Kaczyński: czy Tusk chce mnie zamordować?

Kaczyński: czy Tusk chce mnie zamordować?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński (fot. Wprost) Źródło: Wprost
- Nie wiem, czy pan Tusk chce mnie zamordować, czy też ograniczyć do banicji? - powiedział po konferencji premiera Donalda Tuska prezes PiS Jarosław Kaczyński.
"Rzeczpospolita" napisała, że na wraku Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem, znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny.

Po tej publikacji prezes PiS Jarosław Kaczyński zażądał dymisji rządu Donalda Tuska. Mówiąc o katastrofie smoleńskiej stwierdził, że doszło do zamordowania 96 osób.

Później redakcja "Rzeczpospolitej" oświadczyła, iż pisząc o trotylu i nitroglicerynie się pomyliła.

Tusk: nie sposób ułożyć sobie życia w jednym państwie

Następnie konferencję prasową miał premier Donald Tusk. Odnosząc się do słów prezesa PiS mówił, iż lider opozycji dzieli Polaków. Mówił też, iż trudno mu sobie wyobrazić współdziałanie Polaków "w sytuacji, w której lider polityczny ubiegający się o władzę dzieli Polaków w sposób tak kategoryczny - na zwolenników tezy, że rząd państwa polskiego współuczestniczył w zbrodni zabójstwa prezydenta i 95 polskich obywateli w katastrofie smoleńskiej".

- Tak naprawdę nie sposób ułożyć sobie życia w jednym państwie z ludźmi, którzy formułują tak daleko idące wnioski - oświadczył Donald Tusk na konferencji prasowej.

Premier mówił, że jest rzeczą niedopuszczalną, by lider opozycji, opierając się na "nieścisłym materiale prasowym", wysnuwał wnioski, które "dewastują państwo polskie". - Tak naprawdę nie sposób ułożyć sobie życia w jednym państwie z ludźmi, którzy formułują tak daleko idące wnioski - oświadczył Donald Tusk.

Kaczyński: czy pan Tusk chce mnie zamordować?

Po spotkaniu z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem Jarosław Kaczyński stwierdził, iż podtrzymuje swoje zdanie na temat katastrofy smoleńskiej. Pytany o słowa premiera Donalda Tuska o tym, że nie sposób żyć w jednym państwie, Kaczyński powiedział: "Nie wiem, czy pan Tusk chce mnie zamordować, czy też ograniczyć do banicji?".

- Całkowicie podtrzymujemy swoje zdanie, ale w tej chwili najważniejsze jest odniesienie do tego, co powiedział Donald Tusk, mianowicie, że ze mną nie można sobie ułożyć stosunków w jednym państwie. Ja nie wiem, czy pan Tusk chce mnie zamordować, czy też ograniczyć do banicji. Te słowa wykazują, jak bardzo się denerwuje, jak bardzo wie, że prawda i tak wyjdzie na jaw - stwierdził prezes PiS. - Niezależnie od tego, że dzisiaj mówi się, że jest różnica między stwierdzeniem, że czegoś nie było, a że czegoś nie stwierdzono. Tego rodzaju twierdzeniami nas tam na górze poczęstowano. Krótko mówiąc, jak bardzo przerażony jest Donald Tusk, jak bardzo wie, że ta prawda w końcu doprowadzi do tego, że to on znajdzie się w niesłychanie trudnej sytuacji. To jest najważniejsze, co zostało dzisiaj powiedziane.  - dodał Jarosław Kaczyński.

Ślady trotylu i nitrogliceryny?

30 października "Rzeczpospolita" napisała, że polscy prokuratorzy i biegli badający wrak Tu-154M w Rosji odkryli na nim ślady trotylu i nitrogliceryny. Wyniki ich ekspertyz od kilkunastu dni ma znać prokurator generalny Andrzej Seremet. Polscy biegli pojechali do Rosji ponieważ ich zastrzeżenia wzbudziła rosyjska ekspertyza pirotechniczna, której nie chcieli podpisać bez ponownego przebadania wraku. Prokuratorzy tłumaczyli, że eksperci z Polski mieli wcześniej do dyspozycji zbyt małą liczbę próbek, by wykluczyć obecność materiałów wybuchowych.

Pierwsze badanie na obecność materiałów wybuchowych dało wynik pozytywny - na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancje te znaleziono również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. Ich ilość była bardzo duża. Ślady obecności materiałów wybuchowych nosiły również nowo znalezione elementy samolotu - pisała "Rz".

Prokuratura wojskowa zaprzecza

Płk Ireneusz Szeląg z Naczelnej Prokuratury Wojskowej zaprzeczył doniesieniom "Rzeczpospolitej" jakoby biegli i prokuratorzy stwierdzili obecność trotylu i nitrogliceryny na wraku Tu-154M. - Nie jest prawdą, że na elementach Tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny - podkreślił płk Szeląg. Prokurator zaznaczył, że wnioski z działań śledczych w Smoleńsku, jakie przedstawił autor artykułu w "Rzeczpospolitej", może "sformułować jedynie laik".

Szeląg dodał też, iż nie mówił, że na miejscu nie było trotylu lecz tylko że nie stwierdzono jego obecności.

Oświadczenie redakcji "Rz"

Po południu redakcja "Rzeczpospolitej" oświadczyła, że pomyliła się pisząc dziś o trotylu i nitroglicerynie. "To mogły być te składniki, ale nie musiały" - napisała "Rz". Aby ostatecznie przekonać się, czy to materiały wybuchowe, okazuje się, że potrzeba aż pół roku badań laboratoryjnych. Dopiero wtedy, czyli ponad trzy lata po katastrofie, mamy dowiedzieć się, czy doszło do eksplozji, czy nie" - czytamy w oświadczeniu redakcji. Redakcja napisała też, iż według prokuratury wojskowej, nie wykryto na wraku Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku, śladów trotylu i nitrogliceryny, ale że nie można "wykluczyć obecności materiałów wybuchowych na pokładzie z uwagi na obecność wysokoenergetycznych zjonizowanych składników".

zew, mp, "Rzeczpospolita", TVN 24