PiS, zdaniem Konstantego Miodowicza z PO, wykorzystuje "smutną" datę 13 grudnia (rocznica wprowadzenia stanu wojennego w 1981 roku) do "politycznych hec" organizując tego dnia marsz w Warszawie. Miodowicz na antenie Radia Zet określa PiS-owski marsz jako "marsz niepodległości dla trotylu i helu oraz Jarosława Kaczyńskiego".
- Przecież nikt w czasie tego marszu niczego nie zamierza czcić, zamierza natomiast zademonstrować swój trotylowy stosunek wobec obecnej ekipy, której wyborcy powierzyli rządy kraju. To cyniczne i perfidne - denerwuje się szef sejmowej speckomisji. Zauważa jednocześnie, że zgodnie z logiką PiS-u w której "Polska jest kondominium zdominowanym przez wrednych Niemców i manipulowanym rzeczywiście można walczyć o niepodległość".
Miodowicz przyznaje jednocześnie, że żałuje iż generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak nie zostali symbolicznie skazani za wprowadzenie stanu wojennego. - Zacytuję Wiesenthala: nie chodzi tutaj o zemstę, tu chodzi o prawo. O pewien znak symboliczny, że to co robili było złe - tłumaczy. Dodaje, że Polacy "powinni byli ustawić znaki formalno-prawne, iż oto niepodległa Rzeczpospolita rozlicza się z tymi, którzy występowali przeciw jej niepodległości".
arb, Radio Zet
Miodowicz przyznaje jednocześnie, że żałuje iż generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak nie zostali symbolicznie skazani za wprowadzenie stanu wojennego. - Zacytuję Wiesenthala: nie chodzi tutaj o zemstę, tu chodzi o prawo. O pewien znak symboliczny, że to co robili było złe - tłumaczy. Dodaje, że Polacy "powinni byli ustawić znaki formalno-prawne, iż oto niepodległa Rzeczpospolita rozlicza się z tymi, którzy występowali przeciw jej niepodległości".
arb, Radio Zet