Zdaniem dziennikarza Bronisława Wildsteina informacja o spotkaniu wydawcy z rzecznikiem rządu na dzień przed publikacją w innym kraju skompromitowałyby wydawcę „w sposób ostateczny”. - A jak jest w Polsce? Widać gołym okiem. Fakt, że wydawca spotyka się po północy z rzecznikiem rządu, tuż przed publikacją tekstu o sprawie, która może zagrozić gabinetowi Donalda Tuska, o czymś świadczy - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską Wildstein.
Do spotkania Grzegorza Hajdarowicza z Pawłem Grasiem przed domem rzecznika na ul. Wiejskiej doszło na dzień przed publikacją tekstu "Trotyl na wraku tupolewa" w nocy z 29 na 30 października o godzinie 1:30. Informację potwierdził rzecznik prasowy rządu. W ocenie Hajdarowicza informacja przekazana przez niego rzecznikowi rządu zaszokowała go. Dodał, że Graś nie prosił go o wstrzymanie publikacji.
- Wyrzucenie Cezarego Gmyza, Tomasza Wróblewskiego to czystka, próba zastraszenia inaczej myślących. Radzę spojrzeć jak wyglądała "Rzeczpospolita" w momencie przejęcia jej przez Hajdarowicza, a jaka jest teraz - mówił Wildstein. - To, co zostało zrobione, będzie czarną kartą w historii polskiego dziennikarstwa. A ci, którzy zachęcali do nagonki na Czarka, powinni zostać wpisani na polską listę hańby - dodał.
- Już wcześniej były naciski by w „Rz” nie publikować skandalicznych, kompromitujących MSZ informacji o tym, że ministerstwo przekazało w ręce białoruskich władz materiały, które mogą zostać użyte przeciw tamtejszej opozycji. Ale nie chcę tego tematu drążyć. Nie pracuję w "Rzeczpospolitej" od momentu przejęcia jej przez Hajdarowicza - zaznaczył Wildstein.
ja, Wirtualna Polska
- Wyrzucenie Cezarego Gmyza, Tomasza Wróblewskiego to czystka, próba zastraszenia inaczej myślących. Radzę spojrzeć jak wyglądała "Rzeczpospolita" w momencie przejęcia jej przez Hajdarowicza, a jaka jest teraz - mówił Wildstein. - To, co zostało zrobione, będzie czarną kartą w historii polskiego dziennikarstwa. A ci, którzy zachęcali do nagonki na Czarka, powinni zostać wpisani na polską listę hańby - dodał.
- Już wcześniej były naciski by w „Rz” nie publikować skandalicznych, kompromitujących MSZ informacji o tym, że ministerstwo przekazało w ręce białoruskich władz materiały, które mogą zostać użyte przeciw tamtejszej opozycji. Ale nie chcę tego tematu drążyć. Nie pracuję w "Rzeczpospolitej" od momentu przejęcia jej przez Hajdarowicza - zaznaczył Wildstein.
ja, Wirtualna Polska