- To pierwsze pokolenie, dla którego najważniejszy był sukces. To prawdziwi budowniczowie polskiego kapitalizmu i beneficjenci nowego ustroju - mówi prof. Krystyna Szafraniec, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
W 1986 r. Leszek Czarnecki, wówczas student Politechniki Wrocławskiej, założył firmę oferującą usługi podwodnego spawania. Potem utworzył spółkę Technika Alpinistyczno-Nurkowa. W 1991 r. założył Europejski Fundusz Leasingowy. W 1993 r. obronił doktorat na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Obecnie jest prezesem Credit Agricole Polska i dziesiątym na liście najbogatszych Polaków. Janusz Palikot w 1989 r. skończył studia filozoficzne. Zaczynał od produkcji palet, później założył hurtownię i sieć sklepów spożywczych. Dziś należąca do niego Ambra jest największą wytwórnią win w Polsce. W 1992 r. Jan Tkaczow, wówczas 26-letni student medycyny, postanowił przełamać monopol Poczty Polskiej. Założył firmę kurierską Messenger Service Stolica. Na początku sam rozwoził paczki, teraz zatrudnia 1300 kurierów. Czarnecki, Palikot czy Tkaczow to przykłady karier najbardziej aktywnych przedstawicieli generacji milkies.
Na początku lat 90. pracodawcy poszukiwali przede wszystkim pracowników poniżej 35. roku życia. Obawiali się, że osoby starsze nie będą skłonne do wyrzeczeń. Z kolei ludzi po pięćdziesiątce zatrudniano niechętnie, bojąc się ich skażenia socjalizmem. W połowie lat 90. okazało się, że w biznesie najlepiej sprawdzają się osoby z pokolenia milkies. - Mieli doświadczenie niezbędne do tego, by kierować dużymi zespołami, a jednocześnie byli już wykształceni wedle nowych wymagań. Poza tym potrafili się szybko uczyć - mówi Weronika Eysymontt z firmy Take It Doradztwo Personalne.
Z pokolenia 35+ wywodzi się najzamożniejsza, najbardziej wpływowa i najbardziej aktywna część społeczeństwa. W USA dysponują prawie połową aktywów finansowych. W Ameryce ludzie z tego pokolenia wychowywali się w czasach ekonomicznej prosperity rządów Nixona. Już jako dorośli skorzystali na reaganowskim boomie gospodarczym lat 80. Wtedy zakładali firmy, zostawali menedżerami wielkich koncernów. Z generacji milkies wywodzą się na przykład Bill Gates, Paul Allen czy Jeff Bezos.
Milkies nigdy nie spoczywają na laurach. Podczas transformacji ustrojowej nauczyli się liczyć tylko na siebie, dlatego są odporniejsi na stres, rzadko się poddają. Gdy nie udaje im się jeden interes, zakładają następny - zauważa prof. Krystyna Szafraniec. Dla wielu milkies najważniejsze jest podnoszenie standardu życia (48 proc.) i kariera zawodowa (53 proc.). Połowa deklaruje gotowość do podnoszenia swoich kwalifikacji zawodowych. Choćby dlatego ich pozycja w najbliższych latach nie będzie zagrożona. Prof. Stanisław Gomułka, ekonomista z London School of Economics, zapowiada, że do 2010 r. polski rynek pracy będzie coraz trudniejszy dla ludzi młodych. Generacji milkies radykalne pogorszenie szans nie grozi. Staną się oni jednak głównym obiektem zawiści młodych. Będą oskarżani o to, że blokują im szanse awansu. Tyle że to głównie pokolenie 35+ stworzyło polską gospodarkę rynkową. Jego przedstawiciele są jeszcze za młodzi, żeby przechodzić na emeryturę. Poza tym na razie wygrywają w konkurencji z młodymi wilkami.
Rafał Geremek
Agnieszka Sijka
Pełny tekst w najnowszym, 1053 numerze tygodnika Wprost, w sprzedaży od poniedziałku 27 stycznia.
W numerze także: Drogi Winietu (W głosowaniu Wprost Online: Marek Pol laureatem Nagrody Złamanego Grosza za najgłupszy pomysł gospodarczy 2002 roku.)