- Nie planuję żadnej rewolucji kadrowej. 1 listopada przedstawię swoje typy do Naczelnego Komitetu Wykonawczego i wielu się zdziwi, ilu ludzi, o których myślano, że są ludźmi Waldka, wskażę jako swoich kandydatów - stwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską nowy szef PSL Janusz Piechociński.
- Każdego dnia chcę potwierdzać demokrację wewnątrz PSL, by w ten sposób nasze ugrupowanie wyróżniało się na tle innych. Od kilku dni stawiam też sobie pytanie, co zrobić, by pojednać Polaków, zasypać przepaść, która ich dzieli - mówił szef PSL.
"Nie mamy sobie nic do zarzucenia"
Piechociński zaznaczył, że jest zdeterminowany, by pokazać, że ludowcy są środowiskiem spójnym. - Mówię to w imieniu środowiska, które zachowywało się jak dotąd najłagodniej i nie ma sobie nic do zarzucenia w kwestii używania języka nienawiści, przekraczania granic. Dopóki inni liderzy traktują demokrację jako walkę z wrogami, a nie rywalizację i partnerstwo, nic się nie zmieni. Brakuje forum, na którym przywódcy powiedzieliby wspólnie: nie ma zgody na barbaryzację życia społecznego! - podkreślił lider PSL.
- Są sprawy, które są wspólne dla Polski, a więc dla wszystkich partii. Nigdy z góry nie zarzucałem komuś złej woli, ani nie odrzucałem pomysłów tylko dlatego, że są autorstwa opozycji. Uważam, że warto wykorzystać zmiany w PSL do uzdrowienia życia parlamentarnego. Nie może być tak, że każde spotkanie polityka koalicji z politykiem opozycji jest traktowane jako zdrada ideałów - mówił.
"Będę przecinał kokony"
Piechociński zaznaczył, że w koalicji będzie partnerem lojalnym, ale wymagającym. - Dla mnie tradycyjny model uprawiania polityki polega na konsultacjach, ale jak podejmiemy wspólną decyzję, bronimy jej w parlamencie i przed opinią publiczną. Jednocześnie zależy mi na tym, by rząd i koalicja były otwarte na głosy krytyczne pojawiające się procesach: konsultacji i legislacji. Ubolewam, że w parlamencie większość spraw odbywa się na zasadzie: jeśli koalicja jest na tak, opozycja - na nie. Chodzi o wzajemny szacunek do pochylania się nad głosami innych - stwierdził Piechociński.
- Będę przecinał kokony, budował pomosty do życzliwej współpracy. Koniec z chamstwem w polityce! - podsumował Piechociński.
ja, Wirtualna Polska
"Nie mamy sobie nic do zarzucenia"
Piechociński zaznaczył, że jest zdeterminowany, by pokazać, że ludowcy są środowiskiem spójnym. - Mówię to w imieniu środowiska, które zachowywało się jak dotąd najłagodniej i nie ma sobie nic do zarzucenia w kwestii używania języka nienawiści, przekraczania granic. Dopóki inni liderzy traktują demokrację jako walkę z wrogami, a nie rywalizację i partnerstwo, nic się nie zmieni. Brakuje forum, na którym przywódcy powiedzieliby wspólnie: nie ma zgody na barbaryzację życia społecznego! - podkreślił lider PSL.
- Są sprawy, które są wspólne dla Polski, a więc dla wszystkich partii. Nigdy z góry nie zarzucałem komuś złej woli, ani nie odrzucałem pomysłów tylko dlatego, że są autorstwa opozycji. Uważam, że warto wykorzystać zmiany w PSL do uzdrowienia życia parlamentarnego. Nie może być tak, że każde spotkanie polityka koalicji z politykiem opozycji jest traktowane jako zdrada ideałów - mówił.
"Będę przecinał kokony"
Piechociński zaznaczył, że w koalicji będzie partnerem lojalnym, ale wymagającym. - Dla mnie tradycyjny model uprawiania polityki polega na konsultacjach, ale jak podejmiemy wspólną decyzję, bronimy jej w parlamencie i przed opinią publiczną. Jednocześnie zależy mi na tym, by rząd i koalicja były otwarte na głosy krytyczne pojawiające się procesach: konsultacji i legislacji. Ubolewam, że w parlamencie większość spraw odbywa się na zasadzie: jeśli koalicja jest na tak, opozycja - na nie. Chodzi o wzajemny szacunek do pochylania się nad głosami innych - stwierdził Piechociński.
- Będę przecinał kokony, budował pomosty do życzliwej współpracy. Koniec z chamstwem w polityce! - podsumował Piechociński.
ja, Wirtualna Polska