Wprost” przyczynił się do upadku dwóch rządów, pierwszy ujawnił afery, które wstrząsnęły polską sceną polityczną, a jego okładki przyprawiały o ból głowy nawet przywódców sąsiednich krajów.
Gdy przyszłam do „Wprost” w 1998 r., to było najpopularniejsze pismo w Polsce. Jego nazwa otwierała wszystkie drzwi. Przy pierwszym tekście o przywódcach sierpniowych strajków, gdy poszukiwałam kontaktu z Lechem Wałęsą, on sam zadzwonił do mnie do domu. Wtedy jeszcze warszawska redakcja „Wprost” mieściła się przy ul. Ordynackiej. Oddziałem kierowała była posłanka Dobrochna Kędzierska wspomagana przez Bogusię Stolę, a przez mój pokój przewinęli się tacy dziennikarze, jak Joanna Kluzik- -Rostkowska, Bronisław Wildstein, Dorota Macieja, Piotr Kudzia, Zofia Wojtkowska, Zofia Leśniewska, Małgorzata Domagalik, Grzegorz Pawelczyk, Henryk Suchar, Aleksandra Zawłocka, Krzysztof Król, Mirosław Cielemęcki, Sławomir Mac, Eryk Mistewicz i wielu innych. Naszą swobodę ograniczał jedynie żółw, z którego powodu musieliśmy dyżurować w soboty, by nakarmić go świeżą sałatą. Po śledztwie, jakie wszczęto, gdy po którymś weekendzie żółw został przemalowany, dla jego bezpieczeństwa wyprowadzono go z redakcji. Wtedy nikt nie wątpił, że jesteśmy czwartą władzą.
Trzydzieści lat temu 5 grudnia 1982 r., gdy „Wprost” trafił do kiosków, miał to być tygodnik regionalny, wydawany w Poznaniu i rozpowszechniany w Wielkopolsce. Okazało się później, że przyczynił się do upadku dwóch rządów, pierwszy ujawnił afery, które wstrząsnęły sceną polityczną, a jego okładki przyprawiały o ból głowy nawet przywódców sąsiednich krajów. – Nic dziwnego, że otrzymuje nazwę „tabułamacz”, bo ma być antyrządowy, patrzeć władzy na ręce i nie schodzić z kursu wprost. I to się czytelnikom spodobało – podkreśla wieloletni wicenaczelny tygodnika Marek Zieleniewski (we „Wprost” w latach 1983-2004).
Trzydzieści lat temu 5 grudnia 1982 r., gdy „Wprost” trafił do kiosków, miał to być tygodnik regionalny, wydawany w Poznaniu i rozpowszechniany w Wielkopolsce. Okazało się później, że przyczynił się do upadku dwóch rządów, pierwszy ujawnił afery, które wstrząsnęły sceną polityczną, a jego okładki przyprawiały o ból głowy nawet przywódców sąsiednich krajów. – Nic dziwnego, że otrzymuje nazwę „tabułamacz”, bo ma być antyrządowy, patrzeć władzy na ręce i nie schodzić z kursu wprost. I to się czytelnikom spodobało – podkreśla wieloletni wicenaczelny tygodnika Marek Zieleniewski (we „Wprost” w latach 1983-2004).
Więcej możesz przeczytać w 49/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.