Superprodukcja „Smoleńsk” może być filmowym rekordem wolnej Polski, przebić „Ogniem i mieczem”, „Popiełuszkę”, „Katyń”, a nawet planowanego na przyszły rok „Wałęsę”.
Słowo „zamach” ma paść w filmie tylko raz. – Gdyby nie padło, to ten film mógłby być zafałszowaniem rzeczywistości. A nasz film musi odzwierciedlać odczucia wielu osób, które o tej sprawie rozmawiają od kwietnia 2010 r. – tłumaczy Maciej Pawlicki, producent „Smoleńska”. Mówi tajemniczo, że negocjuje ze sponsorami i inwestorami. Którymi? Nie chce powiedzieć. Mówi, że efekty już są, bo inwestorzy mają poczucie, że sale w kinach na „Smoleńsku” będą pełne. Jak pełne? Milion, dwa miliony? Nie chce powiedzieć. – Część, dużą część publiczności będą stanowić ludzie, którzy przez ostatnie 20 lat w kinie byli kilka razy. Na „Ogniem i mieczem”, „Panu Tadeuszu”, „Katyniu” i „Popiełuszce”. Ale przyjdą też kinomani, którzy chodzą na filmy ważne – dodaje producent. Gwarantem jakości ma być reżyser Antoni Krauze, którego ostatni film „Czarny czwartek” zyskiwał wysokie noty u krytyków. – Skupiam się teraz na tym, żeby to był film o dużej wartości artystycznej – rzuca tylko reżyser i odkłada słuchawkę. Może się boi, że znowu coś chlapnie na temat roli prezydenta Kaczyńskiego i będzie taka dyskusja na całą Polskę jak ta, czy Marian Opania jest podobny do śp. prezydenta i czy ktoś go pytał o chęć wystąpienia w superprodukcji.
Więcej możesz przeczytać w 50/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.