- Bez względu na ewentualne ofiary śmiertelne wśród posłów, czy najwyższych władz odczulibyśmy to tak samo, jak skutki katastrofy smoleńskiej - powiedział wp.pl płk Leszek Artemiuk ze Stowarzyszenia Polskich Specjalistów Bombowych, komentując informacje o udaremnionym planie ataku na Sejm.
- Poraża mnie naiwność tego człowieka, wykładowcy z tytułem doktora, który popełnił tak rażące błędy - powiedział płk Artemiuk, odnosząc się do Brunona K., podejrzanego o planowanie zamachu. W rozmowie z Wirtualną Polską ekspert przyznał, że niedoszły zamachowiec mógł być inspirowany przez inne osoby. - Ale nie przesądzam, czy tak było, trzeba mieć więcej informacji, żeby stwierdzić to z całą pewnością - dodał Artemiuk.
"Odczulibyśmy to jak skutki katastrofy smoleńskiej"
Ekspert dodał, że jeśli - zgodnie z planami podejrzanego, o których informowali śledczy - przed Sejmem eksplodowałby samochód z 4 tonami materiałów wybuchowych, to byłby to sukces organizatorów zamachu, nawet jeśli Sejm nie ucierpiałby w wyniku eksplozji. - To byłby sygnał, że Polska jest krajem zdestabilizowanym, że takie zagrożenia są możliwe, a państwo musi wykładać ogromne pieniądze na prewencję i zabezpieczania. Bez względu na ewentualne ofiary śmiertelne wśród posłów, czy najwyższych władz odczulibyśmy to tak samo, jak skutki katastrofy smoleńskiej - wskazał pułkownik.
"Dziwi dobre samopoczucie Leszka Millera"
Artemiuk ocenił, że prewencyjne zabezpieczenie Sejmu stoi na bardzo niskim poziomie. - Dlatego dobre samopoczucie byłego premiera Leszka Millera, który zapewniał w mediach, że w sejmie czuje się bezpiecznie, budzi zdziwienie - powiedział w rozmowie z wp.pl ekspert.
Udaremniony zamach
ABW i prokuratura poinformowały, że udaremniono planowany zamach na najwyższe polskie władze. Celem ataku miał być budynek Sejmu. Zamach miał zostać przeprowadzony, gdy w parlamencie znajdowaliby się posłowie, premier oraz prezydent. Główny podejrzany - Brunon K. - chciał zdetonować pod Sejmem 4 tony ładunków wybuchowych, umieszczone w samochodzie.
Kara: do 5 lat więzienia
Mężczyzna został oskarżony o przygotowywanie się do usunięcia przemocą konstytucyjnych organów RP oraz przygotowywanie do sprowadzenia zagrożenia na życie i mienie w wielkiej skali. Podejrzany częściowo przyznał się do winy. To 45-letni pracownik Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Mężczyzna został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.
Znaleziono materiały wybuchowe i broń
W trakcie śledztwa funkcjonariusze ABW przeszukali kilkanaście lokali w całej Polsce. Znaleźli m.in. materiały wybuchowe, w tym heksogen, pentryt, trotyl i proch, a także detonatory, elektryczne zapalniki samodziałowe i lonty. Znaleziono także kamizelki kuloodporne, snajperskie stroje maskujące, kilkanaście sztuk broni oraz wiele sztuk amunicji. Śledczy przechwycili także publikacje saperskie i pirotechniczne oraz tablice rejestracyjne.
"Jego zdaniem, nie rządzą prawdziwi Polacy"
Główny podejrzany przyznał, że działał "pod wpływem sugestii innych osób". Podejrzany nie należy do żadnej partii, nie jest związany z żadną organizacją polityczną. Twierdzi, że kierował się przesłankami nacjonalistycznymi. Podejrzany oświadczył, że aktualna sytuacja społeczna i gospodarcza kraju zmierza w złym kierunku z uwagi na fakt, że władze w Polsce sprawują osoby, które on ocenia jako obce. - Nie są to jego zdaniem prawdziwi Polacy - mówili śledczy.
Werbował i szkolił innych
Zatrzymany przyznał się do przeprowadzania próbnych detonacji oraz do werbowania i szkolenia innych osób. Według śledczych, pomysłodawcą zamachu był zatrzymany, który zwerbował jeszcze cztery inne osoby. Nie wiadomy, czy te osoby zostały zatrzymane. Być może byli to funkcjonariusze służb specjalnych, którzy dali się zwerbować w ramach prowadzonych czynności.
Nie ustalono, by podejrzany miał powiązania z zagranicznymi organizacjami terrorystycznymi. Główny podejrzany nie był badany psychiatrycznie, neurologicznie ani odwykowo.
W toku śledztwa zatrzymano także dwie inne osoby, którym postawiono zarzut nielegalnego posiadania broni.
zew, TVP Info, wp.pl
"Odczulibyśmy to jak skutki katastrofy smoleńskiej"
Ekspert dodał, że jeśli - zgodnie z planami podejrzanego, o których informowali śledczy - przed Sejmem eksplodowałby samochód z 4 tonami materiałów wybuchowych, to byłby to sukces organizatorów zamachu, nawet jeśli Sejm nie ucierpiałby w wyniku eksplozji. - To byłby sygnał, że Polska jest krajem zdestabilizowanym, że takie zagrożenia są możliwe, a państwo musi wykładać ogromne pieniądze na prewencję i zabezpieczania. Bez względu na ewentualne ofiary śmiertelne wśród posłów, czy najwyższych władz odczulibyśmy to tak samo, jak skutki katastrofy smoleńskiej - wskazał pułkownik.
"Dziwi dobre samopoczucie Leszka Millera"
Artemiuk ocenił, że prewencyjne zabezpieczenie Sejmu stoi na bardzo niskim poziomie. - Dlatego dobre samopoczucie byłego premiera Leszka Millera, który zapewniał w mediach, że w sejmie czuje się bezpiecznie, budzi zdziwienie - powiedział w rozmowie z wp.pl ekspert.
Udaremniony zamach
ABW i prokuratura poinformowały, że udaremniono planowany zamach na najwyższe polskie władze. Celem ataku miał być budynek Sejmu. Zamach miał zostać przeprowadzony, gdy w parlamencie znajdowaliby się posłowie, premier oraz prezydent. Główny podejrzany - Brunon K. - chciał zdetonować pod Sejmem 4 tony ładunków wybuchowych, umieszczone w samochodzie.
Kara: do 5 lat więzienia
Mężczyzna został oskarżony o przygotowywanie się do usunięcia przemocą konstytucyjnych organów RP oraz przygotowywanie do sprowadzenia zagrożenia na życie i mienie w wielkiej skali. Podejrzany częściowo przyznał się do winy. To 45-letni pracownik Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Mężczyzna został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.
Znaleziono materiały wybuchowe i broń
W trakcie śledztwa funkcjonariusze ABW przeszukali kilkanaście lokali w całej Polsce. Znaleźli m.in. materiały wybuchowe, w tym heksogen, pentryt, trotyl i proch, a także detonatory, elektryczne zapalniki samodziałowe i lonty. Znaleziono także kamizelki kuloodporne, snajperskie stroje maskujące, kilkanaście sztuk broni oraz wiele sztuk amunicji. Śledczy przechwycili także publikacje saperskie i pirotechniczne oraz tablice rejestracyjne.
"Jego zdaniem, nie rządzą prawdziwi Polacy"
Główny podejrzany przyznał, że działał "pod wpływem sugestii innych osób". Podejrzany nie należy do żadnej partii, nie jest związany z żadną organizacją polityczną. Twierdzi, że kierował się przesłankami nacjonalistycznymi. Podejrzany oświadczył, że aktualna sytuacja społeczna i gospodarcza kraju zmierza w złym kierunku z uwagi na fakt, że władze w Polsce sprawują osoby, które on ocenia jako obce. - Nie są to jego zdaniem prawdziwi Polacy - mówili śledczy.
Werbował i szkolił innych
Zatrzymany przyznał się do przeprowadzania próbnych detonacji oraz do werbowania i szkolenia innych osób. Według śledczych, pomysłodawcą zamachu był zatrzymany, który zwerbował jeszcze cztery inne osoby. Nie wiadomy, czy te osoby zostały zatrzymane. Być może byli to funkcjonariusze służb specjalnych, którzy dali się zwerbować w ramach prowadzonych czynności.
Nie ustalono, by podejrzany miał powiązania z zagranicznymi organizacjami terrorystycznymi. Główny podejrzany nie był badany psychiatrycznie, neurologicznie ani odwykowo.
W toku śledztwa zatrzymano także dwie inne osoby, którym postawiono zarzut nielegalnego posiadania broni.
zew, TVP Info, wp.pl