Po 13 latach opłacania składek pan Stanisław z Gdańska usłyszał, że nie ma prawa do bezpłatnej opieki medycznej. Mężczyzna jest marynarzem pływającym na statkach pod obcą banderą. W 1999 roku zgłosił się do dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego w ramach ówcześnie działających kas chorych.
Marynarz padł ofiarą nieobowiązującego już restrykcyjnego prawa oraz bałaganu w przekazywaniu informacji między ZUS, który przyjmował pieniądze, a NFZ, który płacił za świadczenia zdrowotne. Na początku istnienia ustawy istniał w niej zapis mówiący, że jeśli składka nie wpłynie na konto w obowiązującym terminie, umowa zostaje rozwiązana. Spóźnienie z wpłatą jednej ze składek spowodowało, że jego umowa została rozwiązana. Przez 13 lat marynarz wpłacał składki, nie wiedząc, że ani on, ani jego rodzina nie są ubezpieczeni.
- Prawo jest prawem. Nie jest to wyjątkowa sytuacja, już od pewnego czasu trafiamy na podobne przypadki. Trzeba jednak pamiętać, że osoby podpisujące umowę powinny były dokładnie przeczytać jej zapis i wiedzieć, jakie mogą być konsekwencje jej nieprzestrzegania - powiedział Mariusz Szymański, rzecznik pomorskiego oddziału NFZ, pytany o przypadek marynarza, który po 13 latach dowiedział się, że nie jest ubezpieczony.
ja, "Dziennik Bałtycki"
- Prawo jest prawem. Nie jest to wyjątkowa sytuacja, już od pewnego czasu trafiamy na podobne przypadki. Trzeba jednak pamiętać, że osoby podpisujące umowę powinny były dokładnie przeczytać jej zapis i wiedzieć, jakie mogą być konsekwencje jej nieprzestrzegania - powiedział Mariusz Szymański, rzecznik pomorskiego oddziału NFZ, pytany o przypadek marynarza, który po 13 latach dowiedział się, że nie jest ubezpieczony.
ja, "Dziennik Bałtycki"