Za tydzień wybory w USA. Dla świata nie ma znaczenia, kto wygra, bo Ameryka i tak pozostanie jego policjantem. Nawet jeśli nie podoba się to ani światu, ani Amerykanom.
Gdyby najpotężniejszego przywódcę na Ziemi wybierali wszyscy mieszkańcy planety, Barack Obama wygrałby w cuglach. W globalnym sondażu przeprowadzonym na zlecenie BBC w 21 krajach na pięciu kontynentach, w którym wzięło udział prawie 22 tys. respondentów, urzędujący prezydent zgarnia średnio 50 proc. poparcia, a jego przeciwnik, Mitt Romney – ledwie 9 proc. Najbardziej Obamę lubią we Francji, gdzie zagłosowałoby na niego 3/4 badanych. Niewiele mniej w Nigerii, w Brazylii czy w Niemczech. Obama wygrywa z Romneyem nawet wśród Polaków, którzy przed czterema laty byli chyba jedynym niezakochanym w nim narodem na planecie. Dziś na 21 przebadanych przez BBC krajów Obamy nie znoszą tylko w jednym – choć bardzo znaczącym (szczegóły za chwilę). Miłość świata do prezydenta USA (wyrażona pokojowym Noblem już w pierwszym roku urzędowania) jest równie wielka jak zażarta była nienawiść do jego poprzednika – George’a W. Busha. Tymczasem różnica między nimi jest jedynie różnicą stylu i retoryki, bo w kwestii bezpieczeństwa narodowego Obama kontynuował bushowską politykę. W niektórych kwestiach był jeszcze większym jastrzębiem.
Więcej możesz przeczytać w 44/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.