Nie tylko bp Jarecki - alkoholizm wśród księży

Nie tylko bp Jarecki - alkoholizm wśród księży

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ostatnio robi się coraz głośniej o alkoholowych problemach księży (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
- Zostałem zdradzony przez przyjaciół, mój świat się zawalił. Dopiero terapeuta uświadomił mi, że to nie alkohol jest źródłem mojego problemu, lecz głęboka depresja na którą cierpię od czterech lat - wyznał mediom dominikanin o. Maciej Zięba, którego historia wstrząsnęła opinią publiczną. Dziś sprawa alkoholizmu duchownych wróciła przy okazji wypadku jaki spowodował bp Piotr Jarecki, który prowadząc samochód pod wpływem alkoholu (miał we krwi ponad 2,5 promila) spowodował wypadek.
Sobotnie popołudnie. Biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Piotr Jarecki traci panowanie nad swoim samochodem i uderza w przydrożną latarnię. Po przyjeździe policji okazuje się, że ma 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Nie awanturuje się, niczemu nie zaprzecza – przyznaje się do winy, a następnego dnia oddaje się do dyspozycji papieżowi. Na policji słyszy zarzuty i dobrowolnie poddaje się uzgodnionej z prokuratorem karze (osiem miesięcy ograniczenia wolności, utrata prawa jazdy na cztery lata). Jeśli sąd ją zaakceptuje bp Piotr Jarecki przez osiem miesięcy będzie musiał wykonywać prace społeczne – hierarcha będzie więc musiał np. brać udział w sprzątaniu parku albo pracować w szpitalu lub fundacji.

Problemy o. Zięby

Wcześniej o problemie alkoholizmu wśród księży mówiło się przy okazji „kłopotów” jakie pojawiły się w Europejskim Centrum Solidarności, którym kierował dominikanin o. Maciej Zięba. Początkowo pojawiły się sygnały, że ECS pod rządami o. Zięby nie spełnia oczekiwań miasta – duchowny miał wydawać za dużo pieniędzy, nawet kilkakrotnie przekraczając wyznaczony budżet. Potem krytycy o. Zięby sięgnęli po cięższy zarzut – zaczęli rozpowszechniać informacje, że dominikaninowi zdarzało się przychodzić do pracy pod wpływem alkoholu. Jednak prawdziwe problemy o. Zięby z alkoholem zaczęły się na początku 2008 roku, gdy przyjechał do Warszawy na spotkanie z marszałkiem Senatu, Bogdanem Borusewiczem. Tuż przed spotkaniem duchowny stracił przytomność i trafił do szpitala. Prezydent Gdańska wierzył w dominikanina, załatwił mu pomoc psychoterapeuty, ale wtedy duchowny ją odrzucił. Jak później twierdził udało mu się samemu ograniczyć picie. Nie na długo jednak. Ostatecznie o. Zięba stracił zajmowane stanowisko z powodu fatalnej organizacji koncertu z okazji 30. rocznicy porozumień sierpniowych. Miała być rewelacyjna impreza, wyszła totalna klapa.

Przypadki bp. Jareckiego i o. Zięby nie są odosobnione. W 2003 roku po kieliszku jechał również bp elbląski Andrzej Śliwiński – w wypadku, który spowodował ranne zostało dziecko i mężczyzna. Po wypadku okazało się, że biskup miał 0,8 promila alkoholu we krwi.

Szeroko komentowane były też incydenty alkoholowe z udziałem arcybiskupa Sławoja Leszka Głodzia. Pierwszy raz mówiło się o nich głośno, gdy wybuchł skandal z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim w roli głównej (prezydent był niedysponowany podczas wizyty na grobach polskich oficerów pod Charkowem). Leszek Miller ujawnił po latach, że Kwaśniewskiego upił nie kto inny, jak biskup Głódź. – Nie wiem, który ile wypił, ale po Kwaśniewskim było widać, a po Głodziu nie – mówił po latach Miller. Biskup wtedy głośno zaprzeczał: – To jakaś totalna bzdura – twierdził.

Po latach dyskusja na ten temat powróciła przy okazji pogrzebu opozycjonistki Anny Walentynowicz. Pełniący wówczas obowiązki prezydenta RP Bronisław Komorowski na uroczystość wysłał swoją delegację. Ta dotarła na miejsce… dopiero dwie godziny po pogrzebie. Uwagę obecnych na cmentarzu przykuła „chwiejność” z jaką owa delegacja składała wieniec na grobie Walentynowicz. Kilka godzin później okazało się, że delegaci Komorowskiego znajdowali się pod wpływem alkoholu bo… wcześniej byli goszczeni przez arcybiskupa Głodzia, który podczas obiadu miał częstować ich winem.

Księża - grupa podwyższonego ryzyka?

Księża chorobą alkoholową zagrożeni są szczególnie – podobnie jak lekarze, nauczyciele i dziennikarze, czyli ludzie, którzy żyją problemami innych i jednocześnie doradzają im, jak żyć. Księżom jednak dużo częściej niż przedstawicielom innych grup zawodowych nie ma kto powiedzieć, że są chorzy i muszą się leczyć. – W rodzinie o to łatwiej. Jeden z księży żalił mi się, że bardzo długo nie zdawał sobie sprawy z choroby, a w tym czasie, o czym się później dowiedział, śmiano się z niego i plotkowano – mówił mediom Stanisław Zasada, autor książki „Wyznania księży alkoholików".

Co sprawia, że księża uzależniają się od alkoholu? Bohaterowie książki Stanisława Zasady jako główną przyczynę wymieniają samotność, brak zrozumienia przełożonych, presję związaną z pracą w parafii i w szkole, ale i liczne zaproszenia towarzyskie, na których nie odmawiali picia.

Koniec milczenia?

Przykład bp Jareckiego i o. Macieja Zięby pokazuje jednak, że coraz częściej duchowni przestają się wstydzić swojego nałogu i zaczynają o nim mówić publicznie. Oświadczenie i dobrowolne poddanie się karze bp Jareckiego jest o tyle istotne, że przykład zawsze powinien iść z góry. Można więc mieć nadzieję, że pozostali duchowni, borykający się w samotności z problemem alkoholowym, zostaną ośmieleni do walki z nim. 

Nie wszyscy jednak uważają, że siadanie za kierownicą po kieliszku jest niedopuszczalne. Inni, jak np. ojciec Rydzyk wychodzą z założenia, że „błądzić jest rzeczą ludzką”. – Patrzmy na fakty! Gdzieś, kiedyś zdarzyło się, że ksiądz, duchowny, no wypił kieliszek koniaku. No, podnieście rękę, kto w życiu nie wypił kieliszka koniaku czy jakiegoś tam piwa? No? Nie widzę nikogo! Jak by wam dali, to by tu połowa wypiła zaraz! I co, pojechał, lekka stłuczka i wszyscy wrzeszczą na cały świat! – oburzał się duchowny przed kilkutysięcznym tłumem wiernych, świętujących dwa lata temu w Bydgoszczy 18-lecie Radia Maryja.