Bracia Waglewscy znów grają rocka. Fascynację klasyką gatunku słychać na płycie Kim Nowak.
W rodzinie Waglewskich nie wiedzą, co to odpoczynek. Senior rodu Wojciech nagrywa płytę niemal co roku, równie niespokojny duch żyje w jego synach, Fiszu i Emadem. Przez 13 lat od ich pierwszego wspólnego projektu, hiphopowej grupy RHX, pod różnymi szyldami wydali 11 albumów. Nie minął rok od ostatniego, a już mogą się pochwalić kolejnym – ponownie jako Kim Nowak, czyli ich rockowe wcielenie.
Że takie brzmienie nie jest im obce, Fisz i Emade udowodnili już cztery lata temu na nagranej z ojcem „Męskiej muzyce”. O tym, że ciągnie ich w stronę żywego grania, dawali znać jeszcze wcześniej, na koncertach Tworzywa Sztucznego. Jednak dopiero płyta Kim Nowak z 2010 r. w pełni ujawniła ich uwielbienie dla gitarowego brzmienia. Zamiast komputerów i samplerów Waglewscy postawili na klasyczne rockowe instrumentarium. Fisz nie tylko stanął przy mikrofonie, ale też chwycił za bas, Emade zasiadł za perkusją. Skład grupy uzupełnił gitarzysta Michał Sobolewski, który grał w Tworzywie.
Hołd dla gigantów rocka z lat 60. i 70., jaki Waglewscy złożyli tym albumem, nie był jednorazowym kaprysem. Fisz od początku zapewniał, że narodził się zespół, który nie skończy na jednej płycie. Po dwóch latach dotrzymuje słowa.
„Wilka” znów nagrali we trójkę. Nowe piosenki rodziły się na próbach podczas wspólnego grania. W studiu nie korzystali z elektronicznych gadżetów, konsekwentnie stawiając na surowe gitarowe brzmienie. Ale „Wilk” to już nie tylko ukłon w stronę klasyków rocka i bluesa, a Kim Nowak to nie tylko rodzimy odpowiednik popularnego amerykańskiego duetu The Black Keys, do którego często byli porównywani z powodu podobnej retrorockowej stylistyki. Na „Wilku” Waglewscy i Sobolewski grają barwniej, odważniej i z większym rozmachem niż na debiutanckiej płycie. Bywa u nich jak u Davida Lyncha, do którego chętnie się odwołują w wywiadach. Taki klimat buduje m.in. gościnny udział Izabeli Skrybant-Dziewiątkowskiej z Tercetu Egzotycznego – w nagranej z nią piosence „Prosto w ogień” najlepiej słychać ocierający się o kicz perwersyjno-tajemniczy klimat. Ta płyta kojarzy się też z Breakoutem i innymi klasykami polskiego rocka, z gitarową amerykańską alternatywą lat 90. oraz z… Voo Voo.
Na „Wilku” słychać, że Kim Nowak to dla Waglewskich ważny zespół. Jeśli nie ważniejszy od okołohiphopowych przedsięwzięć, na pewno bardziej energetyczny, pełen emocji i zaangażowania.
Że takie brzmienie nie jest im obce, Fisz i Emade udowodnili już cztery lata temu na nagranej z ojcem „Męskiej muzyce”. O tym, że ciągnie ich w stronę żywego grania, dawali znać jeszcze wcześniej, na koncertach Tworzywa Sztucznego. Jednak dopiero płyta Kim Nowak z 2010 r. w pełni ujawniła ich uwielbienie dla gitarowego brzmienia. Zamiast komputerów i samplerów Waglewscy postawili na klasyczne rockowe instrumentarium. Fisz nie tylko stanął przy mikrofonie, ale też chwycił za bas, Emade zasiadł za perkusją. Skład grupy uzupełnił gitarzysta Michał Sobolewski, który grał w Tworzywie.
Hołd dla gigantów rocka z lat 60. i 70., jaki Waglewscy złożyli tym albumem, nie był jednorazowym kaprysem. Fisz od początku zapewniał, że narodził się zespół, który nie skończy na jednej płycie. Po dwóch latach dotrzymuje słowa.
„Wilka” znów nagrali we trójkę. Nowe piosenki rodziły się na próbach podczas wspólnego grania. W studiu nie korzystali z elektronicznych gadżetów, konsekwentnie stawiając na surowe gitarowe brzmienie. Ale „Wilk” to już nie tylko ukłon w stronę klasyków rocka i bluesa, a Kim Nowak to nie tylko rodzimy odpowiednik popularnego amerykańskiego duetu The Black Keys, do którego często byli porównywani z powodu podobnej retrorockowej stylistyki. Na „Wilku” Waglewscy i Sobolewski grają barwniej, odważniej i z większym rozmachem niż na debiutanckiej płycie. Bywa u nich jak u Davida Lyncha, do którego chętnie się odwołują w wywiadach. Taki klimat buduje m.in. gościnny udział Izabeli Skrybant-Dziewiątkowskiej z Tercetu Egzotycznego – w nagranej z nią piosence „Prosto w ogień” najlepiej słychać ocierający się o kicz perwersyjno-tajemniczy klimat. Ta płyta kojarzy się też z Breakoutem i innymi klasykami polskiego rocka, z gitarową amerykańską alternatywą lat 90. oraz z… Voo Voo.
Na „Wilku” słychać, że Kim Nowak to dla Waglewskich ważny zespół. Jeśli nie ważniejszy od okołohiphopowych przedsięwzięć, na pewno bardziej energetyczny, pełen emocji i zaangażowania.
Więcej możesz przeczytać w 46/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.