Polscy ateiści wychodzą z szafy. Na razie na billboardy. W 12 miastach Polski ogłosili: „Nie kradnę, nie zabijam, nie wierzę”. Ateizm deklarują jawnie m.in. Maria Czubaszek i Renata Dancewicz. Ta pierwsza powtarza za Stanisławem Jerzym Lecem: "Dzięki Bogu, jestem ateistką". Ta druga poważnie rozważa dokonanie apostazji.
Początkowo plakaty miały być tylko trzy, ale szybko okazało się, że niewierzących, którzy chcą sfinansować akcję, jest tak wielu, że w całej Polsce będzie ich 25. Pierwsza taka kampania w Polsce wywołała natychmiast protesty katolickich aktywistów. Czy czeka nas nowa religijno-ateistyczna wojna?
Maria Czubaszek, satyryczka i pisarka, mówi, że pytania o Boga po raz pierwszy zaczęła zadawać sobie w wieku siedmiu lat, kiedy jej kolega-rówieśnik umarł po ciężkiej chorobie. – Pamiętam, że pomyślałam wtedy, że jeśli tam na górze jest ten Pan Bóg, w co w jakimś sensie wierzyłam, to musi być bardzo zły, skoro nie wykorzystał swojej wszechmocy do tego, żeby tego chłopca uzdrowić. To był mój pierwszy, dziecinny ateizm, który z czasem dojrzewał. Kiedy umierała moja mama, zapytałam księdza, który do nas przyszedł, dlaczego ona jest w pełni przytomna i tak panicznie boi się śmierci, skoro jest wierząca. Ksiądz odpowiedział, że to jest próba, nie tyle dla niej, tylko dla nas, bliskich. Nie chciałam, żeby Bóg mnie poddawał takim próbom. Chciało mi się płakać, ale czułam złość, że człowiek całe życie wierzy, że czeka tam na niego lepsze życie, a potem się tego panicznie boi. Mówiłam do mamy: Przecież mama idzie do Pana Boga kochanego, czemu się mama martwi? Powinna się mama cieszyć, proszę mnie stamtąd pozdrowić! Coraz częściej widziałam w wierze sprzeczności. Im bardziej zastanawiałam się nad tym co słyszę, nad tym całym niepokalanym poczęciem, tym bardziej przestawało mi pasować. Kiedy byłam już absolutnie pewna, że nie wierzę w żadnego Boga, poczułam ulgę. Mogę dziś za Lecem powtórzyć: „Dzięki Bogu, jestem ateistką”.
Jak przekonują ateiści, poszukiwanie sensu istnienia na własną rękę często bywa jednak w Polsce zupełnie niezrozumiałe. Aktorka Renata Dancewicz, od wielu lat ateistka, uważa, że ateiści nad Wisłą traktowani są jako rodzaj gorszego człowieka, bo wierząca większość kojarzy ich poglądy z brakiem zasad moralnych i głębszych wartości.
Dlatego wielu ateistów pozoruje uczestniczenie w życiu Kościoła dla świętego spokoju. Według badań Tyrały prawie co trzeci niewierzący pod wpływem presji bliskich chodzi do kościoła. Prawie 70% z nich wzięło też kościelny ślub. – Elementy religijne, takie jak krzyż czy ślub coraz częściej mają w Polsce wymiar kulturowy i nie są związane z żywym Kościołem. – mówi. Renata Dancewicz przyznaje, że ochrzciła swojego syna, bo ze swoimi przekonaniami była w rodzinie w mniejszości. – Ale gdybym dziś stanęła przed dylematem ochrzczenia dziecka, nie zrobiłabym tego. – mówi. Sama chce wkrótce przystąpić do aktu apostazji.
Ilu jest takich jak ona, którzy chcą formalnego wykreślenia z listy owieczek, do końca nie wiadomo. W zeszłym roku Episkopat po raz pierwszy po 1989 roku podał dane dotyczące sformalizowanych wniosków o apostazję. Oficjalnie w 2011 roku Kościół opuściło 500 wiernych. Jarosław Milewczyk, założyciel strony apostazja.pl, z której można pobrać akt apostazji przekonuje, że jest ich znacznie więcej – Co miesiąc formularz do apostazji ściąga od kilkuset do kilku tysięcy osób. Rośnie gwałtownie do kilkunastu tysięcy kiedy Kościół podejmuje jakieś kontrowersyjne decyzje albo wyraża poparcie dla konkretnej partii politycznej. Wciąż ze zdziwieniem odkrywam jednak, że bardzo wiele osób w ogóle nie wie, że coś takiego jak apostazja jest możliwe. Ale ten proces i tak będzie coraz powszechniejszy. 5 lat temu większość użytkowników naszej strony bała się podpisać imieniem i nazwiskiem. Dziś robią to prawie wszyscy – mówi.
Więcej o polskich ateistach będzie można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego południa (12.00) będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika będzie też dostępne na Facebooku.
Maria Czubaszek, satyryczka i pisarka, mówi, że pytania o Boga po raz pierwszy zaczęła zadawać sobie w wieku siedmiu lat, kiedy jej kolega-rówieśnik umarł po ciężkiej chorobie. – Pamiętam, że pomyślałam wtedy, że jeśli tam na górze jest ten Pan Bóg, w co w jakimś sensie wierzyłam, to musi być bardzo zły, skoro nie wykorzystał swojej wszechmocy do tego, żeby tego chłopca uzdrowić. To był mój pierwszy, dziecinny ateizm, który z czasem dojrzewał. Kiedy umierała moja mama, zapytałam księdza, który do nas przyszedł, dlaczego ona jest w pełni przytomna i tak panicznie boi się śmierci, skoro jest wierząca. Ksiądz odpowiedział, że to jest próba, nie tyle dla niej, tylko dla nas, bliskich. Nie chciałam, żeby Bóg mnie poddawał takim próbom. Chciało mi się płakać, ale czułam złość, że człowiek całe życie wierzy, że czeka tam na niego lepsze życie, a potem się tego panicznie boi. Mówiłam do mamy: Przecież mama idzie do Pana Boga kochanego, czemu się mama martwi? Powinna się mama cieszyć, proszę mnie stamtąd pozdrowić! Coraz częściej widziałam w wierze sprzeczności. Im bardziej zastanawiałam się nad tym co słyszę, nad tym całym niepokalanym poczęciem, tym bardziej przestawało mi pasować. Kiedy byłam już absolutnie pewna, że nie wierzę w żadnego Boga, poczułam ulgę. Mogę dziś za Lecem powtórzyć: „Dzięki Bogu, jestem ateistką”.
Jak przekonują ateiści, poszukiwanie sensu istnienia na własną rękę często bywa jednak w Polsce zupełnie niezrozumiałe. Aktorka Renata Dancewicz, od wielu lat ateistka, uważa, że ateiści nad Wisłą traktowani są jako rodzaj gorszego człowieka, bo wierząca większość kojarzy ich poglądy z brakiem zasad moralnych i głębszych wartości.
Dlatego wielu ateistów pozoruje uczestniczenie w życiu Kościoła dla świętego spokoju. Według badań Tyrały prawie co trzeci niewierzący pod wpływem presji bliskich chodzi do kościoła. Prawie 70% z nich wzięło też kościelny ślub. – Elementy religijne, takie jak krzyż czy ślub coraz częściej mają w Polsce wymiar kulturowy i nie są związane z żywym Kościołem. – mówi. Renata Dancewicz przyznaje, że ochrzciła swojego syna, bo ze swoimi przekonaniami była w rodzinie w mniejszości. – Ale gdybym dziś stanęła przed dylematem ochrzczenia dziecka, nie zrobiłabym tego. – mówi. Sama chce wkrótce przystąpić do aktu apostazji.
Ilu jest takich jak ona, którzy chcą formalnego wykreślenia z listy owieczek, do końca nie wiadomo. W zeszłym roku Episkopat po raz pierwszy po 1989 roku podał dane dotyczące sformalizowanych wniosków o apostazję. Oficjalnie w 2011 roku Kościół opuściło 500 wiernych. Jarosław Milewczyk, założyciel strony apostazja.pl, z której można pobrać akt apostazji przekonuje, że jest ich znacznie więcej – Co miesiąc formularz do apostazji ściąga od kilkuset do kilku tysięcy osób. Rośnie gwałtownie do kilkunastu tysięcy kiedy Kościół podejmuje jakieś kontrowersyjne decyzje albo wyraża poparcie dla konkretnej partii politycznej. Wciąż ze zdziwieniem odkrywam jednak, że bardzo wiele osób w ogóle nie wie, że coś takiego jak apostazja jest możliwe. Ale ten proces i tak będzie coraz powszechniejszy. 5 lat temu większość użytkowników naszej strony bała się podpisać imieniem i nazwiskiem. Dziś robią to prawie wszyscy – mówi.
Więcej o polskich ateistach będzie można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego południa (12.00) będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika będzie też dostępne na Facebooku.