Keira Knightley świetnie czuje się w filmach kostiumowych – w długich sukniach i gorsetach. Właśnie zagrała tytułową rolę w „Annie Kareninie” Joego Wrighta.
XIX-wieczne historie wracają do kin, przez ekrany znów przetaczają się królowe z orszakiem, a guwernantki wzdychają do paniczów. Reżyserzy na nowo odczytują klasyczne powieści. „Jane Eyre” w interpretacji Cary’ego Fukunagi czy „Wichrowe wzgórza” według Andrei Arnold stają się refleksjami nad podziałami społecznymi, wykluczeniem ubogich, ścieraniem się dawnych i nowoczesnych systemów wartości.
– Staram się opowiadać o współistnieniu naszych losów narodowych i prywatnych – mówi mi reżyser „Anny Kareniny” Joe Wright. – O momentach, w których popadają one w konflikt, czyjś pomysł na życie kłóci się z historią przez wielkie H, a mechanizmy społeczne sprawiają, że nie możemy sami definiować swojej roli.
– Staram się opowiadać o współistnieniu naszych losów narodowych i prywatnych – mówi mi reżyser „Anny Kareniny” Joe Wright. – O momentach, w których popadają one w konflikt, czyjś pomysł na życie kłóci się z historią przez wielkie H, a mechanizmy społeczne sprawiają, że nie możemy sami definiować swojej roli.
Więcej możesz przeczytać w 46/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.