W sobotę przed południem PAP nie udało się skontaktować z rzecznikiem Prokuratury Okręgowej. Fakt postawienia zarzutów potwierdził natomiast były dyrektor śląskiej kasy. Według Sośnierza prawo nie pozwala kasom chorych bezpośrednio zarabiać na reklamach, ponieważ są one organizacjami non-profit. To byłaby działalność gospodarcza, zabroniona kasom. Ale ponieważ mieliśmy świadomość, że powierzchnię reklamową kart można sprzedać, odstąpiliśmy tę możliwość dostawcy kart, w zamian kupując je taniej" -powiedział Sośnierz.
Dzieki temu kasa nie tylko nie straciła, ale wręcz zaoszczędziła. Zamiast kupić karty po 4 zł za sztukę, kasa kupiła je za 3 zł. Dało to oszczędność ok. 5,5 mln zł. Następnie - jak powiedział Sośnierz - zmieniono warunki kontraktu, oszczędzając jeszcze dodatkowo 200 tys. zł.
Jak pisała w czerwcu "Rzeczpospolita", obecnie przewiduje się, że w innych regionach kraju karty będą kosztować ok. 10 zł. Były one ponadto wręczane pacjentom podczas udzielania im świadczeń zdrowotnych, dzięki czemu uniknięto opłat pocztowych, które wyniosłyby 4,5 zł od każdej karty. Placówkom zdrowia - z tytułu ich nakładów administracyjnych - płacono 1 zł od przekazanej karty.
"I za to postawiono mi zarzut? To represja ewidentnie polityczna. Może będę pierwszym sądzonym z powodów politycznych w Unii Europejskiej? Za to, że miałem odwagę być niezależny" - skomentował Sośnierz.
Dodał też, że prowadzone w jego sprawie postępowanie, w kwestiach które zarzucał mu przed rokiem Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych, zostało umorzone. Chodziło głównie o niegospodarność polegającą na wprowadzeniu w kasie kart chipowych. UNUZ argumentował, że było to niezgodne z prawem.
"Wszystkie te zarzuty uznano za bezpodstawne, ale znaleziono coś innego, co prokuraturze wydaje się naganne. Nie potrafiono oskarżyć mnie o to, co zrobiłem, więc znaleziono coś, czego rzekomo nie zrobiłem" - mówi Sośnierz.
Śledztwo w tej sprawie wszczęto w listopadzie ubiegłego roku na wniosek Michała Żemojdy, ówczesnego prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych, który przez kilka miesięcy domagał się dymisji szefa Kasy.
Złożył on w prokuraturze zawiadomienie, że ŚRKCh niezgodnie z przepisami zastąpiła książeczki ubezpieczenia zdrowotnego elektronicznymi kartami chipowymi, a na ich dystrybucję wydała 2 mln zł przeznaczone na leczenie pacjentów. Śląska kasa jako pierwsza w kraju wprowadziła program START, który przewidywał wyposażenie pacjentów w karty chipowe ułatwiające rozliczanie się placówek zdrowia z ponoszonych wydatków na pomoc medyczną. Po wielu miesiącach sporu i zmianie stosownej ustawy Sośnierza odwołano z funkcji dyrektora Kasy.
Pod względem finansowym ŚRKCh jest jedną z najlepszych w kraju.
em, pap