Czy premier David Cameron może stracić przywództwo w partii?
Część torysów uważa, że partia pod przywództwem Camerona ma zbyt miękką linię polityczną, nieidentyfikującą się z jej historycznym bagażem. Głosowanie nad nadaniem związkom partnerskim statusu małżeństw doprowadziło do ogromnych napięć wewnątrz partii. Nie pierwszy raz, ponieważ cały okres urzędowania Camerona to słowne i polityczne utarczki nie tyle z opozycją, co właśnie parlamentarzystami własnej partii.
Świadkami bezradności premiera Wielkiej Brytanii byliśmy przy okazji negocjacji unijnego budżetu – wtedy również linia polityczna utrzymywana przez Camerona na szczycie w Brukseli była podyktowana naciskami w partii.
O ile dla zagranicznych mediów projekt dopuszczający małżeństwa tej samej płci jest dowodem nowoczesnego konserwatyzmu, o tyle w samej Wielkiej Brytanii premier wpadł znowu w tarapaty.
Dotychczas udawało mu się wyjść z nich obronna ręką, ale po zeszłotygodniowej porażce w wyborach uzupełniających w Eastleigh, jest w bardzo złej sytuacji. Torysi mimo wystawienia bardzo liberalnej kandydatki zajęli dopiero trzecie miejsce, za Liberalnymi Demokratami i Partią Niepodległości Wielkiej Brytanii. Ta ostatnia, kierowana przez znanego z kontrowersyjnych polemik w Parlamencie Europejskim Nigela Farage, robi zawrotną karierę po prawej stronie brytyjskiej sceny politycznej.
Farage, pojawia się w ostatnich dniach we wszystkich telewizjach I ostro krytykuje politykę szefa rządu. Komentatorzy porównują zaś tę rywalizację do sytuacji z lat 80., kiedy to SPD (Social Democratic Party) zabierało głosy Partii Pracy, co uniemożliwiało jej wygranie wyborów.
Część parlamentarzystów wypowiedziało na łamach prasy otwartą wojnę premierowi. Ich zdaniem, miękka polityka dotycząca imigracji, czy małżeństw homoseksualnych doprowadzi do przegranej i utraty władzy. W oficjalnych wypowiedziach dają czas premierowi do wakacji na skorygowanie ich zdaniem fatalnej polityki rządu. Wygląda więc na to, że polowanie na głowę Davida Camerona już się rozpoczęło. Jednak, choć kilka razy już go skreślano, on odradzał się jak feniks z popiołów.
Świadkami bezradności premiera Wielkiej Brytanii byliśmy przy okazji negocjacji unijnego budżetu – wtedy również linia polityczna utrzymywana przez Camerona na szczycie w Brukseli była podyktowana naciskami w partii.
O ile dla zagranicznych mediów projekt dopuszczający małżeństwa tej samej płci jest dowodem nowoczesnego konserwatyzmu, o tyle w samej Wielkiej Brytanii premier wpadł znowu w tarapaty.
Dotychczas udawało mu się wyjść z nich obronna ręką, ale po zeszłotygodniowej porażce w wyborach uzupełniających w Eastleigh, jest w bardzo złej sytuacji. Torysi mimo wystawienia bardzo liberalnej kandydatki zajęli dopiero trzecie miejsce, za Liberalnymi Demokratami i Partią Niepodległości Wielkiej Brytanii. Ta ostatnia, kierowana przez znanego z kontrowersyjnych polemik w Parlamencie Europejskim Nigela Farage, robi zawrotną karierę po prawej stronie brytyjskiej sceny politycznej.
Farage, pojawia się w ostatnich dniach we wszystkich telewizjach I ostro krytykuje politykę szefa rządu. Komentatorzy porównują zaś tę rywalizację do sytuacji z lat 80., kiedy to SPD (Social Democratic Party) zabierało głosy Partii Pracy, co uniemożliwiało jej wygranie wyborów.
Część parlamentarzystów wypowiedziało na łamach prasy otwartą wojnę premierowi. Ich zdaniem, miękka polityka dotycząca imigracji, czy małżeństw homoseksualnych doprowadzi do przegranej i utraty władzy. W oficjalnych wypowiedziach dają czas premierowi do wakacji na skorygowanie ich zdaniem fatalnej polityki rządu. Wygląda więc na to, że polowanie na głowę Davida Camerona już się rozpoczęło. Jednak, choć kilka razy już go skreślano, on odradzał się jak feniks z popiołów.