Według ratowników turysta zginął na skutek upadku po zlodowaciałym stoku z Jarząbczego Wierchu na dno doliny. Przypuszczalnie turysta pośliznął się na szczycie lub grani.
21- i 23-latek przyjechali z Warszawy do Zakopanego 1 listopada rano. Właśnie tego dnia po raz ostatni telefonowali do domu. Powiedzieli, że są w górach i już więcej nie skontaktowali się z rodzinami.
1 listopada warszawiacy byli kontrolowani przez patrol Straży Granicznej na szlaku między Grzesiem a Rakoniem w Tatrach Zachodnich. Przez pewien czas młodzi ludzie szli razem z pogranicznikami i rozstali się na Rakoniu. Zamierzali kontynuować wycieczkę na Wołowiec.
Młodzi warszawiacy byli poszukiwani przez ratowników od 4 listopada. Akcję przerywano tylko w te dni, gdy poszukiwania uniemożliwiała zła pogoda.
W ostatnim czasie próby odszukania drugiego z warszawiaków podjął się detektyw Krzysztof Rutkowski, który po sprawdzeniu szpitali, aresztów i innych podobnych miejsc na Słowacji doszedł do wniosku, że Mariusz W. zginął w Tatrach.
Nadal nie udało się wyjaśnić losu innego zaginionego - 19- letniego turysty z Poznania, który 5 października prawdopodobnie wyruszył w Tatry i od tego czasu wszelki ślad po nim zaginął.
sg, pap