Rządząca koalicja socjaldemokratów i Zielonych chciała dzięki tej ustawie ułatwić osiedlanie się cudzoziemców w Niemczech. Chodziło zwłaszcza o bezproblemowe zatrudnianie na stałe potrzebnych specjalistów i sprowadzanie ich rodzin.
Trybunał uznał za uzasadnioną skargę chadeckiej opozycji, która argumentowała, że w Bundesracie (izbie wyższej parlamentu) ustawa przeszła w marcu tego roku tylko wskutek niewłaściwego obliczenia głosów.
W skład Bundesratu wchodzą przedstawiciele rządów krajowych, ale nie mają oni indywidualnego prawa głosu i powinni głosować jednolicie w imieniu swego kraju związkowego. Liczba przedstawicieli (i głosów) każdego landu w Bundesracie jest zróżnicowana - od trzech do sześciu.
Podczas głosowania nad ustawą imigracyjną przewodniczący Bundesratu, socjaldemokratyczny burmistrz-szef rządu Berlina Klaus Wowereit uznał, że wszystkie cztery przypadające na Brandenburgię głosy były "za", gdyż tak głosował krajowy premier Manfred Stolpe (SPD). Wowereit zlekceważył w ten sposób fakt, że zastępca Stolpego, chadek Joerg Schoenbohm, głosował przeciw ustawie.
Wowereit powinien uznać głosy Brandenburgii za nieważne, ponieważ jej przedstawiciele głosowali niejednomyślnie, co jest niezgodne z konstytucją - brzmi orzeczenie Trybunału. W orzeczeniu podkreślono, że Trybunał nie zajmował się oceną treści ustawy. Nowa ustawa imigracyjna uważana jest za jedną z najważniejszych inicjatyw ustawodawczych koalicji SPD i Zielonych. Założeniem nowej ustawy było zniesienie obowiązującego od 1973 r. zakazu podejmowania przez cudzoziemców spoza Unii Europejskiej pracy w Niemczech. Autorzy ustawy uprościli przepisy, regulujące osiedlanie się obcokrajowców na terenie Niemiec.
Nowa ustawa przewiduje też daleko idącą pomoc państwa i samorządów w integrowaniu obcokrajowców. Liberalizacja przepisów imigracyjnych spotkała się z szerokim poparciem niemieckich Kościołów (katolickiego i ewangelickiego) oraz organizacji gospodarczych.
Chadecy uważają natomiast, że socjaldemokraci i Zieloni dążą do przekształcenia Niemiec w "wielokulturowe" społeczeństwo kosztem niemieckiego systemu wartości. Liberalizacja przepisów doprowadzi - ich zdaniem - do niekontrolowanego napływu obcokrajowców i tym samym do etnicznych konfliktów oraz dalszego pogorszenia sytuacji na rynku pracy. Zdaniem CDU/CSU Niemcy nie są obecnie i nie będą też w przyszłości krajem imigracyjnym. W Niemczech mieszka obecnie ponad siedem milionów obcokrajowców, co stanowi blisko 9 proc. ludności kraju.
Mimo zablokowania ustawy przez Trybunał Konstytucyjny, rząd kanclerza Gerharda Schroedera nie rezygnuje z planów jej urzeczywistnienia. Minister spraw wewnętrznych Otto Schily poinformował w środę, że koalicja rządowa już w styczniu wniesie ponownie pod obrady parlamentu identyczny projekt ustawy. "Nie przewidujemy zmian w tekście ustawy, ponieważ uważamy ją za bardzo dobrą" - powiedział Schily.
Na konferencji prasowej po orzeczeniu trybunału Schily zapowiedział, że koalicja rządowa podejmie negocjacje z chadecką opozycją w celu wypracowania na forum parlamentarnej komisji rozjemczej kompromisowego rozwiązania.
"Jesteśmy gotowi do rozmów", powiedział na to chadecki ekspert ds. imigracji, krajowy premier Saary Peter Mueller. Podkreślił on jednak, że CDU nie pozwoli na otwarcie granic dla imigracji zarobkowej ze względu na czteromilionową armię niemieckich bezrobotnych. Przyszła ustawa powinna - jego zdaniem - ograniczać napływ uchodźców oraz koncentrować się na integracji już mieszkających w Niemczech obcokrajowców, zamiast ściągać do Niemiec nowe grupy cudzoziemców.
em, pap