- Kiedy naszego biją, to się go broni - powiedział doradca prezydenta Tomasz Nałęcz, komentując w Radiu Zet nieudaną próbę odwołania ministra transportu Sławomira Nowaka.
W piątek Sejm odrzucił przygotowany przez Solidarną Polskę, podpisany także przez kluby SLD i Ruchu Palikota, wniosek o wotum nieufności wobec ministra transportu Sławomira Nowaka (PO).
Opozycja kontra koalicja
Opozycja chciała zmiany na stanowisku ministra transportu m.in. w związku ze złym stanem dróg oraz kryzysem na kolei. Ministra bronił m.in. premier Donald Tusk, który nazwał wniosek o wotum nieufności wobec Nowaka "jałowym spektaklem".
Nowak zachował stanowisko
Za odwołaniem Sławomira Nowaka zagłosowało 210 posłów (przede wszystkim przedstawiciele PiS, SP, SLD i Ruchu Palikota). Za odrzuceniem wniosku głosował klub PO i większość klubu PSL (228 głosów). Trzech posłów koalicyjnej partii ludowców poparło wniosek opozycji i zagłosowało za odwołaniem ministra. Nikt nie wstrzymał się od głosowania.
"Za tym kryje się ból wyborców"
Doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego Tomasz Nałęcz komentował w Radiu Zet, że koalicja podchodzi spokojnie do wniosków o odwołanie ministrów, które nie mają szans powodzenia. Zdaniem Nałęcza, od początku było wiadomo, że "minister zostanie obroniony". - Być może stąd taka lekkomyślna postawa dwóch posłów PSL, którzy pozwolili sobie na demonstrację. Na pewno za tym kryje się jakiś ból wyborców, jakaś droga jest niewyremontowana - mówił Nałęcz.
"Nie zdradza się w ogóle"
Doradca prezydenta stwierdził, że premier Donald Tusk miał prawo upomnieć PSL. - To jak mąż upomina żonę. Nie jest żadnym wytłumaczeniem, że zdradziła z brzydkim sąsiadem, którego nie lubi. W małżeństwie się nie zdradza w ogóle - mówił Nałęcz.
"Wyczekać, żeby uderzyć i zabić"
Polityk stwierdził też, że gdy "opozycja chce strzelić ministra", to nawet jeśli są wobec niego zarzuty, koalicja go broni. - Kiedy naszego biją, to się go broni. Opozycja powinna wyczekać takiego momentu, żeby uderzyć i zabić, a nie machać kijem i udawać, że to miecz - mówił w Radiu Zet Tomasz Nałęcz.
zew, sejm.gov.pl, Radio Zet
Opozycja kontra koalicja
Opozycja chciała zmiany na stanowisku ministra transportu m.in. w związku ze złym stanem dróg oraz kryzysem na kolei. Ministra bronił m.in. premier Donald Tusk, który nazwał wniosek o wotum nieufności wobec Nowaka "jałowym spektaklem".
Nowak zachował stanowisko
Za odwołaniem Sławomira Nowaka zagłosowało 210 posłów (przede wszystkim przedstawiciele PiS, SP, SLD i Ruchu Palikota). Za odrzuceniem wniosku głosował klub PO i większość klubu PSL (228 głosów). Trzech posłów koalicyjnej partii ludowców poparło wniosek opozycji i zagłosowało za odwołaniem ministra. Nikt nie wstrzymał się od głosowania.
"Za tym kryje się ból wyborców"
Doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego Tomasz Nałęcz komentował w Radiu Zet, że koalicja podchodzi spokojnie do wniosków o odwołanie ministrów, które nie mają szans powodzenia. Zdaniem Nałęcza, od początku było wiadomo, że "minister zostanie obroniony". - Być może stąd taka lekkomyślna postawa dwóch posłów PSL, którzy pozwolili sobie na demonstrację. Na pewno za tym kryje się jakiś ból wyborców, jakaś droga jest niewyremontowana - mówił Nałęcz.
"Nie zdradza się w ogóle"
Doradca prezydenta stwierdził, że premier Donald Tusk miał prawo upomnieć PSL. - To jak mąż upomina żonę. Nie jest żadnym wytłumaczeniem, że zdradziła z brzydkim sąsiadem, którego nie lubi. W małżeństwie się nie zdradza w ogóle - mówił Nałęcz.
"Wyczekać, żeby uderzyć i zabić"
Polityk stwierdził też, że gdy "opozycja chce strzelić ministra", to nawet jeśli są wobec niego zarzuty, koalicja go broni. - Kiedy naszego biją, to się go broni. Opozycja powinna wyczekać takiego momentu, żeby uderzyć i zabić, a nie machać kijem i udawać, że to miecz - mówił w Radiu Zet Tomasz Nałęcz.
zew, sejm.gov.pl, Radio Zet