Wezwał on, aby w bankach zapewniono jedynie niezbędne minimum usług, takich jak wypłaty dla służb medycznych i szpitali. Nieczynne natomiast pozostają bankomaty.
Prywatne banki, którym Chavez zagroził nacjonalizacją, od 9 grudnia czynne są przez trzy godziny dziennie. Zapowiedź dwudniowego strajku spowodowała w środę spadek kursu wenezuelskiej waluty - bolivara do rekordowo niskiego poziomu w stosunku do dolara.
Duży popyt na dolary wzmógł spekulacje, że rząd Chaveza zdewaluuje bolivara, aby zrównoważyć budżet. Wskutek strajku zmniejszyły się bowiem dochody ze sprzedaży ropy i podatków.
Przywódcy strajku wzywają do przeprowadzenia 2 lutego referendum ws. rządów Chaveza i chcą, aby w przypadku, gdyby je przegrał, rozpisał nowe wybory w ciągu 30 dni.
Chavez utrzymuje natomiast, że konstytucja pozwala na przeprowadzenie takiego referendum dopiero w sierpniu, kiedy przypada połowa jego sześcioletniej kadencji.
Trwający od 2 grudnia strajk sparaliżował m.in. przemysł naftowy, który jest kluczową gałęzią wenezuelskiej gospodarki. Wenezuela jest piątym światowym eksporterem ropy.
sg, pap