Gawliński: jak człowiek zarobi to mu czasem odwala

Gawliński: jak człowiek zarobi to mu czasem odwala

Dodano:   /  Zmieniono: 
Robert Gawliński (Fot. Karolina Markiewicz/SONY MUSIC) 
Wilki wracają z nową płytą. Po swoje. Robert Gawliński opowiada o tym Annie Gromnickiej, mówi też o mordercach ze sztucerami, biedzie, wolności i polskiej alternatywie.
- Jak człowiek w show-biznesie zarobi już trochę pieniędzy, to czasem mu odwala. Ostatnia nasza płyta „Obrazki” z 2006 r., była zdecydowanie najgorszą, jaką nagraliśmy. Dlatego bardzo się staraliśmy, żeby nowy album zamazał przykre wrażenie po poprzednim – mówił Robert Gawliński w wywiadzie dla „Wprost”. 

Na nowym albumie „Światło i mrok” piosenkarz odwołuje się do symboliki baśni, śpiewa o życiowej harmonii, poszukiwaniu „czystego serca”. Pytany przez Annę Gromnicką o indiański pióropusz na okładce nowej płyty, śpiewy Indian w tle i ekologiczne przesłanie, wokalista odpowiada: - Indianie zawsze kojarzyli mi się z wojownikami i ludźmi totalnie niezależnymi. A oprócz tego pochodzą ze środowiska naturalnych ekologów. Kiedy Indianin zabija zwierzę, modli się do Manitu, żeby dusza zwierzęcia zawędrowała na wieczne pastwiska. A co robi biały człowiek, który i tak już ma za dużo do jedzenia? Strzela tylko po to, by zrobić sobie trofeum ze zwierzęcia. Nie wiem, czy wiesz, ale w Polsce na jednego wilka przypada 400 myśliwych.

Artysta twierdzi, że nowe wydawnictwo jest dowodem, że znalazł swoje miejsce w życiu. Wspomina gorsze chwile, trudne początki zespołu. Moment, w którym wybuchł boom na Wilki, a wraz z nim na zespół spadły popularność i pieniądze:  Dzisiaj mam poczucie, że wreszcie znalazłem swoje miejsce w życiu i w muzyce. Pierwsza płyta Wilków to może był przypadek, druga to poszukiwania rockowe, za które dostaliśmy zjeby od fanów pierwszej, rozstanie z zespołem po trzeciej płycie. Za dużo byliśmy ze sobą, za dużo graliśmy koncertów, za często byliśmy w trasie. To było wyczerpujące nerwowo, przestaliśmy się dogadywać. A poza tym, wiesz, urodziły mi się dzieci, chciałem odpocząć. Chłopaki mieli takie ciśnienie na kasę, chcieli od razu kupować sobie mieszkania, samochody. Tak jest w każdym zespole. A żeby stworzyć dobry zespół na scenie i poza nią, trzeba myśleć o muzykach i o nich dbać.

Robert Gawliński mówi, że długo szukał swojej publiczności: -Pierwszy singel „Nic zamieszkują demony” był właściwie utworem nowofalowym. Byłem zdumiony, że przeszedł niezauważony. Za to „Eroll” stał się wielkim przebojem. Utwór nie o miłości ani o uczuciach, zupełnie od czapy i na pewno nieprzeznaczony dla uszu 13-latek, staje się hitem, a na koncertach pojawia się tłum nastolatek. Dla mnie to był szok. Byłem przerażony. Byłem bliski zaprzestania muzykowania. Nie chciałem takiej publiczności. O czym ja miałem do nich śpiewać? „Eli Lama Sabachtani” w podstawówce? Czego te dziewczynki od nas chciały?

A dla kogo Wilki nagrały nową płytę - „Światło i mrok”? - Nigdy nie kalkulowałem. Tak już wyszło, że kiedyś spotkaliśmy się z szaleństwem w gronie nastolatków. Priorytety zostały napisane i będę musiał się z tym bujać. Będę musiał bronić tego, co jest do obronienia, i tego, co jest w moim życiu najważniejsze. Jeżeli nowy album zostanie odebrany w sposób pozytywny, to będzie znaczyło, że wciąż otaczają mnie ludzie o podobnej wrażliwości. A jeżeli będą mieli mnie w dupie, ja też będę miał ich w dupie, i dalej będę robił swoje.

Cały wywiad, w którym Robert Gawliński ocenia kondycję polskiego show biznesu, opowiada historię Wilków oraz podaje swoją definicję wolności w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”, który od niedzielnego popołudnia (14:00) jest dostępny w formie e-wydania.

Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest też na Facebooku.