Pozostałe państwa członkowskie zastrzegły jednak, że Portugalia nie ma prawa wydawać ośmiu Białorusinom z Aleksandrem Łukaszenką na czele, uznanym przez nie za persona non grata, wiz Schengen uprawniających do poruszania się po niemal całym obszarze Unii Europejskiej. Może przyznawać im jedynie wizy narodowe uprawniające do podróży do samej Portugalii.
14 unijnych rządów podjęło taką decyzję po wielogodzinnych obradach w Brukseli rady ministrów spraw zagranicznych, która próbowała znaleźć kompromisowe rozwiązanie wychodzące naprzeciw zastrzeżeniom Lizbony, obiecując "przegląd" zasad tego rodzaju sankcji do końca roku. Nie przekonało to jednak Portugalii.
Na wniosek Szwecji skrócono też pierwotną listę ponad 50 dygnitarzy do ośmiu, obejmującej, według dyplomatów, tylko Łukaszenkę i czołowe osobistości jego reżymu. Ułatwiłoby to przyłączenie się do zakazu Polsce, Litwie i Łotwie, które sygnalizowały, że będzie im trudno całkowicie zerwać z sąsiednią Białorusią wszelkie oficjalne kontakty nawet średniego szczebla.
Ale cytowani dyplomaci unijni byli wyraźnie zakłopotani, kiedy dziennikarze pytali ich, czy oczekują przyłączenia się kandydatów do tej inicjatywy. Przyznawali, że trudno wymagać od krajów kandydujących solidarności z 14 państwami członkowskimi, skoro nie chciała jej okazać Portugalia.
Rząd w Lizbonie obawiał się, że jego przyłączenie się do decyzji o zakazie wydawania wiz do tego stopnia rozjuszy Łukaszenkę, że Mińsk zablokuje przygotowania do mającej się odbyć za dwa tygodnie w Porto konferencji ministerialnej Organizacji Współpracy i Bezpieczeństwa w Europie (OBWE).
Zredagowany w ubiegłym tygodniu przez ambasadorów Piętnastki w Brukseli tekst decyzji przewidywał odstępstwa od reguły i wydawanie wiz delegatom Białorusi udającym się na spotkania międzynarodowe, jeżeli leży to w interesie Unii. Kraj-gospodarz takiego spotkania mógłby poprosić Unię o zgodę na takie odstępstwo, ale każde inne państwo członkowskie miałby prawo to zawetować.
Portugalczycy przeciwstawiając się decyzji pozostałych państw UE mieli w pamięci złe doświadczenia z podobnym zakazem wiz dla prominentów z Zimbabwe. Kiedy pod naciskiem swoich byłych kolonii, Angoli i Mozambiku, chcieli doprowadzić do zaproszenia delegacji Zimbabwe na konferencję ministerialną Unii z południowoafrykańską organizacją regionalną SADEC, Wielka Brytania odmówiła zgody na to zaproszenie prominentów z Zimbabwe do Europy i konferencja musiała się odbyć w Maputo. Decyzja zakazująca wjazdu na teren UE ośmiu prominentom białoruskim ma na celu - po latach pobłażliwości wobec Łukaszenki - pokazanie mu, że przesadził, wciąż ograniczając swobody demokratyczne na Białorusi i odmawiając współpracy z misją OBWE w Mińsku. Władze białoruskie kilkakrotnie odmawiały przedłużenie wiz szefom tej misji, co było równoznaczne z ich wydalaniem z Białorusi.
Decyzję tą umocniła także postawa Łukaszenki, starającego się za wszelką cenę o czeską wizę, która umożliwiłaby mu wzięcie udziału w spotkaniu przywódców NATO i państw partnerskich, które ma się odbyć w piątek, nazajutrz po szczycie NATO w Pradze. Łukaszenka nie cofnął się nawet przed groźbami pod adresem czeskich władz. W końcu, naciskane przez USA i kilku sojuszników z Europy Zachodniej, Czechy odmówiły wizy Łukaszence. "Nie możemy nie podjąć żadnej decyzji, bo w ten sposób pokazalibyśmy, że mniej przejmujemy się demokracją i prawami człowieka niż kraj kandydujący do Unii i zostawilibyśmy Czechy samym sobie" - mówił w czasie wtorkowych obrad Rady UE jeden z przysłuchujących się im unijnych dyplomatów.
em, pap