Tankowiec zalał Hiszpanię

Tankowiec zalał Hiszpanię

Dodano:   /  Zmieniono: 
Północno-zachodnie wybrzeża Hiszpanii są zanieczyszczone na odcinku już prawie 300 km ropą, która wyciekła z tankowca.
Ropa pokryła powierzchnię 6,5 mln metrów kwadratowych, w tym 90 plaż. Fale wzburzonego morza pędzą ku brzegowi olbrzymią plamę oleju. Ma ona powierzchnię 7800 km kw. i może dotrzeć również do  wybrzeży Portugalii. I tam i w Hiszpanii prowadzi się intensywnie działania zabezpieczające.

Oczyszczanie skażonego rejonu będzie trwało co  najmniej pół roku. Rejon ten zostanie ogłoszony strefą klęski żywiołowej. Straty w samej Hiszpanii szacuje się na prawie 150 mln euro.

Wicepremier Mariano Rajoy bronił decyzji odholowania tankowca na  pełne morze, zamiast opróżnić jego zbiorniki w którymś z portów hiszpańskich. Gdyby wybrano inne rozwiązanie, mogłoby dojść do  jeszcze większej katastrofy - twierdził.

Od zatonięcia tankowca, w odległości 250 km od wybrzeża, nie  wydostała się z niego nowa porcja ropy. Według ocen, w sumie wypłynęło jej do morza 10-15 tys. ton. Statek przewoził ok. 77 tys. ton ropy. Jest szansa, że ropa w zbiornikach zatopionego tankowca zestali się i nie wypłynie na powierzchnię.

Na "wybrzeżu śmierci" w Galicii tysiące ratowników i żołnierzy walczą ze skażeniem ropą. Rozstawiono dodatkowe zapory, uniemożliwiające jej rozprzestrzenianie się. W pracach pomagają specjalistyczne statki z Francji i Holandii. Dołączają się również miejscowi rybacy, którzy w miejscowości Arousa utworzyli zaporę ze  swych łodzi.

Na wybrzeżu zebrano już setki martwych lub zabrudzonych ropą ptaków wodnych. W skażonym ropą regionie może zginąć 40 proc. ptaków.

W Portugalii okręty marynarki wojennej i samoloty kontrolują wielką plamę oleju na morzu. Z powodu burzliwej pogody na wodzie nic nie da się zrobić. Dopiero na lądzie możliwa będzie walka z  zanieczyszczeniem, jeśli ropa dotrze do niego - powiedział admirał Vidal Abreu w Lizbonie. Ale stanie się to najwcześniej za dwa dni.

Hiszpania podjęła już kroki prawne przeciwko greckiemu armatorowi, właścicielowi "Prestige". Od firmy, w której ubezpieczono statek, zażądała 60 mln euro na pokrycie pierwszych szkód.

mg, pap