Polski chorobobiznes

Polski chorobobiznes

Dodano:   /  Zmieniono: 
420 zł płaci rocznie każdy pracujący Polak na osoby wyłudzające zwolnienia lekarskie. Żadnej instytucji nie zależy na przyłapaniu oszustów.
Ledwie Piotr Kruczkowski został zaprzysiężony na prezydenta Wałbrzycha, na zwolnienie lekarskie poszła Barbara Wojcieszonek, skarbnik poprzedniego zarządu miasta. Jolanta Ukleja, sekretarz zarządu Radomia, zwolnienie lekarskie przedstawiła dwie godziny po wręczeniu jej wymówienia. Rozchorował się też były wiceprezydent Radomia Grzegorz Skwarczyński. Lekarza łódzkiego pogotowia, zamieszanego w aferę łowców skór, któremu prokuratura zarzuciła nieudzielenie pomocy 18 pacjentom, nie można zwolnić z pracy, bo po przedstawieniu zarzutów nagle się rozchorował. Urzędnicy, którzy natychmiast chorują, gdy okazuje się, że tracą stanowiska, to tylko cząstka dwumilionowej armii symulantów wyłudzającej co roku zwolnienia lekarskie. Wielu z nich podczas rzekomej choroby pracuje na czarno, remontuje mieszkania bądź spędza urlop za granicą. Zwolnienie lekarskie pełni funkcję zasiłku socjalnego.

Kiedy w styczniu 1996 r. Aleksander Kwaśniewski objął stanowisko prezydenta RP, jeszcze przez pół roku pracownikiem jego kancelarii (w randze sekretarza stanu) był Mieczysław Wachowski, szef gabinetu prezydenta Lecha Wałęsy. Przez te pół roku Wachowski był na zwolnieniu lekarskim. Po zmianie ekipy rządzącej w październiku 2001 r. nagle zachorowało kilkuset urzędników we wszystkich szesnastu urzędach wojewódzkich. Po wyborach samorządowych w 1998 r. do lekarzy udało się kilkadziesiąt tysięcy urzędników. Rozchorował się wówczas m.in. prezydent Skarżyska-Kamiennej Sylwester Miernik oraz jego zastępcy - Waldemar Paluch, Henryk Gruszka. Zwolnienia lekarskie przedstawili także sekretarz zarządu miasta Wojciech Raczyński oraz skarbnik Dorota Kowlaczyk. Witold Strobel, były rzecznik wojewody warmińsko-mazurskiego, był na zwolnieniu od listopada 2001 r. do czerwca 2002. Grzegorz Kierozalski, były dyrektor gabinetu wojewody warmińsko-mazurskiego, chorował od 30 października 2001 r. do 17 maja 2002 r. Nowy wojewoda powiadomił ZUS, że podejrzewa symulowanie choroby. Po przeprowadzeniu kontroli, obu urzędników udało się zwolnić. Cóż z tego, skoro odwołali się do sądu pracy, a ten nakazał wypłacić im odszkodowanie w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia.

Podatek chorobowy

W ubiegłym roku Polacy chorowali 155,2 mln dni, co oznacza, że każdy pracujący przebywał na zwolnieniu 11 dni. W 1998 r. Polacy chorowali ponad 252 mln dni - to był światowy rekord. Innymi słowy, codziennie na zwolnieniu lekarskim przebywa armia 600 tys. osób (rekord padł w 1998 r. - milion). Rocznie zwolnienia lekarskie kosztują podatników prawie 6 mld zł, czyli mniej więcej tyle, ile z budżetu wydaje się na szkolnictwo wyższe. To tak, jakby każdy pracujący Polak musiał zapłacić dodatkowy podatek w wysokości 420 zł rocznie (tyle przypadnie na jedno gospodarstwo rolne w Polsce z unijnych dopłat bezpośrednich na rolnictwo). Ten podatek płacą pracodawcy, którzy uczciwie rozliczają się z fiskusem oraz pracownicy, których płace są wskutek tego wyżej opodatkowane (m.in. składką na fundusz chorobowy).

Na zasiłki chorobowe wydawaliśmy w ostatnich latach prawie 3,7 proc. PKB. Proporcjonalnie było to 250 proc. tego, co wydają na te zasiłki inne kraje OECD. W przeliczeniu na mieszkańca zwolnienia chorobowe kosztują polskich podatników cztery razy więcej niż Czechów i Węgrów. Obciążenie budżetu państwa zasiłkami chorobowymi można wręcz traktować jako wydatek sztywny.

Wspólnicy przestępstwa

W przestępstwie wystawiania zwolnień lekarskich ludziom, którym się to nie należy, uczestniczy ponad 100 tys. lekarzy - wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Fundacji Batorego (w ramach programu "Przeciw korupcji") oraz z badań Pentora na zlecenie "Wprost". Mimo ogromnej skali chorobobiznesu, w 2001 r. zasiłki chorobowe wstrzymano tylko 44,4 tys. osób, które korzystały z lewych zwolnień lekarskich. Oznacza to, że zaledwie co pięćdziesiąta osoba wyłudzająca zwolnienia lekarskie jest na tym przyłapywana. Jeszcze gorzej wyglądają wyniki kontroli lekarzy, którzy wystawiają lewe zwolnienia. W 2001 r. uprawnienia do wydawania zwolnień cofnięto tylko sześciu lekarzom! Mamy więc do czynienia z przestępstwem doskonałym. Gdy w ubiegłym roku przeprowadzono kontrolę w poznańskim oddziale ZUS, okazało się, że co czwarty lekarz wystawiał tu fikcyjne zwolnienia. Winnych ukarano jedynie upomnieniem. Ani jeden z nie odpowiadał materialnie. Ci, których przyłapano po raz kolejny, nie zostali ukarani zakazem wykonywania zawodu.

Wystawianie lewych zwolnień lekarskich jest możliwe, gdyż kasy chorych nie zbierają danych, ile zwolnień wystawiają poszczególni lekarze. Gdyby gromadzono takie informacje, byłaby podstawa, by nie podpisywać kontraktów z lekarzami wystawiającymi najwięcej zwolnień. Kasy chorych nie były zainteresowane stworzeniem systemu rejestracji zwolnień, bo zasiłki płaci ZUS. Z kolei ZUS nie ma prawa żądać od kas chorych, by nie podpisywały kontraktów z nieuczciwymi lekarzami. Skoro nikt nie ponosi odpowiedzialności, patologia trwa.

Janina Blikowska

Jak zwalczyć chorobowe oszustwo? Pełny tekst w najnowszym, 1046 numerze tygodnika Wprost, w sprzedaży od poniedziałku 9 grudnia.

W numerze także: Ludzkie zwłoki potrzebne na gwałt (Szefowie ośrodków anatomicznych: wkrótce studenci nie będą mogli poznawać tajemnic ludzkiego ciała, a lekarze trenować przeprowadzania skomplikowanych operacji.)