W Sochaczewie mieszkają dwie kobiety o takim samym imieniu i nazwisku. Jedna jest dłużniczką firmy Al-Ital, a drugiej komornik... zabrał z konta pieniądze na poczet długu tej pierwszej. O sprawie pisze "Gazeta Wyborcza".
Emerytka z Sochaczewa, która w kwietniu 2012 roku chciała wypłacić pewną kwotę pieniędzy z konta dowiedziała się, że komornik zabrał jej wszystkie pieniądze - ok. 28,5 tysięcy złotych. Okazało się, że pieniądze te komornik zajął w ramach długu opiewającego łącznie na 370 tys. złotych, który obciążał jednak... inną kobietę o takim samym imieniu i nazwisku jak emerytka.
Komornik przyznał się do pomyłki, ale podkreślił, że to nie on popełnił błąd - i zrzucił odpowiedzialność na adwokata, pełnomocnika wierzyciela. Ten kazał kobiecie... udowodnić, że nie jest prawdziwą dłużniczką. Kiedy emerytka zagroziła, że skieruje sprawę do prokuratury, adwokat skontaktował się z wierzycielem, ale ten nie miał już pieniędzy, ponieważ musiał spłacić własnych wierzycieli (spółka znajdowała się w stanie likwidacji). Pieniądze emerytki trafiły do ZUS-u, a część została zajęta przez komornika w ramach jego wynagrodzenia za pracę.
Kobieta złożyła więc skargę w prokuraturze oskarżając komornika, adwokata i pracowników banków w których miała oszczędności o niedopełnienie i przekroczenie obowiązków. Po pół roku prokuratura umorzyła śledztwo ponieważ jej zdaniem komornik nie popełnił przestępstwa lecz... nieumyślny błąd. - Aby uznać, że to jest przestępstwo niedopełnienia obowiązków, musimy mieć do czynienia ze "spowodowaniem istotnej szkody", a ta musi mieć "znaczną wartość", czyli zgodnie z kodeksem karnym przekraczać 200 tys. zł - wyjaśniła prokurator. Jedyne co uzyskała emerytka to zwrot 2 tysięcy złotych jakie komornik pobrał z jej pieniędzy w ramach wynagrodzenia.
arb, "Gazeta Wyborcza"
Komornik przyznał się do pomyłki, ale podkreślił, że to nie on popełnił błąd - i zrzucił odpowiedzialność na adwokata, pełnomocnika wierzyciela. Ten kazał kobiecie... udowodnić, że nie jest prawdziwą dłużniczką. Kiedy emerytka zagroziła, że skieruje sprawę do prokuratury, adwokat skontaktował się z wierzycielem, ale ten nie miał już pieniędzy, ponieważ musiał spłacić własnych wierzycieli (spółka znajdowała się w stanie likwidacji). Pieniądze emerytki trafiły do ZUS-u, a część została zajęta przez komornika w ramach jego wynagrodzenia za pracę.
Kobieta złożyła więc skargę w prokuraturze oskarżając komornika, adwokata i pracowników banków w których miała oszczędności o niedopełnienie i przekroczenie obowiązków. Po pół roku prokuratura umorzyła śledztwo ponieważ jej zdaniem komornik nie popełnił przestępstwa lecz... nieumyślny błąd. - Aby uznać, że to jest przestępstwo niedopełnienia obowiązków, musimy mieć do czynienia ze "spowodowaniem istotnej szkody", a ta musi mieć "znaczną wartość", czyli zgodnie z kodeksem karnym przekraczać 200 tys. zł - wyjaśniła prokurator. Jedyne co uzyskała emerytka to zwrot 2 tysięcy złotych jakie komornik pobrał z jej pieniędzy w ramach wynagrodzenia.
arb, "Gazeta Wyborcza"