los Angeles Master Chorale. Jego szef, Grant Gershon, od wielu lat fascynuje się dziełami twórcy. „Górecki: Miserere” to ukoronowanie dziesięciu lat pracy Gershona w tym zespole. Składają się na tę płytę „Miserere op. 44”, niewielka, lecz piękna „Lobgesang op. 76” oraz „Pieśni Maryjne op. 54”. Niewiele zespołów jest zainteresowanych rejestrowaniem tych kompozycji, może dlatego że reprezentują różne fascynacje Góreckiego – od repetycji i niezbyt skomplikowanych aranżacji, które czasem kompozytor przełamywał delikatnym dysonansem (pięć „Pieśni Maryjnych” z 1985 r.) po stylizowaną na dawne pieśni, wzniosłą „Lobgesang”, napisaną w 2000 r., która lekko nawiązuje do motywów ludowych w kwartetach smyczkowych z lat 80. i 90.
Album stał się summą muzyki chóralnej Góreckiego pisanej na przestrzeni ostatnich 30 lat. Spodobałby się kompozytorowi, bo Gershon doskonale czuje istotę twórczości Polaka. Wie, że nie jest ani dzisiejsza, ani wczorajsza, nie należy ani do świata żywych, ani umarłych. Rozumie, że to muzyka zawieszona w mitycznym czasie, w którym trzy proste słowa – „Domine Deus noster” – powtarzane w potężniejącej dynamice, są świadectwem uniwersalnego cierpienia.
Górecki pisał „Miserere” po brutalnych atakach MO na działaczy „Solidarności” w Bydgoszczy w 1981 r. Dla Amerykanina romantyczne cierpienie twórcy, poświęcającego dzieło tamtym wydarzeniom, może być obce kulturowo. Ale staje się bliższe dzięki temu, że precyzyjna i uduchowiona zarazem interpretacja Los Angeles Master Chorale zdziera z tej muzyki warstwy dodatkowych znaczeń, którymi obrosła, takie jak minimalizm czy żywa obecność w nurcie religijnym.
Urzekające „Miserere” w tym wykonaniu staje się znakomitą lekcją pokory dla każdego, kto wątpi, że ta muzyka może żyć wiecznie.
„Górecki: Miserere” nagrał stuosobowy chór Los Angeles Master Chorale. Jego szef, Grant Gershon, od wielu lat fascynuje się dziełami twórcy. „Górecki: Miserere” to ukoronowanie dziesięciu lat pracy Gershona w tym zespole. Składają się na tę płytę „Miserere op. 44”, niewielka, lecz piękna „Lobgesang op. 76” oraz „Pieśni Maryjne op. 54”. Niewiele zespołów jest zainteresowanych rejestrowaniem tych kompozycji, może dlatego że reprezentują różne fascynacje Góreckiego – od repetycji i niezbyt skomplikowanych aranżacji, które czasem kompozytor przełamywał delikatnym dysonansem (pięć „Pieśni Maryjnych” z 1985 r.) po stylizowaną na dawne pieśni, wzniosłą „Lobgesang”, napisaną w 2000 r., która lekko nawiązuje do motywów ludowych w kwartetach smyczkowych z lat 80. i 90.
Album stał się summą muzyki chóralnej Góreckiego pisanej na przestrzeni ostatnich 30 lat. Spodobałby się kompozytorowi, bo Gershon doskonale czuje istotę twórczości Polaka. Wie, że nie jest ani dzisiejsza, ani wczorajsza, nie należy ani do świata żywych, ani umarłych. Rozumie, że to muzyka zawieszona w mitycznym czasie, w którym trzy proste słowa – „Domine Deus noster” – powtarzane w potężniejącej dynamice, są świadectwem uniwersalnego cierpienia.
Górecki pisał „Miserere” po brutalnych atakach MO na działaczy „Solidarności” w Bydgoszczy w 1981 r. Dla Amerykanina romantyczne cierpienie twórcy, poświęcającego dzieło tamtym wydarzeniom, może być obce kulturowo. Ale staje się bliższe dzięki temu, że precyzyjna i uduchowiona zarazem interpretacja Los Angeles Master Chorale zdziera z tej muzyki warstwy dodatkowych znaczeń, którymi obrosła, takie jak minimalizm czy żywa obecność w nurcie religijnym.
Urzekające „Miserere” w tym wykonaniu staje się znakomitą lekcją pokory dla każdego, kto wątpi, że ta muzyka może żyć wiecznie.
Więcej możesz przeczytać w 40/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.