Ja, jako obywatelka, mam dość. Demokracja nie może być zredukowana do personalnych rozgrywek, medialnych spektakli czy prywatnych strategii przetrwania. Zwłaszcza że personalne rozgrywki są prymitywne, medialne spektakle żałosne, a prywatne strategie przetrwania przeciwskuteczne (na dłuższą metę).
Faktem jest jednak, że w ramach tych żałosnych gier Kaczyński jest górą. To właśnie on nadaje ton publicznej debacie i wypełnia sobą przestrzeń publiczną. Prezes jest zmobilizowany, by nie powiedzieć „w transie”, a jego „asystenci” (bo w PiS hierarchia jest „wprzódy ustanowiona”, jak w zamyśle boskim opisanym przez św. Augustyna) – ciężarni pomysłami. Mamy więc: debatę ekonomiczną, ekshumacje, wielką manifestację, modlitwy, nowego premiera, znów debatę (planowana jest zdrowotna), kolejne ekshumacje, zadymę w Sejmie, oczekiwanie na polityczny cud (jest „w pakiecie”). Wielki ruch. Tymczasem władza chowa głowę w piasek. Żadnej riposty, żadnej defensywy, o ofensywie już nie mówiąc. Nie wiadomo, dlaczego premier Tusk jest przekonany, że jak ma parlamentarną większość, to może spać spokojnie, bo z działań opozycji nic nie wyniknie. Ale polityka to nie tylko chwilowa władza i krotochwilna dominacja parlamentarna. To coś więcej i to „więcej” właśnie anektuje Kaczyński. Dla siebie.
Więc ja, jako obywatelka, czuję się oszukiwana. Bo zbywa się mnie jakimiś pozorami polityki, a nie rzeczywistą troską o to, o co polityka troszczyć się powinna. Jak mówił Platon: lekarzem jest ten, który troszczy się o zdrowie, a budowniczym okrętów ten, który je buduje. Polityk powinien natomiast tworzyć społeczny ład i troszczyć się o sprawiedliwość (oczywiście rozumianą znacznie szerzej niż wyrównywanie rachunków własnych krzywd). I jeśli polityk nie zajmuje się niczym poza trwaniem własnej formacji (jak Tusk) lub zadymą (jak Kaczyński), to najpewniej nie jest politykiem. Tylko kim jest? I gdzie są „prawdziwi” politycy?
Jako obywatelkę interesuje mnie polityka i chciałabym brać w niej udział. Na przykład edukacja. Chciałabym wiedzieć, co się dzieje za murami gmachu przy alei Szucha, jak dzisiejsza władza widzi misję szkoły, ku czemu ma ona kształcić i wychowywać? Ku neoliberalnym rynkom pracy czy kolejnym powstaniom? Chciałabym też uczestniczyć w jakiejś poważnej debacie o zdrowiu. Ciągle słyszę o zapaściach finansowych różnych szpitali i niemal permanentnie ostrzega się mnie, że wszystko się wali. A ja chciałabym wiedzieć dlaczego. I jak dystrybuowane są moje pieniądze, bo choć od dziesiątków lat państwo ściąga ze mnie haracz na służbę zdrowia, ja prawie zawsze za nią płacę z prywatnych pieniędzy. Pragnęłabym również dowiedzieć się, w jaki to sposób mój rząd zamierza finansować nasze siły zbrojne, tarczę rakietową i nowy sprzęt do zabijania, bo to, że zamierza i że nie będzie wtedy mówił o żadnych oszczędnościach, jest niestety pewne. Chłopcy lubią się zbroić i strzelać, a jak nie strzelać, to chociaż kupować i gromadzić bezużyteczną a kosztowną broń. Nie zmienię patriarchalnego i militarnego charakteru naszej kultury, ale chciałabym, by decyzje o dystrybucji wspólnych środków finansowych na zabijanie (w kraju, w którym co drugi polityk robi karierę, deklarując nadzwyczajny szacunek do życia) były przejrzyste. Chciałabym również wiedzieć, jak wygląda dziś polityka zagraniczna Polski. Czy jesteśmy za integracją europejską, czy nie, i do jakiego stopnia? Minister Sikorski mówi bowiem co innego niż premier, który w ogóle mówi niewiele. Kiedy wejdziemy do strefy euro? Też chciałabym wiedzieć, bo choć pomysł ten nie wydaje mi się dziś najbardziej szczęśliwy, to mam przekonanie, że jak się powiedziało „a”, to trzeba powiedzieć „b”, i że nie można być częściowo w UE, a częściowo poza nią, tak jak nie można częściowo wyjść za mąż lub częściowo wejść do pociągu.
Chciałabym wszystko to wiedzieć, uczestniczyć w tym, współdecydować o tym. Jestem jednak bez szans. Na pocieszenie zostaje mi exposé premiera, który wkrótce mi powie, jak jest i jak ma być. Amen.
Faktem jest jednak, że w ramach tych żałosnych gier Kaczyński jest górą. To właśnie on nadaje ton publicznej debacie i wypełnia sobą przestrzeń publiczną. Prezes jest zmobilizowany, by nie powiedzieć „w transie”, a jego „asystenci” (bo w PiS hierarchia jest „wprzódy ustanowiona”, jak w zamyśle boskim opisanym przez św. Augustyna) – ciężarni pomysłami. Mamy więc: debatę ekonomiczną, ekshumacje, wielką manifestację, modlitwy, nowego premiera, znów debatę (planowana jest zdrowotna), kolejne ekshumacje, zadymę w Sejmie, oczekiwanie na polityczny cud (jest „w pakiecie”). Wielki ruch. Tymczasem władza chowa głowę w piasek. Żadnej riposty, żadnej defensywy, o ofensywie już nie mówiąc. Nie wiadomo, dlaczego premier Tusk jest przekonany, że jak ma parlamentarną większość, to może spać spokojnie, bo z działań opozycji nic nie wyniknie. Ale polityka to nie tylko chwilowa władza i krotochwilna dominacja parlamentarna. To coś więcej i to „więcej” właśnie anektuje Kaczyński. Dla siebie.
Więc ja, jako obywatelka, czuję się oszukiwana. Bo zbywa się mnie jakimiś pozorami polityki, a nie rzeczywistą troską o to, o co polityka troszczyć się powinna. Jak mówił Platon: lekarzem jest ten, który troszczy się o zdrowie, a budowniczym okrętów ten, który je buduje. Polityk powinien natomiast tworzyć społeczny ład i troszczyć się o sprawiedliwość (oczywiście rozumianą znacznie szerzej niż wyrównywanie rachunków własnych krzywd). I jeśli polityk nie zajmuje się niczym poza trwaniem własnej formacji (jak Tusk) lub zadymą (jak Kaczyński), to najpewniej nie jest politykiem. Tylko kim jest? I gdzie są „prawdziwi” politycy?
Jako obywatelkę interesuje mnie polityka i chciałabym brać w niej udział. Na przykład edukacja. Chciałabym wiedzieć, co się dzieje za murami gmachu przy alei Szucha, jak dzisiejsza władza widzi misję szkoły, ku czemu ma ona kształcić i wychowywać? Ku neoliberalnym rynkom pracy czy kolejnym powstaniom? Chciałabym też uczestniczyć w jakiejś poważnej debacie o zdrowiu. Ciągle słyszę o zapaściach finansowych różnych szpitali i niemal permanentnie ostrzega się mnie, że wszystko się wali. A ja chciałabym wiedzieć dlaczego. I jak dystrybuowane są moje pieniądze, bo choć od dziesiątków lat państwo ściąga ze mnie haracz na służbę zdrowia, ja prawie zawsze za nią płacę z prywatnych pieniędzy. Pragnęłabym również dowiedzieć się, w jaki to sposób mój rząd zamierza finansować nasze siły zbrojne, tarczę rakietową i nowy sprzęt do zabijania, bo to, że zamierza i że nie będzie wtedy mówił o żadnych oszczędnościach, jest niestety pewne. Chłopcy lubią się zbroić i strzelać, a jak nie strzelać, to chociaż kupować i gromadzić bezużyteczną a kosztowną broń. Nie zmienię patriarchalnego i militarnego charakteru naszej kultury, ale chciałabym, by decyzje o dystrybucji wspólnych środków finansowych na zabijanie (w kraju, w którym co drugi polityk robi karierę, deklarując nadzwyczajny szacunek do życia) były przejrzyste. Chciałabym również wiedzieć, jak wygląda dziś polityka zagraniczna Polski. Czy jesteśmy za integracją europejską, czy nie, i do jakiego stopnia? Minister Sikorski mówi bowiem co innego niż premier, który w ogóle mówi niewiele. Kiedy wejdziemy do strefy euro? Też chciałabym wiedzieć, bo choć pomysł ten nie wydaje mi się dziś najbardziej szczęśliwy, to mam przekonanie, że jak się powiedziało „a”, to trzeba powiedzieć „b”, i że nie można być częściowo w UE, a częściowo poza nią, tak jak nie można częściowo wyjść za mąż lub częściowo wejść do pociągu.
Chciałabym wszystko to wiedzieć, uczestniczyć w tym, współdecydować o tym. Jestem jednak bez szans. Na pocieszenie zostaje mi exposé premiera, który wkrótce mi powie, jak jest i jak ma być. Amen.
Więcej możesz przeczytać w 41/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.