I Donald Tusk i Jarosław Kaczyński mają swój brutalny interes w tym, aby pokazówka pod tytułem „PiS przed Trybunałem Stanu” się odbyła.
A więc jednak złożyli. Wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry był jedną z ulubionych melodii polskiego politycznego światka od czasów, gdy rządził PiS. Opozycyjna wówczas Platforma zapowiadała, że udowodni im obu nadużycia prawa i postawi przed Trybunałem, aby skazani na polityczny niebyt i okryci infamią zapłacili za katastrofy budowlane przy konstruowaniu IV RP. Tyle, że przez lata politycy PO woleli o wniosku mówić, niż go pisać. W końcu wniosek powstał. Ten wniosek to kwintesencja wojny PO i PiS, które – niczym wampiry – od 2005 r. żywią się swoją krwią, tucząc się na niej. Właściwie Ziobro nie jest już w tym wszystkim potrzebny. Ważne, że są Tusk i Kaczyński.
Pozornie wygląda to tak, jakby premier ze sceptycyzmem marszczył czoło. - Wszyscy widzą to tak, że jest coś nie tak, jeśli aktualni rządzący sięgają po takie środki wobec poprzedników. Nawet jeśli mam przekonanie, że oni narobili bardzo złych rzeczy w przeszłości, to podchodzę do sprawy z ostrożnym sceptycyzmem – oświadczył Tusk po tym, gdy jego własna partia w szóstym roku swych rządów uznała za stosowne postawić liderów PiS.
Jednak gdyby premier rzeczywiście chciał powstrzymać Platformę, to mógł to zrobić jednym słowem – jak to potrafi robić w każdej innej kwestii. - Donald zachowuje dystans wobec politycznego sądu nad Kaczyńskim, ale doskonale wiedział, że taki wniosek jest przygotowywany i dał zielone światło – mówi wysokiej rangi działacz Platformy. I podkreśla: - Wojna z Kaczyńskim jest Tuskowi politycznie potrzebna, ale woli ja prowadzić cudzymi rękami.
Po stronie PiS nie ma paniki, choć rozprawa przed Trybunałem mogłaby się teoretycznie zakończyć usunięciem Kaczyńskiego z polskiej polityki. Bo tak naprawdę wniosek to bardzo dobre polityczne paliwo dla Kaczyńskiego. Lider PiS ma dowód na to, że Tusk chce się go pozbyć – a to jest linia polityczna spójna z zarzutami o zamach w Smoleńsku. W ten sposób – ostrą retoryką, Smoleńskiem, Trybunałem – Tusk z Kaczyńskim dzielą polską scenę polityczną miedzy siebie, pozostałym zostawiając nieledwie ochłapy.
Do postawienia byłych członków rządu przed Trybunał trzeba 276 głosów. Platforma (206 posłów) nie jest w stanie osądzić Kaczyńskiego i Ziobry wyłącznie we współpracy z nienawidzącą PiS lewicą. Razem z Ruchem Palikota i SLD ma 274 głosy. Kluczowa będzie zatem postawa ludowców. Szef PSL Janusz Piechociński mówi w rozmowie z „Wprost”, że wykluczone jest poparcie jego partii dla wniosku. - Jeśli ktoś chciał karać Kaczyńskiego lub Ziobrę, to powinien to robić w 2008 roku, po ich odsunięciu od władzy. Ten wniosek tylko podgrzewa podziały w społeczeństwie i zaostrza konflikt między PO a PiS. A to nie jest w naszym interesie – tłumaczy.
Tyle, że wewnątrz PSL coraz częściej słychać głosy, że Kaczyńskiego należy przykładnie ukarać. Ale nie za rządy pod rękę z Ziobrą w latach 2005-07, ale za to, że złamał cichy sojusz z ludowcami w sprawie obrony małych sądów.
- Mieliśmy cichy układ z PiS w sprawie sądów. A oni nas wystawili – wścieka się ważny polityk PSL. Według naszych informacji do ukarania Kaczyńskiego prze szef klubu PSL Jan Bury. W rozmowie z „Wprost” Bury mówi twardo o Trybunale dla lidera PiS i dla szefa Solidarnej Polski. – Ujawnianych jest coraz więcej informacji dotyczących nieprawidłowości za czasów rządów PiS. Jako obywatel nigdy więcej nie chciałbym mieć takiego premiera ani ministra sprawiedliwości – deklaruje.
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest też na Facebooku.
Pozornie wygląda to tak, jakby premier ze sceptycyzmem marszczył czoło. - Wszyscy widzą to tak, że jest coś nie tak, jeśli aktualni rządzący sięgają po takie środki wobec poprzedników. Nawet jeśli mam przekonanie, że oni narobili bardzo złych rzeczy w przeszłości, to podchodzę do sprawy z ostrożnym sceptycyzmem – oświadczył Tusk po tym, gdy jego własna partia w szóstym roku swych rządów uznała za stosowne postawić liderów PiS.
Jednak gdyby premier rzeczywiście chciał powstrzymać Platformę, to mógł to zrobić jednym słowem – jak to potrafi robić w każdej innej kwestii. - Donald zachowuje dystans wobec politycznego sądu nad Kaczyńskim, ale doskonale wiedział, że taki wniosek jest przygotowywany i dał zielone światło – mówi wysokiej rangi działacz Platformy. I podkreśla: - Wojna z Kaczyńskim jest Tuskowi politycznie potrzebna, ale woli ja prowadzić cudzymi rękami.
Po stronie PiS nie ma paniki, choć rozprawa przed Trybunałem mogłaby się teoretycznie zakończyć usunięciem Kaczyńskiego z polskiej polityki. Bo tak naprawdę wniosek to bardzo dobre polityczne paliwo dla Kaczyńskiego. Lider PiS ma dowód na to, że Tusk chce się go pozbyć – a to jest linia polityczna spójna z zarzutami o zamach w Smoleńsku. W ten sposób – ostrą retoryką, Smoleńskiem, Trybunałem – Tusk z Kaczyńskim dzielą polską scenę polityczną miedzy siebie, pozostałym zostawiając nieledwie ochłapy.
Do postawienia byłych członków rządu przed Trybunał trzeba 276 głosów. Platforma (206 posłów) nie jest w stanie osądzić Kaczyńskiego i Ziobry wyłącznie we współpracy z nienawidzącą PiS lewicą. Razem z Ruchem Palikota i SLD ma 274 głosy. Kluczowa będzie zatem postawa ludowców. Szef PSL Janusz Piechociński mówi w rozmowie z „Wprost”, że wykluczone jest poparcie jego partii dla wniosku. - Jeśli ktoś chciał karać Kaczyńskiego lub Ziobrę, to powinien to robić w 2008 roku, po ich odsunięciu od władzy. Ten wniosek tylko podgrzewa podziały w społeczeństwie i zaostrza konflikt między PO a PiS. A to nie jest w naszym interesie – tłumaczy.
Tyle, że wewnątrz PSL coraz częściej słychać głosy, że Kaczyńskiego należy przykładnie ukarać. Ale nie za rządy pod rękę z Ziobrą w latach 2005-07, ale za to, że złamał cichy sojusz z ludowcami w sprawie obrony małych sądów.
- Mieliśmy cichy układ z PiS w sprawie sądów. A oni nas wystawili – wścieka się ważny polityk PSL. Według naszych informacji do ukarania Kaczyńskiego prze szef klubu PSL Jan Bury. W rozmowie z „Wprost” Bury mówi twardo o Trybunale dla lidera PiS i dla szefa Solidarnej Polski. – Ujawnianych jest coraz więcej informacji dotyczących nieprawidłowości za czasów rządów PiS. Jako obywatel nigdy więcej nie chciałbym mieć takiego premiera ani ministra sprawiedliwości – deklaruje.
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest też na Facebooku.