"Od początku mam o niej (KRRiT - PAP) złe zdanie i uważam, że zdegenerowała polski rynek mediów - uważa Rokita. - Nawet ci, którzy takiego zdania nie mają, muszą uznać, że czas podziału częstotliwości, dla którego ta Rada została powołana, się skończył". Teraz Rada szuka sobie "różnych dziwnych zadań - jak widać po owym słynnym projekcie ustawy - policyjnych". "Policjanta wcale do pilnowania mediów nie potrzeba. (...) To ciało trzeba zlikwidować definitywnie, ono nie jest już do niczego potrzebne. Myślę, że wielu ludzi wyobraża sobie Polskę bez KRRIT, a co więcej, ci, którzy się na tym znają, wiedzą, że byłaby to Polska trochę lepsza".
"Dla uzdrowienia sytuacji trzeba znaleźć sposób, by odebrać telewizję publiczną z rąk, w które wpadła - koterii podporządkowanej SLD - mówił Rokita. - Nie tylko odebrać ją tej koterii, ale zabezpieczyć przed wpadnięciem w ręce nowej".
Drugą wadą telewizji publicznej, jest to, że publiczną nie jest, ponieważ konkuruje bez ograniczeń na rynku komercyjnym.
Rokita obawia się też oligarchizacji rynku mediów . "Potęga nieformalnego koncernu zbudowanego wokół koterii Roberta Kwiatkowskiego z telewizją publiczną na czele z jednej strony, a z drugiej potęga tak naprawdę jednego koncernu medialnego, jakim jest Agora, wymagają uzupełnienia o silne podmioty konkurencyjne. Temu służyłaby pełna deregulacja tego rynku, zniesienie ograniczeń dostępu kapitału zagranicznego, całkowite otwarcie go na świat, tak, żeby szybko powstawały tutaj nowe, silne firmy medialne, zarówno na rynku telewizyjnym, radiowym, prasowym. Tylko w ten sposób, konkurencją na tym rynku, można zapobiec groźbie oligarchizacji w przyszłości" - przedstawił Rokita zarys swojej wizji tego rynku dziennikarzom.
"Jestem za otwarciem rynku i uważam, że metodą na to, by koncern Agory miał konkurencję, jest to, by nie było ograniczeń konkurencji, a nie sztuczne ograniczenia mające jeden koncern przeciw innym dołować, albo ograniczać".
"Gdyby od strony państwa zrobić w Polsce te trzy rzeczy, to ten rynek byłby istotnie w krótkim czasie naprawiony" - uważa poseł PO.
Rokita skrytykował polskie media za to, że - jego zdaniem - starają się chronić premiera Leszka Millera w związku z aferą Rywina i nie krytykują go za to, że nie złożył doniesienia do prokuratury, gdy dowiedział się o propozycji milionowej łapówki wobec Agory, uważa Jan Maria Rokita.
"Jestem trochę zaskoczony, że mimo wielkiej debaty na temat afery Rywina, że głosów dziennikarskich, głosów komentatorów wskazujących na niewłaściwe, radykalnie niewłaściwe postępowanie Leszka Millera, jako prezesa Rady Ministrów w tej sprawie w zasadzie brak" - powiedział.
W jego opinii, "jest większość wybitnych redaktorów, którzy starają się w tej sprawie Leszka Millera, jako premiera, chronić". "Atmosferę wytworzono trochę taką, jakby gdyby premier był w tej sprawie Bogu ducha winien. A Bogu ducha winien ewidentnie nie jest. Jest czegoś winien".
"Czy opozycja złoży wniosek o wotum nieufności dla Leszka Millera? - zastanawiał się Rokita, który uczestniczył we czwartek w spotkaniu z korespondentami zagranicznymi, poświęconym sytuacji polskich mediów. - Mówię w tej chwili jako obserwator, a nie uczestnik tego procesu - ja bym tego nie wykluczał. Myślę, że to w znaczącym stopniu będzie też zależało od tego, co Leszek Miller powie przed komisją śledczą".
em, pap