"Chcę przyczynić się do zakończenia rządów obecnej administracji. Uważam, że jej polityka musi być zmieniona. Ale uważam, że najlepszą metodą przyczynienia się do tego będzie moje niekandydowanie tym razem" - dodał były wiceprezydent.
Al Gore, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych za kadencji Billa Clintona, był kandydatem demokratów w ostatnich wyborach prezydenckich w 2000 roku. Mimo że miał łącznie więcej głosów niż George Bush, przegrał, bowiem jego oponent zdobył poparcie w większej ilości stanów.
Były wiceprezydent był w ostatnich miesiącach bardzo aktywny, często zabierał publicznie głos. Błyskawicznie pociągnęło to za sobą spekulacje, że w ten sposób przygotowuje się do udziału w wyborach prezydenckich zaplanowanych na 2004 rok.
Oczekiwano, że Gore postara się zdyskontować swą popularność i wydawał się być niemal murowanym kandydatem do prezydenckiej nominacji z ramienia Partii Demokratycznej.
Jak spekuluje agencja Reutera, walka o demokratyczną nominację rozegra się pomiędzy trzema senatorami: Johnem Kerry'em, Johnem Edwardsem i Josephem Liebermanem, deputowanym z Izby Reprezentantów, Richardem Gephardtem oraz gubernatorem ze stanu Vermont, Howardem Deanem.
sg, pap