Polsko-niemiecki szczyt w Gdańsku
Będziemy wspierać Polskę w jej staraniach o wejście do Unii Europejskiej - obiecał po raz kolejny kanclerz Gerhard Schröder. I po raz kolejny nie podał żadnej konkretnej daty. To Schröder zaproponował, by Gdańsk stał się miejscem polsko-niemieckich konsultacji między- rządowych. - Po raz pierwszy w historii Polska i Niemcy znalazły się w jednym sojuszu militarnym - mówił kanclerz, stojąc z prezydentem Kwaśniewskim przed Dworem Artusa. - Jestem głęboko poruszony pobytem w tym pięknym mieście - mówił następnego dnia podczas konferencji prasowej. - Mija 60 lat od wybuchu wojny, a teraz jesteśmy sojusznikami i spotykamy się właśnie w Gdańsku. Kanclerz "przyjął do wiadomości", że Polska chce wstąpić do Unii Europejskiej do roku 2003, uznając to za cel "wielki i ambitny". Wyciągnął też wniosek z jugosłowiańskiej lekcji: - Pokój jest tym pewniejszy, im większa jest integracja gospodarcza w Europie - podkreślił. Zaznaczył, że warunkiem rozszerzenia unii jest jej zasadnicza reforma. Premier Jerzy Buzek przyznawał, że konkretnych ustaleń dotyczących terminu wstąpienia do UE nie przyjmuje się podczas dwustronnych negocjacji, ale zarazem akcentował rolę Niemiec jako kraju, który teraz przewodzi unii. - Odszkodowania za pracę niewolniczą nie są problemem rządów. To są indywidualne roszczenia indywidualnych osób przeciw niemieckim przedsiębiorstwom lub ich następcom prawnym. Chcemy pomóc obu stronom: temu celowi ma służyć fundacja korzystająca ze środków tych przedsiębiorstw - tłumaczył kanclerz. Schröder wykluczył jakąkolwiek dyskryminację Polaków lub innych robotników przymusowych przy przyznawaniu odszkodowań. Premier Buzek z kolei wyrażał wolę rozstrzygnięcia tego problemu jeszcze w tym roku. Kanclerz był nader powściągliwy w deklaracjach. - Żadnych newsów! - westchnął z żalem jeden z zagranicznych dziennikarzy obsługujących wizytę. Znacznie więcej newsów dostarczył pierwszy dzień wizyty, kiedy w rolę gospodarza wcielił się prezydent Aleksander Kwaśniewski. To on powitał kanclerza w Gdańsku, co w pewnym sensie stanowiło złamanie dyplomatycznego protokołu. Z przecieków wiadomo, że program wizyty gościa był wielokrotnie zmieniany, ponieważ pałac prezydencki usilnie starał się, by skraść premierowi Buzkowi splendory: zabiegano o to, by spotkanie kanclerza i prezydenta odbyło się w rezydencji tego ostatniego w Juracie, gdzie Schröder byłby praktycznie prywatnym gościem Kwaśniewskiego. Prezydent i kanclerz spotkali się jednak nie na Półwyspie Helskim, lecz w Gdańsku, gdzie kanclerz zachwycał się urodą zabytków, a Kwaśniewski udawał, że nie słyszy okrzyków: "Jaki magister, taki prezydent!". Po spacerze Długą i Mariacką kanclerz i prezydent wysłuchali koncertu w kościele Mariackim, a następnie pojechali na kolację do sopockiej restauracji Villa Hestia (podano węgorza w sosie miodowo-koprowym, żur na prawdziwkach, sałatę domową, comber z jelenia i truskawki z pieca). Kolacja trwała tak długo, że gość i gospodarz nabrali jeszcze ochoty na piwo, ale wypili je już podczas nocnego spaceru po molo. Resztę nocy Gerhard Schröder spędził w atłasowej pościeli łoża w dwu- pokojowym apartamencie hotelu Hanza, położonego tuż nad Motławą. Rano w świetnym humorze witał się przed Ratuszem Głównomiejskim z Jerzym Buzkiem. Po konsultacjach międzyrządowych i konferencji prasowej kanclerz pojechał na spotkanie z Lechem Wałęsą. - Jeśli jesteśmy w Gdańsku i znamy historię "Solidarności", to jest rzeczą właściwą, by do takiego spotkania doszło. Tym bardziej że Lech Wałęsa też tego spotkania chciał - tłumaczył kanclerz, potwierdzając pośrednio, że o spotkanie zabiegała strona polska. Odbyło się ono kosztem udziału kanclerza i premiera w konferencji na temat polsko-niemieckiej współpracy gospodarczej, zorganizowanej przez Polsko-Niemiecką Izbę Przemysłowo-Handlową. Jej organizatorzy i uczestnicy nie kryli zawodu. - Niemcy przodują nie tylko w handlu z Polską, ale i w inwestycjach bezpośrednich - podkreślał Norbert Czypionka, szef izby, zarazem prezes Deutsche Bank Polska SA. - Nasz udział w inwestycjach zagranicznych mógłby jednak być jeszcze większy, gdyby nie polskie obawy przed dominacją niemieckiego kapitału. To pogarsza pozycję potencjalnych inwestorów z naszego kraju, a dla nich Polska nie jest emerging market, jak dla Amerykanów, lecz krajem sąsiedzkim, z dużym rynkiem, który traktują jak swój home market. Premier Buzek mógłby rozwiać obawy Polaków i zachęcić niemieckich przedsiębiorców do kolejnych inwestycji, ale go na konferencji zabrakło. Kanclerza zabrakło natomiast na wodowaniu statku m/v "Posejdon", zbudowanego w Stoczni Gdańskiej dla niemieckiego armatora Alpha Ship GmbH. Matką chrzestną okrętu była Ludgarda Buzek. W tym samym czasie w historycznej sali BHP kanclerz spotykał się z Marianem Krzaklewskim. Najważniejsze danie podaje się niekiedy na deser.
Więcej możesz przeczytać w 19/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.