Kłótnia o metro

Dodano:   /  Zmieniono: 
-To zemsta na warszawiakach za wybory - skomentował Lech Kaczyński odrzucenie poprawki do budżetu, przewidującej m.in. środki na metro. -To spiskowa teoria - odpowiada premier.
Sejm w sobotę nie przyznał Warszawie 100 mln złotych na  kontynuację budowy metra i 2 mln złotych na budowę trasy szybkiego ruchu łączącej Aleje Jerozolimskie z lotniskiem Okęcie mimo ostrego sprzeciwu opozycji, a szczególnie posła PiS Jarosława Kaczyńskiego, brata warszawskiego prezydenta.

"Pieniądze na metro oczywiście są, dlatego że zawarte są w  kontrakcie regionalnym. Kontrakt regionalny to jest pewna umowa, którą podpisują wszystkie województwa. I teraz od zdolności i  skuteczności pana prezydenta Kaczyńskiego zależy, ile środków w  tym kontrakcie regionalnym wynegocjuje na budowę metra. Musi negocjować z marszałkiem województwa mazowieckiego, bo tak wymaga procedura. No, ale życzmy panu Kaczyńskiemu powodzenia -  powiedział Miller w radiowych Sygnałach Dnia PR 1. - Żadne negocjacje nie są łatwe, oczywiście".

"To jest zachowanie polegające po prostu na najzwyczajniejszej zemście, oczywiście nie osobiście nade mną, bo sobie pewnie będę dawał radę z metrem, jak i bez metra" - ocenia prezydent Lech Kaczyński sobotnią decyzję Sejmu. Jego zdaniem, to "zemsta nad 1 mln 650 tys. warszawiaków". Gdyby stolicą rządził kandydat SLD-UP Marek Balicki to "na 100 proc. wynik głosowań byłby inny", uważa.

"Nikt się na niczym nie mści. To jest poetyka pana prezydenta Kaczyńskiego, który twierdzi, że Sejm się zemścił, czy - jak lepiej oczywiście pasuje panu Kaczyńskiemu - SLD się zemścił, czy  ja się zemściłem - mówi na to Leszek Miller. - Dzisiaj już widać, że prezydent Kaczyński szkodzi mieszkańcom Warszawy i miastu, co zresztą było do przewidzenia biorąc pod  uwagę osobowość tego polityka, znanego ze skłonności do rozmaitego awanturnictwa. Szkodzi dlatego, że od samego początku przyjmuje konfrontacyjny styl postępowania i jak zwykle przecież od lat stara się wyznawać spiskową teorię dziejów. Panu Kaczyńskiemu, jak i zresztą drugiemu panu Kaczyńskiemu, jak tlenu potrzeba czającego się za węgłem jakiegoś wroga, który rzekomo torpeduje wszystkie działania i na którego można zwalić swoją nieudolność i  niepowodzenia. Kiedyś to był Lech Wałęsa, potem Mieczysław Wachowski, Adam Michnik. Rozmaici agenci i rzekomi szpiedzy. Teraz to jest SLD".

em, pap