W sprawie doktora G. zapadł wyrok sądowy, ale kontrowersje wzbudza zarówno jego wysokość, jak i okoliczności. Za sprawą sędziego Igora Tulei, który dopuścił się co najmniej manipulacji.
Ubiegły piątek, sala warszawskiego sądu. Sędzia Igor Tuleya skazuje kardiochirurga doktora Mirosława G. na rok więzienia w zawieszeniu. Jednocześnie decyduje się na szczególny komentarz, w którym nocne przesłuchania CBA porównuje do praktyk stalinowskich. Piętnuje też oficera CBA, którego nazywa „Dużym Tomkiem”. Zarzuca mu, że uwiódł jedną z pielęgniarek tylko po to, by wynosiła dokumenty ze szpitala MSWiA.
Wysokość wyroku wzbudza mniejsze kontrowersje, niż słowa sędziego. Są komentowane przez cały tydzień. Bo rzeczywiście, oskarżenie sędziego pod adresem CBA jest bardzo mocne. Czy sprawiedliwe? Z dostępnej dziś wiedzy w tej sprawie można jedynie wnioskować, że sędzia dopuścił się jednak lekkiej manipulacji. Do czego sam się pośrednio przyznał, wbrew zapowiedziom nie zawiadamiając prokuratury o przestępstwach CBA, a jedynie wysyłając informację o nieprawidłowościach. Teraz sąd zapowiada skargę w sprawie agenta, który miał uwieść pielęgniarkę. Nie wiadomo, czy ją zrealizuje.
Czy jednak Honorata K. została rzeczywiście uwiedziona? Sama przed sądem w 2009 roku skarżyła się, że została „oszukana” przez CBA, bo wraz z zakończeniem śledztwa agent przestał się do niej odzywać. W rozmowie z „Wprost” w następujący sposób sprawę przedstawia adwokat doktora G., Adam Jachowicz:
- Honorata K, pielęgniarka w tym szpitalu, była zmanipulowana przez przystojnego mężczyznę. Sędzia Tuleya nazwał go Dużym Tomkiem, ale dla nas to był Mały Tomek, bo człowiek raczej niewysoki. Tomasz N. przyszedł na przesłuchanie i powiedział, że nie wie o co chodzi. Operacja w szpitalu? „Może i pracowałem, ale nie powiem bo to jest tajemnica państwowa. Jak pan sędzia mnie zwolni z tajemnicy, będę odpowiadał”. Sąd zwrócił się do CBA o zwolnienie swojego byłego funkcjonariusza z zachowania tajemnicy informacji niejawnych, ale na piśmie tego odmówiono. Wszystko wiemy na podstawie tego, co zeznała Honorata K. To zawiedziona kobieta, której Tomasz N. obiecał małżeństwo. Razem z nim jeździła w świętokrzyskie i na Podkarpacie. Tomasz N. miał jej powiedzieć że ma ciężko chorego wujka i chce się dowiedzieć ile będzie kosztowała operacja u G. Przejęła się swoim chłopakiem, właściwie narzeczonym, bo przecież mieli już datę ślubu. Jeździli po domach, udawali zakochaną parę. Ona była rozpoznawalna przez pacjentów bo pracowała na oddziale. Ale żadna z osób z którymi rozmawiała z narzeczonym u boku, nie przyznała, że dała cokolwiek doktorowi G. – mówi Jachowicz.
Tyle że nieco inny obraz wyłania się z opowieści, jakie można usłyszeć od jej koleżanek.
Próbowaliśmy dotrzeć do Honoraty K., żeby rozstrzygnęła wątpliwości. Pracuje w jednym z podwarszawskich szpitali. Postawna brunetka, bardzo zasadnicza. Z relacji jej koleżanek wynika, że nie czuła się uwiedziona, a dużego Tomka znała wcześniej, jeszcze kiedy był policjantem (zanim trafił do CBA). A także, że ma poczucie misji, szczególnie związanej ze sprawą mobbingu.
Tylko jak to się ma do tego, co miała zeznać w sądzie? Chcieliśmy o to zapytać, ale nie udało nam się z nią porozmawiać. Być może dlatego, że – jak wynika z relacji jej koleżanek – do dziś Honorata K. jest w kontakcie z „Dużym Tomkiem”.
Tym niemniej o takiej właśnie roli Honoraty K. mówił zresztą podczas procesu świadek Marcin R., pielęgniarz. Według niego na oddziale wiedziano, że pielęgniarka jest związana z agentem CBA. - Ona jeszcze na pewien czas przed aresztowaniem doktora mówiła otwarcie, że ordynator będzie zamknięty - opowiadał Marcin R. Według jego relacji Honorata K. już po aresztowaniu doktora G. została pielęgniarką koordynującą na oddziale intensywnej opieki pooperacyjnej. Straciła to stanowisko po tym, jak jej koleżanki napisały wspólny list o jej odwołanie w związku z apodyktycznością i nieuprzejmym zachowaniem, połączonymi z niewystarczającymi kompetencjami. W końcu odeszła z pracy.
Tego wszystkiego jednak sędzia Tuleya nie powiedział.
Więcej na temat sprawy doktora G. można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" będzie też dostępny na Facebooku.
Wysokość wyroku wzbudza mniejsze kontrowersje, niż słowa sędziego. Są komentowane przez cały tydzień. Bo rzeczywiście, oskarżenie sędziego pod adresem CBA jest bardzo mocne. Czy sprawiedliwe? Z dostępnej dziś wiedzy w tej sprawie można jedynie wnioskować, że sędzia dopuścił się jednak lekkiej manipulacji. Do czego sam się pośrednio przyznał, wbrew zapowiedziom nie zawiadamiając prokuratury o przestępstwach CBA, a jedynie wysyłając informację o nieprawidłowościach. Teraz sąd zapowiada skargę w sprawie agenta, który miał uwieść pielęgniarkę. Nie wiadomo, czy ją zrealizuje.
Czy jednak Honorata K. została rzeczywiście uwiedziona? Sama przed sądem w 2009 roku skarżyła się, że została „oszukana” przez CBA, bo wraz z zakończeniem śledztwa agent przestał się do niej odzywać. W rozmowie z „Wprost” w następujący sposób sprawę przedstawia adwokat doktora G., Adam Jachowicz:
- Honorata K, pielęgniarka w tym szpitalu, była zmanipulowana przez przystojnego mężczyznę. Sędzia Tuleya nazwał go Dużym Tomkiem, ale dla nas to był Mały Tomek, bo człowiek raczej niewysoki. Tomasz N. przyszedł na przesłuchanie i powiedział, że nie wie o co chodzi. Operacja w szpitalu? „Może i pracowałem, ale nie powiem bo to jest tajemnica państwowa. Jak pan sędzia mnie zwolni z tajemnicy, będę odpowiadał”. Sąd zwrócił się do CBA o zwolnienie swojego byłego funkcjonariusza z zachowania tajemnicy informacji niejawnych, ale na piśmie tego odmówiono. Wszystko wiemy na podstawie tego, co zeznała Honorata K. To zawiedziona kobieta, której Tomasz N. obiecał małżeństwo. Razem z nim jeździła w świętokrzyskie i na Podkarpacie. Tomasz N. miał jej powiedzieć że ma ciężko chorego wujka i chce się dowiedzieć ile będzie kosztowała operacja u G. Przejęła się swoim chłopakiem, właściwie narzeczonym, bo przecież mieli już datę ślubu. Jeździli po domach, udawali zakochaną parę. Ona była rozpoznawalna przez pacjentów bo pracowała na oddziale. Ale żadna z osób z którymi rozmawiała z narzeczonym u boku, nie przyznała, że dała cokolwiek doktorowi G. – mówi Jachowicz.
Tyle że nieco inny obraz wyłania się z opowieści, jakie można usłyszeć od jej koleżanek.
Próbowaliśmy dotrzeć do Honoraty K., żeby rozstrzygnęła wątpliwości. Pracuje w jednym z podwarszawskich szpitali. Postawna brunetka, bardzo zasadnicza. Z relacji jej koleżanek wynika, że nie czuła się uwiedziona, a dużego Tomka znała wcześniej, jeszcze kiedy był policjantem (zanim trafił do CBA). A także, że ma poczucie misji, szczególnie związanej ze sprawą mobbingu.
Tylko jak to się ma do tego, co miała zeznać w sądzie? Chcieliśmy o to zapytać, ale nie udało nam się z nią porozmawiać. Być może dlatego, że – jak wynika z relacji jej koleżanek – do dziś Honorata K. jest w kontakcie z „Dużym Tomkiem”.
Tym niemniej o takiej właśnie roli Honoraty K. mówił zresztą podczas procesu świadek Marcin R., pielęgniarz. Według niego na oddziale wiedziano, że pielęgniarka jest związana z agentem CBA. - Ona jeszcze na pewien czas przed aresztowaniem doktora mówiła otwarcie, że ordynator będzie zamknięty - opowiadał Marcin R. Według jego relacji Honorata K. już po aresztowaniu doktora G. została pielęgniarką koordynującą na oddziale intensywnej opieki pooperacyjnej. Straciła to stanowisko po tym, jak jej koleżanki napisały wspólny list o jej odwołanie w związku z apodyktycznością i nieuprzejmym zachowaniem, połączonymi z niewystarczającymi kompetencjami. W końcu odeszła z pracy.
Tego wszystkiego jednak sędzia Tuleya nie powiedział.
Więcej na temat sprawy doktora G. można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" będzie też dostępny na Facebooku.