Totalizator Sportowy miał stać się liderem na rynku gier hazardowych – to cel, który założyła sobie sama Spółka Tymczasem stało się zupełnie inaczej. Totalizator nie zdążył odpowiedzieć na potrzeby rynku i zmienić swoich strategii, dlatego też drastycznie spadły jego udziały w rynku. Wykazał to najnowszy raport NIK. Mimo to, władze Totalizatora nie mają sobie nic do zarzucenia.
Jako pierwszy o wynikach kontroli NIK napisał „Dziennik Gazeta Prawna”. Postanowiliśmy sprawdzić na ile zarzuty stawiane przez gazetę są słuszne. - NIK ma prawo do ocen, nawet surowych, bo taka jest jej rola. Nie chcemy dociekać czy raport ma bardziej negatywny czy pozytywny wydźwięk. Uważamy, że najlepiej wszystko skomentują liczby. Ostatnie pięć lat to najlepsze lata w historii Spółki. I to pomimo rosnącej konkurencji - legalnej i nielegalnej – odpowiedział na prośbę Wprost.pl o komentarz do raportu Jarosław Tomaszewski z biura rzecznika Totalizatora.
Tymczasem raport NIK, mimo że pewne obszary ocenia korzystnie dla spółki, ma Totalizatorowi sporo do zarzucenia. Głównie to, że w ostatnim roku Spółka nie osiągnęła spodziewanego 50 proc. udziału w rynku. Chciała być liderem na rynku gier hazardowych i nie osiągnęła tego celu. Kolejnym zarzutem kierowanym wobec totalizatora jest to, że warunki rynkowe i strategie się zmieniały, a mimo to Spółka trzymała się swojej nie wprowadzając do niej modyfikacji. W konsekwencji, jej udział w rynku gier hazardowych zmalał z 28,4 proc. w 2006 r. do zaledwie 16,5 proc. w 2010 r. Totalizator tłumaczy, że cele strategiczne są zawsze planowane „na wyrost” oraz że uniemożliwiono mu wprowadzenie wideoloterii i sprzedaży produktów online. Twierdzi też, że gdyby miało więcej możliwości, jego wyniki byłyby znacznie bardziej zadowalające.
– Myślenie „co by było gdyby…” nie należy do zadań audytora – odbija piłeczkę rzecznik NIK, Paweł Biedziak. – Opisujemy stan faktyczny. Spółka celów nie osiągnęła i widząc, że jej strategia nie przynosi rezultatów, po drodze jej nie zmieniała, a powinna była to zrobić. Tak się zarządza firmą. Jeśli warunki nie pozwalają na rozwój w kierunku X, to planuje się rozwój w kierunku Y. Jeśli są trudności z osiągnięciem kierunku Y, planuje się kierunek Z, czyli zachowuje się na rynku elastycznie. Firmy, które nie zachowują się elastycznie, źle kończą. Naszą rolą nie jest zakładanie, co by było, gdyby warunek X, Y, czy Z były spełnione. My oceniamy to, że spółka widząc, że nie może osiągnąć planowanych kierunków, nie planowała innych – wyjaśnia rzecznik NIK.
Totalizator próbuje bronić się dobrymi wynikami za rok 2012, które „wskazują, że Spółka i tak sprostała niekorzystnym dla niej wymogom rynkowym”. Zapomina jednak, że kontrola nie objęła ostatniego roku, bo zatrzymała się na wynikach za rok 2010.
„Proszę pamiętać jakiego okresu dotyczy raport NIK” – pisze Tomaszewski. „W 2006 r., kiedy strategia powstawała, cały polski rynek hazardowy stanowił wartość ok. 8 mld zł, by w 2009 roku osiągnąć pułap ok. 20 mld zł, w tym niemal 12 mld zł stanowiły przychody z Automatów o Niskich Wygranych (AoNW), 3,24 mld zł przychody z salonów gier na automatach. Dodajmy, że większość z AoNW operowała w szarej strefie. Ściganie się z tak szybko rosnącym rynkiem AoNW przy braku możliwości wykorzystania nowych narzędzi było po prostu niemożliwe. A zatem jak z tą rosnącą falą miał walczyć o klienta Totalizator Sportowy?” – pyta.
Według przedstawicieli Totalizatora, wartość całego rynku wzrosła ponad dwukrotnie, głównie poprzez gigantyczny rozrost nowych segmentów, w których Totalizator nie operuje, bo nie może.
Z raportu NIK wynika również, i to podkreśla w rozmowie z Wprost.pl Biedziak, że Totalizator nie dostosowuje się do zmian, jakie zachodzą na rynku. NIK zarzuca Spółce zaniedbania i zajmowanie się chybionymi inwestycjami. „Nie do końca wiemy, jakie chybione inwestycje mają państwo na myśli” – pisze Totalizator. „Jeśli chodzi o wejście w wyścigi konne, to po pierwsze Totalizator Sportowy realizuje w tym względzie umowę zatwierdzoną przez Ministerstwo Skarbu Państwa, a po drugie, patrząc na ten projekt pamiętajmy w jak długim okresie ma być realizowany (30 lat)” – dodaje.
Tomaszewski przyznaje, że treść Raportu oczywiście wskazuje na krytyczne wnioski NIK, bo „taka jest rola tej instytucji z definicji”. Jednak zdaniem Totalizatora, dokument w wielu fragmentach dobrze się odnosi do decyzji i działalności Spółki. – Pozytywna ocena dotyczy wprowadzania nowych produktów na rynek – mówi z kolei Biedziak. – O tym piszemy. Ale piszemy też, że w głównym obszarze działalności, czyli w grach liczbowych, nastąpił spadek przychodów i to z 3 mld 200 mln na 2 mld 400 mln. To duża różnica. Zysk też spadł prawie o połowę – ponad 100 mln zł – wylicza rzecznik NIK.
To właśnie na podstawie zysków i strat ocenia się spółkę. Na tym polega audyt. – Jak w prywatnej firmie zamówi się audyt, to uwzględni on wszystko, czego zażyczy sobie zamawiający, ale powie też: „Wiesz, 3 lata temu miałeś 2 razy większe zyski, teraz masz mniejsze. Chciałbyś, żeby cię dobrze ocenić? Żartujesz”. W żadnej firmie na świecie przy spadających przychodach i spadających zyskach żaden audytor nie oceni pozytywnie – mówi Biedziak.
„Nie sposób skomentować raportu jako całości. Najwyższa Izba Kontroli nie postawiła nam żadnych zarzutów. Nie może być o nich mowy, bowiem nie było naruszeń prawa. Nie było też wystąpień Izby do organów nadzorczych” – uważa Totalizator. Jednak, jak podkreśla rzecznik NIK, raport nie dotyczy aktualnej kondycji Spółki. Dotyczy lat 2006-2010. – Tam były potężne trudności, czyli ludzie odpowiadający wówczas za Totalizator, znaleźli się w trudnej sytuacji. To, że dzisiaj wybrnęli, oceni inna kontrola – mówi Paweł Biedziak.
Raport powstał na zlecenie sejmowej komisji badającej aferę hazardową, pod przewodnictwem Mirosława Sekuły. Odpowiada na te wszystkie pytania, które komisja skierowała do NIK, jako audytora działającego na zlecenie komisji sejmowych.
Tymczasem raport NIK, mimo że pewne obszary ocenia korzystnie dla spółki, ma Totalizatorowi sporo do zarzucenia. Głównie to, że w ostatnim roku Spółka nie osiągnęła spodziewanego 50 proc. udziału w rynku. Chciała być liderem na rynku gier hazardowych i nie osiągnęła tego celu. Kolejnym zarzutem kierowanym wobec totalizatora jest to, że warunki rynkowe i strategie się zmieniały, a mimo to Spółka trzymała się swojej nie wprowadzając do niej modyfikacji. W konsekwencji, jej udział w rynku gier hazardowych zmalał z 28,4 proc. w 2006 r. do zaledwie 16,5 proc. w 2010 r. Totalizator tłumaczy, że cele strategiczne są zawsze planowane „na wyrost” oraz że uniemożliwiono mu wprowadzenie wideoloterii i sprzedaży produktów online. Twierdzi też, że gdyby miało więcej możliwości, jego wyniki byłyby znacznie bardziej zadowalające.
– Myślenie „co by było gdyby…” nie należy do zadań audytora – odbija piłeczkę rzecznik NIK, Paweł Biedziak. – Opisujemy stan faktyczny. Spółka celów nie osiągnęła i widząc, że jej strategia nie przynosi rezultatów, po drodze jej nie zmieniała, a powinna była to zrobić. Tak się zarządza firmą. Jeśli warunki nie pozwalają na rozwój w kierunku X, to planuje się rozwój w kierunku Y. Jeśli są trudności z osiągnięciem kierunku Y, planuje się kierunek Z, czyli zachowuje się na rynku elastycznie. Firmy, które nie zachowują się elastycznie, źle kończą. Naszą rolą nie jest zakładanie, co by było, gdyby warunek X, Y, czy Z były spełnione. My oceniamy to, że spółka widząc, że nie może osiągnąć planowanych kierunków, nie planowała innych – wyjaśnia rzecznik NIK.
Totalizator próbuje bronić się dobrymi wynikami za rok 2012, które „wskazują, że Spółka i tak sprostała niekorzystnym dla niej wymogom rynkowym”. Zapomina jednak, że kontrola nie objęła ostatniego roku, bo zatrzymała się na wynikach za rok 2010.
„Proszę pamiętać jakiego okresu dotyczy raport NIK” – pisze Tomaszewski. „W 2006 r., kiedy strategia powstawała, cały polski rynek hazardowy stanowił wartość ok. 8 mld zł, by w 2009 roku osiągnąć pułap ok. 20 mld zł, w tym niemal 12 mld zł stanowiły przychody z Automatów o Niskich Wygranych (AoNW), 3,24 mld zł przychody z salonów gier na automatach. Dodajmy, że większość z AoNW operowała w szarej strefie. Ściganie się z tak szybko rosnącym rynkiem AoNW przy braku możliwości wykorzystania nowych narzędzi było po prostu niemożliwe. A zatem jak z tą rosnącą falą miał walczyć o klienta Totalizator Sportowy?” – pyta.
Według przedstawicieli Totalizatora, wartość całego rynku wzrosła ponad dwukrotnie, głównie poprzez gigantyczny rozrost nowych segmentów, w których Totalizator nie operuje, bo nie może.
Z raportu NIK wynika również, i to podkreśla w rozmowie z Wprost.pl Biedziak, że Totalizator nie dostosowuje się do zmian, jakie zachodzą na rynku. NIK zarzuca Spółce zaniedbania i zajmowanie się chybionymi inwestycjami. „Nie do końca wiemy, jakie chybione inwestycje mają państwo na myśli” – pisze Totalizator. „Jeśli chodzi o wejście w wyścigi konne, to po pierwsze Totalizator Sportowy realizuje w tym względzie umowę zatwierdzoną przez Ministerstwo Skarbu Państwa, a po drugie, patrząc na ten projekt pamiętajmy w jak długim okresie ma być realizowany (30 lat)” – dodaje.
Tomaszewski przyznaje, że treść Raportu oczywiście wskazuje na krytyczne wnioski NIK, bo „taka jest rola tej instytucji z definicji”. Jednak zdaniem Totalizatora, dokument w wielu fragmentach dobrze się odnosi do decyzji i działalności Spółki. – Pozytywna ocena dotyczy wprowadzania nowych produktów na rynek – mówi z kolei Biedziak. – O tym piszemy. Ale piszemy też, że w głównym obszarze działalności, czyli w grach liczbowych, nastąpił spadek przychodów i to z 3 mld 200 mln na 2 mld 400 mln. To duża różnica. Zysk też spadł prawie o połowę – ponad 100 mln zł – wylicza rzecznik NIK.
To właśnie na podstawie zysków i strat ocenia się spółkę. Na tym polega audyt. – Jak w prywatnej firmie zamówi się audyt, to uwzględni on wszystko, czego zażyczy sobie zamawiający, ale powie też: „Wiesz, 3 lata temu miałeś 2 razy większe zyski, teraz masz mniejsze. Chciałbyś, żeby cię dobrze ocenić? Żartujesz”. W żadnej firmie na świecie przy spadających przychodach i spadających zyskach żaden audytor nie oceni pozytywnie – mówi Biedziak.
„Nie sposób skomentować raportu jako całości. Najwyższa Izba Kontroli nie postawiła nam żadnych zarzutów. Nie może być o nich mowy, bowiem nie było naruszeń prawa. Nie było też wystąpień Izby do organów nadzorczych” – uważa Totalizator. Jednak, jak podkreśla rzecznik NIK, raport nie dotyczy aktualnej kondycji Spółki. Dotyczy lat 2006-2010. – Tam były potężne trudności, czyli ludzie odpowiadający wówczas za Totalizator, znaleźli się w trudnej sytuacji. To, że dzisiaj wybrnęli, oceni inna kontrola – mówi Paweł Biedziak.
Raport powstał na zlecenie sejmowej komisji badającej aferę hazardową, pod przewodnictwem Mirosława Sekuły. Odpowiada na te wszystkie pytania, które komisja skierowała do NIK, jako audytora działającego na zlecenie komisji sejmowych.