- Dość sztucznego nabijania statystyk przez posłów - deklaruje Marek Poznański, poseł Ruchu Palikota, który chce zgłosić uchwałę, by Sejm zmienił sposób naliczania wypowiedzi podczas wyjścia na mównicę. - Jedno wyjście, jedno wystąpienie - dodaje.
Amelia Panuszko: Zazdrości pan posłom ilości wystąpień na sejmowej mównicy?
Marek Poznański: Bynajmniej.
To skąd pomysł na uchwałę ograniczające ich liczbę?
Ostatnio zauważyłem taką prawidłowość: na mównicę wchodzi poseł X, mruga już do marszałka prowadzącego obrady – oboje są z jeden partii, więc to porozumienie bez słów – i poseł zaczyna mówić. Mówi, mówi, mówi, kończy mu się czas. Marszałek przerywa: panie pośle skończył się panu czas. Ale poseł niewzruszony mówi dalej. Czas się znowu skończył, znowu upomnienie marszałka. I tak historia powtarza się pięć razy, przez co poseł na swoim koncie ma pięć, a nie jedno wystąpienie danego dnia. Albo takie: na mównicę wchodzi poseł, mówi: Wysoka Izbo, ale na sali jest gwar więc marszałek przerywa, by wyciszyć hałas z sali. Pan poseł swoje przemówienie zaczyna raz jeszcze, przez to w sejmowych statystykach ma dwa, a nie jedno wystąpienie. Ale przecież wszedł tam aby omówić jakieś zagadnienie, a nie wdawać się w konwenanse. Sam słyszałem jak posłowie wchodząc na mównicę mówią, że idą podbić statystyki.
Ale te statystyki są tylko dla posłów - przecież przysłowiowy Kowalski do niech nie zagląda…
Myli się pani. To wprowadza w błąd obywateli, szczególnie tych w regionach. Bo oni, w czasie kampanii wyborczej, zasypywani się ulotkami w których mogą później przeczytać, że taki a taki poseł bronił swojego regionu na sejmowej mównicy ponad 100 razy, co jest oczywistą nieprawdą. Poza tym tego typu zachowania znacząco obniżają merytoryczny poziom dyskusji, co w prostej linii prowadzi do zwykłego niedbalstwa.
Ale nie tylko sejmowe wystąpienia chce pan zmienić?
Nie tylko. Moim zdaniem naprawy wymaga także system interpelacji i zapytań poselskich. Często zdarza się tak, że np. jeden poseł napisze interpelację, a podpisuje się pod nią jeszcze 15 klubowych kolegów. Przez to cała piętnastka ma punkt za złożenie interpelacji. Ale interpelacje to jeszcze większe źródło patologii, które przynoszą szkodę wszystkim.
Na przykład?
Jeden z posłów zapytał ministerstwo sportu o przygotowanie zawodników do paraolimpiady. I zamiast zapytać o to w jednym piśmie, rozbił to na ilość dyscyplin. Ile dyscyplin, tyle interpelacji! Przypominam, że na te pytania ktoś później musi odpowiadać. A przecież urzędnicy ministerialni mają naprawdę dużo ważniejszej pracy, niż opowiadanie na 15 zapytań od jednego parlamentarzysty. Zresztą ten sam poseł zrobił to również przy okazji pytań o oszczędności w poszczególnych ministerstwach. Zamiast wysłać jedno zbiorcze zapytania do Kancelarii Rady Ministrów, wysłał je do wszystkich 19 ministerstw.
I jak to zmienić?
Mam taki pomysł, aby jeden poseł rocznie mógł złożyć tylko sto interpelacji i zapytań, bo ja przypominam wszystkim parlamentarzystom, że to nie statystyki są najważniejsze, lecz dobro kraju i jego obywateli.
Marek Poznański: Bynajmniej.
To skąd pomysł na uchwałę ograniczające ich liczbę?
Ostatnio zauważyłem taką prawidłowość: na mównicę wchodzi poseł X, mruga już do marszałka prowadzącego obrady – oboje są z jeden partii, więc to porozumienie bez słów – i poseł zaczyna mówić. Mówi, mówi, mówi, kończy mu się czas. Marszałek przerywa: panie pośle skończył się panu czas. Ale poseł niewzruszony mówi dalej. Czas się znowu skończył, znowu upomnienie marszałka. I tak historia powtarza się pięć razy, przez co poseł na swoim koncie ma pięć, a nie jedno wystąpienie danego dnia. Albo takie: na mównicę wchodzi poseł, mówi: Wysoka Izbo, ale na sali jest gwar więc marszałek przerywa, by wyciszyć hałas z sali. Pan poseł swoje przemówienie zaczyna raz jeszcze, przez to w sejmowych statystykach ma dwa, a nie jedno wystąpienie. Ale przecież wszedł tam aby omówić jakieś zagadnienie, a nie wdawać się w konwenanse. Sam słyszałem jak posłowie wchodząc na mównicę mówią, że idą podbić statystyki.
Ale te statystyki są tylko dla posłów - przecież przysłowiowy Kowalski do niech nie zagląda…
Myli się pani. To wprowadza w błąd obywateli, szczególnie tych w regionach. Bo oni, w czasie kampanii wyborczej, zasypywani się ulotkami w których mogą później przeczytać, że taki a taki poseł bronił swojego regionu na sejmowej mównicy ponad 100 razy, co jest oczywistą nieprawdą. Poza tym tego typu zachowania znacząco obniżają merytoryczny poziom dyskusji, co w prostej linii prowadzi do zwykłego niedbalstwa.
Ale nie tylko sejmowe wystąpienia chce pan zmienić?
Nie tylko. Moim zdaniem naprawy wymaga także system interpelacji i zapytań poselskich. Często zdarza się tak, że np. jeden poseł napisze interpelację, a podpisuje się pod nią jeszcze 15 klubowych kolegów. Przez to cała piętnastka ma punkt za złożenie interpelacji. Ale interpelacje to jeszcze większe źródło patologii, które przynoszą szkodę wszystkim.
Na przykład?
Jeden z posłów zapytał ministerstwo sportu o przygotowanie zawodników do paraolimpiady. I zamiast zapytać o to w jednym piśmie, rozbił to na ilość dyscyplin. Ile dyscyplin, tyle interpelacji! Przypominam, że na te pytania ktoś później musi odpowiadać. A przecież urzędnicy ministerialni mają naprawdę dużo ważniejszej pracy, niż opowiadanie na 15 zapytań od jednego parlamentarzysty. Zresztą ten sam poseł zrobił to również przy okazji pytań o oszczędności w poszczególnych ministerstwach. Zamiast wysłać jedno zbiorcze zapytania do Kancelarii Rady Ministrów, wysłał je do wszystkich 19 ministerstw.
I jak to zmienić?
Mam taki pomysł, aby jeden poseł rocznie mógł złożyć tylko sto interpelacji i zapytań, bo ja przypominam wszystkim parlamentarzystom, że to nie statystyki są najważniejsze, lecz dobro kraju i jego obywateli.