Jest nim kandydat opozycji, były gubernator Henrique Capriles Radonski. Do głosowania uprawnionych jest ok. 19 mln Wenezuelczyków. Lokale wyborcze otwarto o godz. 6 lokalnego czasu (godz. 12.30 czasu polskiego). Głosowanie potrwa do godz. 18 czasu lokalnego (godz. 00.30 czasu polskiego), ale lokale nie zostaną zamknięte, jeśli w kolejkach wciąż będą chętni do głosowania. Pierwsze wyniki poznamy w nocy z 7 na 8 października czasu polskiego.
Już o świcie zwolennicy Chaveza klaksonami wzywali obywateli, by jak najwcześniej poszli do urn, tak by prezydent mógł ogłosić zwycięstwo "jeszcze przed południem". 58-letni szef państwa apelował o to do zwolenników podczas ostatnich wieców przedwyborczych. W celu zapewnienia bezpieczeństwa w całym kraju rozmieszczono 139 tys. żołnierzy.
Rządzący od 1999 roku Chavez, nawiązujący do Simona Bolivara i Fidela Castro, po raz pierwszy ma prawdziwego rywala z szansami na zwycięstwo. 40-letni Capriles jest kandydatem ok. 30 partii opozycyjnych; ma za sobą sukcesy polityczne i doświadczenie w rządzeniu. Do czerwca br. był gubernatorem drugiego co do znaczenia stanu Miranda, położonego na północy kraju. Capriles to syn Holendra i Moniki Cristiny Radonski-Bochenek, wnuk pochodzącego z Warszawy właściciela pierwszej sieci kin w Wenezueli.
Obaj rywale prowadzili podobne kampanie skierowane głównie do mas ubogich wyborców. Politolodzy są zaskoczeni, gdyż sądzili, że podczas kampanii Capriles wystąpi z jakimś programem "reprywatyzacji kraju", w którym Chavez znacjonalizował połowę prywatnych przedsiębiorstw i rozbudował do niebywałych granic aparat państwowy. Tymczasem obietnice dotyczące polityki wewnętrznej, które składali wyborcom dwaj rywale, różniły się głównie stylem wypowiedzi. Kandydat opozycji nie tylko starannie unikał w swych wystąpieniach słowa "neoliberalizm", ale demonstrował wobec tej koncepcji urządzenia świata głęboki krytycyzm.
Zaniepokojony Chavez przedstawiał w kampanii swego rywala jako "fałszywego postępowca", który ukrywa przed Wenezuelczykami swe "niecne neoliberalne plany reprywatyzacyjne". - Nie pozwolimy Caprilesowi zniszczyć dzieła rewolucji boliwariańskiej - wołał na wiecach.
Ku zakłopotaniu zwolenników Chaveza, kandydat opozycji obiecywał w dziesiątkach wystąpień swej intensywnej kampanii, że realizowane dotąd przez rząd programy społeczne będą nie tylko kontynuowane, ale ulepszane. Wymieniał konkretnie program Barrio Adentro, tj. zapewnienia bezpłatnej opieki lekarskiej i lepszych warunków życia mieszkańcom dzielnic biedoty i operację Mercal - utrzymywanie dofinansowywanej z funduszy publicznych sieci bazarów i punktów sprzedaży taniej żywności.
ja, PAP