"Po wypowiedzi Grzegorza Brauna wzywającej do zbiorowego mordu i jej aprobacie przez obecnych w Klubie Ronina, podobno też profesorów, dużo słychać o mowie nienawiści. Termin nie najlepszy, bo odrywa "mowę nienawiści" od samej nienawiści i zwalnia od szukania przyczyn, dlaczego tyle jej w debacie publicznej" - pisze w swoim felietonie dla wp.pl ekonomista, polityk i były minister przekształceń własnościowych Waldemar Kuczyński.
"Jakby ni stąd ni zowąd jej uczestnicy uznali, że trzeba użyć istniejącej gdzieś "mowy nienawiści", bo daje dobre skutki. Trafniejsze jest mówienie o nienawiści w mowie, bo kieruje uwagę na to, skąd się ona bierze w takim stopniu" - zaznacza. "Widzę wielką szczelinę, nie tak dawno powstałą, przez którą wlewa się to uczucie do debaty publicznej i dwa także nowe źródła, które ją energicznie przez tę szczelinę pompują" - wyjawia Kuczyński.
Jego zdaniem "nienawiść, jak wszystkie uczucia, była, jest i będzie w życiu prywatnym i publicznym. Poglądy i emocje są ze sobą splecione. Póki jednak nie rozwinął się internet liczba osób zabierających głos publicznie była ograniczona, bo "trybun" było dużo mniej, a i liczba odbiorców, na których oddziaływano też była dużo mniejsza".
Ekonomista podkreśla, że i "nternet nie przestanie istnieć, nienawiść powszednia z życia nie zniknie, laicyzacji i zmian obyczajowych się nie zastopuje". "Ten front więc będzie nadal płonął. Ale front polityczny można zlikwidować" - uważa.
Twierdzi, że by to osiągnąć "potrzeba tylko jednego, by wszystkie siły polityczne, które mają zakorzenienie w społeczeństwie, uznały prawowitość obecnej Polski, jej ustrój i konstytucję i zrezygnowały z prób wrogiego zmieniania porządku publicznego i rozprawiania się z jego twórcami i obrońcami.
"Żadne regulacje prawne, żadne Rady niczego nie załatwią. To zależy wyłącznie od Jarosława Kaczyńskiego, a także od jego wpływowych sojuszników - Tadeusza Rydzyka i również od części kleru i hierarchii. W ich rękach jest uspokojenie w kraju i na nich ciążyć będzie odpowiedzialność, jeśli tu stanie się coś złego" - kończy Kuczyński.
mp, wp.pl
Jego zdaniem "nienawiść, jak wszystkie uczucia, była, jest i będzie w życiu prywatnym i publicznym. Poglądy i emocje są ze sobą splecione. Póki jednak nie rozwinął się internet liczba osób zabierających głos publicznie była ograniczona, bo "trybun" było dużo mniej, a i liczba odbiorców, na których oddziaływano też była dużo mniejsza".
Ekonomista podkreśla, że i "nternet nie przestanie istnieć, nienawiść powszednia z życia nie zniknie, laicyzacji i zmian obyczajowych się nie zastopuje". "Ten front więc będzie nadal płonął. Ale front polityczny można zlikwidować" - uważa.
Twierdzi, że by to osiągnąć "potrzeba tylko jednego, by wszystkie siły polityczne, które mają zakorzenienie w społeczeństwie, uznały prawowitość obecnej Polski, jej ustrój i konstytucję i zrezygnowały z prób wrogiego zmieniania porządku publicznego i rozprawiania się z jego twórcami i obrońcami.
"Żadne regulacje prawne, żadne Rady niczego nie załatwią. To zależy wyłącznie od Jarosława Kaczyńskiego, a także od jego wpływowych sojuszników - Tadeusza Rydzyka i również od części kleru i hierarchii. W ich rękach jest uspokojenie w kraju i na nich ciążyć będzie odpowiedzialność, jeśli tu stanie się coś złego" - kończy Kuczyński.
mp, wp.pl