Siedmiu ekspertów komisji Jerzego Millera broniło swojego raportu w sprawie katastrofy smoleńskiej. Po raz pierwszy została zaprezentowana fotografia, na której widać fragmenty skrzydła tupolewa wbite w brzozę - podaje "Gazeta Wyborcza".
Eksperci mówili, że ślady brzozy, o którą tupolew zahaczył w końcowej fazie lotu, są widoczne na końcówce skrzydła.
Członkowie komisji Jerzego Millera bronili swojego raportu w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. - Wiązanie tej katastrofy z jakimś wybuchem ma charakter polityczny i graniczy z fantastyką - mówił ppłk Mirosław Malinowski.
Z kolei kapitan Wiesław Jedynak wyliczał przyczyny tragedii; zaliczył do nich m.in. słaby poziom wyszkolenia w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, nieskuteczny nadzór nad pilotami i zlekceważenie przez nich alarmu systemu ostrzegającego przed zbyt niskim lotem.
Dr Maciej Lasek, wiceszef zespołu, który badał katastrofę, wytłumaczył w jaki sposób wykluczono zamach. - Żaden z zapisów rejestratorów nie odnotował czegokolwiek, co świadczyłoby o eksplozji na pokładzie. Nie zmieniło się ciśnienie w kabinie, które jest mierzone dwa razy w ciągu sekundy. Na wraku nie stwierdzono śladów fali uderzeniowej ani osmalenia - powiedział.
Lasek dodał, że Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii zbadał rzeczy osobiste ofiar. Nie znaleziono na nich śladów materiałów wybuchowych.
pr, "Gazeta Wyborcza"
Członkowie komisji Jerzego Millera bronili swojego raportu w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. - Wiązanie tej katastrofy z jakimś wybuchem ma charakter polityczny i graniczy z fantastyką - mówił ppłk Mirosław Malinowski.
Z kolei kapitan Wiesław Jedynak wyliczał przyczyny tragedii; zaliczył do nich m.in. słaby poziom wyszkolenia w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, nieskuteczny nadzór nad pilotami i zlekceważenie przez nich alarmu systemu ostrzegającego przed zbyt niskim lotem.
Dr Maciej Lasek, wiceszef zespołu, który badał katastrofę, wytłumaczył w jaki sposób wykluczono zamach. - Żaden z zapisów rejestratorów nie odnotował czegokolwiek, co świadczyłoby o eksplozji na pokładzie. Nie zmieniło się ciśnienie w kabinie, które jest mierzone dwa razy w ciągu sekundy. Na wraku nie stwierdzono śladów fali uderzeniowej ani osmalenia - powiedział.
Lasek dodał, że Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii zbadał rzeczy osobiste ofiar. Nie znaleziono na nich śladów materiałów wybuchowych.
pr, "Gazeta Wyborcza"