Co zrobić z trzystuosobowym ministerstwem?
Pięć miesięcy po rezygnacji Marii Karasińskiej-Fendler ze stanowiska szefa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej (UKIE) stanowisko to ciągle pozostaje nie obsadzone. Ostatnio Jerzy Buzek zdecydował się na kolejne rozwiązanie tymczasowe, powierzając Pawłowi Sameckiemu funkcję pełniącego obowiązki szefa urzędu.
UKIE stanowi merytoryczne i techniczne zaplecze Komitetu Integracji Europejskiej (KIE). Ten drugi organ składa się z jedenastu osób (szefów ośmiu resortów i trzech specjalistów mianowanych przez premiera), a zbiera się średnio raz w miesiącu. Udział ministrów najpoważniejszych resortów w pracach KIE ma usprawnić koordynację działań i skrócić drogę wielu spraw. UKIE jest natomiast urzędem o randze ministerstwa, który przejął zadania i kompetencje byłego Biura Pełnomocnika Rządu ds. Integracji Europejskiej oraz Pomocy Zagranicznej. Pomysł utworzenia tej instytucji pojawił się w czasie, gdy MSZ było tzw. resortem prezydenckim, rząd zaś miał problemy, by uzgodnić z Lechem Wałęsą wspólne stanowisko. Wymyślono zatem konstrukcję mającą ułatwić koordynację działań w sprawach integracyjnych, ale w ten sposób, aby mogła się ona odbywać poza resortem spraw zagranicznych. Walka o wpływy w UKIE nie ustała, gdy Ministerstwo Spraw Zagranicznych przestało być resortem prezydenckim. Po wyborach parlamentarnych w 1997 r. i zawarciu umowy koalicyjnej AWS-UW gmach przy Alejach Ujazdowskich 9 (siedziba UKIE) przypadł ministrowi z AWS, natomiast do ministerialnego gabinetu przy al. Szucha (MSZ) wprowadził się polityk Unii Wolności. Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej, gdy powołano pełnomocnika rządu ds. negocjacji z UE, sytuując go w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Choć w założeniach wszystkie te instytucje powinny działać w jednym kierunku, prowadząc działania dostosowawcze i integracyjne, to w praktyce często jest inaczej. Nakładają się na to różne polityczne wizje integracji europejskiej. Poglądy niektórych przedstawicieli AWS, zwłaszcza z nurtu ZChN, różnią się od reprezentowanych przez UW. AWS obawia się, że jeśli kierownictwo UKIE przypadnie politykowi z Unii Wolności, to cała polityka zagraniczna będzie we władaniu tej partii. Nie bez znaczenia są fundusze pomocowe. Tym, którzy znajdują się bliżej UKIE, łatwiej je zdobyć (a pieniędzy będzie coraz więcej). Ponadto zaraz po wejściu do UE Polska obsadzi w Brukseli kilkaset stanowisk. Na początku najłatwiej będzie się tam dostać z klucza politycznego. O tym, że dublujące się kompetencje resortów grożą konfliktami, świadczy przykład Hiszpanii, kraju, który często porównywany jest z Polską ze względu na podobne doświadczenia transformacji politycznej, podobny obszar oraz zbliżoną strukturę gospodarki. Powołanie w Hiszpanii Ministerstwa ds. Stosunków ze Wspólnotami Europejskimi zbiegło się w czasie z przygotowywaniem przez Komisję Europejską opinii na temat hiszpańskiego wniosku o członkostwo. Jakie były zadania tego resortu? Ponieważ przewidywano, że jego istnienie będzie ograniczone do okresu negocjacji w sprawie członkostwa we wspólnocie, miał przede wszystkim koordynować przygotowanie narodowych stanowisk w tej kwestii. Ministerstwo było niewielkie (zatrudniało 30-40 osób) i miało skromny budżet. Jednak ze względu na spory kompetencyjne między resortami integracji i spraw zagranicznych (zdarzało się, że na spotkania negocjatorów leciały niezależnie dwa samoloty z delegacjami dwóch ministerstw) Ministerstwo ds. Stosunków ze Wspólnotami Europejskimi zostało zlikwidowane, a nadzorowanie rozmów w sprawie przyjęcia Hiszpanii do WE przejęło MSZ. Dlaczego powołując w Polsce struktury zajmujące się integracją europejską, nie przeanalizowano hiszpańskich rozwiązań, by nie powtarzać tych samych błędów? Pomysłodawcy KIE i UKIE nie ukrywają, że Hiszpanii zbytnio się nie przyglądali, gdyż od początku za wzór posłużył im model francuski. Sekretariat Generalny ds. Integracji Europejskiej jest urzędem, który praktycznie zmonopolizował koordynację procesu integracji z Unią Europejską. Francuski wkład w prawodawstwo europejskie jest ostatecznie weryfikowany przez tę instytucję. Między francuskim i polskimi rozwiązaniami istnieją jednak pewne różnice, o których zapomnieli nasi politycy. Po pierwsze - paryski urząd działa przy gabinecie premiera i korzysta z jego infrastruktury. UKIE jest natomiast urzędniczym molochem ze swoimi sprzątaczkami, zapleczem technicznym itp. Po drugie - Francuzi nie dopuścili do zbytniego rozrostu tej jednostki; pracuje tam sto osób, czyli prawie trzy razy mniej niż w UKIE. Ponadto usytuowanie sekretariatu przy gabinecie premiera skutecznie temperuje zbyt wygórowane ambicje polityczne szefa tego urzędu. Momentem przełomowym w działalności UKIE było powołanie na jego szefa Ryszarda Czarneckiego, młodego i ambitnego, lecz mało kompetentnego w sprawach europejskich polityka ZChN. Rząd AWS-UW podniósł przy tym rangę urzędu: poprzednio kierował nim sekretarz stanu, teraz - minister, konstytucyjnie członek rządu RP. Przez pierwszych kilka miesięcy Czarnecki był także przewodniczącym Komitetu Integracji Europejskiej (głównego organu programującego i koordynującego politykę integracji Polski z UE), w którego skład wchodzi ośmiu ministrów, w tym dwóch wicepremierów. Starsi wiekiem i rangą członkowie rządu niechętnie podporządkowywali się młodszemu koledze. Gdy zaczęły dochodzić sygnały, że mogą na tym ucierpieć nasze przygotowania do członkostwa w unii, premier postanowił sam pokierować KIE. Zgodnie z biurokratyczną zasadą, że prestiż i znaczenie ministra zależy od wielkości kierowanego przez niego resortu, Czarnecki przyjmował do pracy dziesiątki ludzi (przede wszystkim bliskich mu ideologicznie). Dziś w UKIE zatrudnionych jest prawie 300 osób (na początku pracowało tam kilkadziesiąt osób). Niestety, często decydowała wyłącznie ideologia i polityka. Wielu doskonałych fachowców z ekipy dawnego pełnomocnika rządu ds. integracji europejskiej Jacka Saryusza-Wolskiego zwolniono z pracy w urzędzie. Ambicje ministra, z którymi nie szły w parze ani kompetencje w sprawach europejskich, ani zdolności menedżerskie, okazały się fatalne dla urzędu. Z powodu zastrzeżeń Czarneckiego w stosunku do niektórych kandydatów na głównego negocjatora z Unią Europejską i jego kompetencji obsadzenie tego stanowiska mocno się opóźniło. Następnie szef UKIE wciągnął urząd w spór z Ministerstwem Finansów o to, kto ma zarządzać unijnymi funduszami. Dopiero zdecydowane naciski Brukseli zmusiły rząd do przekazania kompetencji w tym zakresie resortowi finansów. Czarnecki ponosi też odpowiedzialność za znaczne ograniczenie (o 34 mln ECU) pomocy przyznanej Polsce w ramach funduszu PHARE. Ponadto na wizerunku resortu fatalnie odbiły się spory między ministrem a jego zastępcą, Piotrem Nowiną-Konopką (UW). W ramach odchudzania kancelarii premiera zdecydowano się na przeniesienie do UKIE głównego negocjatora w sprawie członkostwa Polski w UE. Jerzy Buzek chce, by pełniący tę funkcję Jan Kułakowski był sekretarzem KIE, co oznacza, że ma być jednocześnie formalnym szefem UKIE. Nie zgadza się z tym Unia Wolności, która zgłosiła na to stanowisko Jerzego Osiatyńskiego. Ten jednak nie chce przyjąć propozycji kierowania pracami UKIE, jeśli sekretarzem komitetu (i formalnym szefem urzędu) byłby ktoś inny. Gdy na początku 1998 r. premier Jerzy Buzek mianował Jana Kułakowskiego sekretarzem stanu w swojej kancelarii, mówiło się, że jest to rozwiązanie optymalne, gdyż zapewnia bezpośrednią podległość głównego negocjatora szefowi rządu i tym samym łatwiejszy do niego dostęp. Takie rozwiązanie satysfakcjonowało także Brukselę. Minister Kułakowski nie jest zbyt zadowolony z perspektywy przenosin do UKIE, twierdzi jednak, że zgodzi się z każdą decyzją premiera, byleby tylko mógł skutecznie negocjować. Czy UKIE jest miejscem, gdzie można skutecznie negocjować? Czy nie dojdzie do kolejnego konfliktu kompetencji, tym razem w ramach resortu integracji? Pewne jest, że sytuacja w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej wymaga szybkiego i zdecydowanego działania. Podczas negocjacji członkowskich i wdrażania prawa europejskiego Polska potrzebuje instytucji, która koordynowałaby te procesy. Te zadania powinien wypełniać UKIE. Dlatego radykalne rozwiązania, na przykład likwidacja urzędu czy przeniesienie go w strukturę innego ministerstwa, mogłyby na tym etapie przynieść więcej szkody niż pożytku. Aby urząd działał skutecznie, należy go jak najszybciej zrestrukturyzować. Na jego czele powinien stanąć bezpartyjny fachowiec, który dokona selekcji pracowników wedle kryterium fachowości i apolityczności oraz przekształci rozrośnięty urząd w mniejszą i sprawną jednostkę administracji. Decyzje polityczne na temat integracji z UE winny zapadać tylko na forum Komitetu Integracji Europejskiej, a UKIE powinien być posłusznym i kompetentnym ich wykonawcą.
UKIE stanowi merytoryczne i techniczne zaplecze Komitetu Integracji Europejskiej (KIE). Ten drugi organ składa się z jedenastu osób (szefów ośmiu resortów i trzech specjalistów mianowanych przez premiera), a zbiera się średnio raz w miesiącu. Udział ministrów najpoważniejszych resortów w pracach KIE ma usprawnić koordynację działań i skrócić drogę wielu spraw. UKIE jest natomiast urzędem o randze ministerstwa, który przejął zadania i kompetencje byłego Biura Pełnomocnika Rządu ds. Integracji Europejskiej oraz Pomocy Zagranicznej. Pomysł utworzenia tej instytucji pojawił się w czasie, gdy MSZ było tzw. resortem prezydenckim, rząd zaś miał problemy, by uzgodnić z Lechem Wałęsą wspólne stanowisko. Wymyślono zatem konstrukcję mającą ułatwić koordynację działań w sprawach integracyjnych, ale w ten sposób, aby mogła się ona odbywać poza resortem spraw zagranicznych. Walka o wpływy w UKIE nie ustała, gdy Ministerstwo Spraw Zagranicznych przestało być resortem prezydenckim. Po wyborach parlamentarnych w 1997 r. i zawarciu umowy koalicyjnej AWS-UW gmach przy Alejach Ujazdowskich 9 (siedziba UKIE) przypadł ministrowi z AWS, natomiast do ministerialnego gabinetu przy al. Szucha (MSZ) wprowadził się polityk Unii Wolności. Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej, gdy powołano pełnomocnika rządu ds. negocjacji z UE, sytuując go w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Choć w założeniach wszystkie te instytucje powinny działać w jednym kierunku, prowadząc działania dostosowawcze i integracyjne, to w praktyce często jest inaczej. Nakładają się na to różne polityczne wizje integracji europejskiej. Poglądy niektórych przedstawicieli AWS, zwłaszcza z nurtu ZChN, różnią się od reprezentowanych przez UW. AWS obawia się, że jeśli kierownictwo UKIE przypadnie politykowi z Unii Wolności, to cała polityka zagraniczna będzie we władaniu tej partii. Nie bez znaczenia są fundusze pomocowe. Tym, którzy znajdują się bliżej UKIE, łatwiej je zdobyć (a pieniędzy będzie coraz więcej). Ponadto zaraz po wejściu do UE Polska obsadzi w Brukseli kilkaset stanowisk. Na początku najłatwiej będzie się tam dostać z klucza politycznego. O tym, że dublujące się kompetencje resortów grożą konfliktami, świadczy przykład Hiszpanii, kraju, który często porównywany jest z Polską ze względu na podobne doświadczenia transformacji politycznej, podobny obszar oraz zbliżoną strukturę gospodarki. Powołanie w Hiszpanii Ministerstwa ds. Stosunków ze Wspólnotami Europejskimi zbiegło się w czasie z przygotowywaniem przez Komisję Europejską opinii na temat hiszpańskiego wniosku o członkostwo. Jakie były zadania tego resortu? Ponieważ przewidywano, że jego istnienie będzie ograniczone do okresu negocjacji w sprawie członkostwa we wspólnocie, miał przede wszystkim koordynować przygotowanie narodowych stanowisk w tej kwestii. Ministerstwo było niewielkie (zatrudniało 30-40 osób) i miało skromny budżet. Jednak ze względu na spory kompetencyjne między resortami integracji i spraw zagranicznych (zdarzało się, że na spotkania negocjatorów leciały niezależnie dwa samoloty z delegacjami dwóch ministerstw) Ministerstwo ds. Stosunków ze Wspólnotami Europejskimi zostało zlikwidowane, a nadzorowanie rozmów w sprawie przyjęcia Hiszpanii do WE przejęło MSZ. Dlaczego powołując w Polsce struktury zajmujące się integracją europejską, nie przeanalizowano hiszpańskich rozwiązań, by nie powtarzać tych samych błędów? Pomysłodawcy KIE i UKIE nie ukrywają, że Hiszpanii zbytnio się nie przyglądali, gdyż od początku za wzór posłużył im model francuski. Sekretariat Generalny ds. Integracji Europejskiej jest urzędem, który praktycznie zmonopolizował koordynację procesu integracji z Unią Europejską. Francuski wkład w prawodawstwo europejskie jest ostatecznie weryfikowany przez tę instytucję. Między francuskim i polskimi rozwiązaniami istnieją jednak pewne różnice, o których zapomnieli nasi politycy. Po pierwsze - paryski urząd działa przy gabinecie premiera i korzysta z jego infrastruktury. UKIE jest natomiast urzędniczym molochem ze swoimi sprzątaczkami, zapleczem technicznym itp. Po drugie - Francuzi nie dopuścili do zbytniego rozrostu tej jednostki; pracuje tam sto osób, czyli prawie trzy razy mniej niż w UKIE. Ponadto usytuowanie sekretariatu przy gabinecie premiera skutecznie temperuje zbyt wygórowane ambicje polityczne szefa tego urzędu. Momentem przełomowym w działalności UKIE było powołanie na jego szefa Ryszarda Czarneckiego, młodego i ambitnego, lecz mało kompetentnego w sprawach europejskich polityka ZChN. Rząd AWS-UW podniósł przy tym rangę urzędu: poprzednio kierował nim sekretarz stanu, teraz - minister, konstytucyjnie członek rządu RP. Przez pierwszych kilka miesięcy Czarnecki był także przewodniczącym Komitetu Integracji Europejskiej (głównego organu programującego i koordynującego politykę integracji Polski z UE), w którego skład wchodzi ośmiu ministrów, w tym dwóch wicepremierów. Starsi wiekiem i rangą członkowie rządu niechętnie podporządkowywali się młodszemu koledze. Gdy zaczęły dochodzić sygnały, że mogą na tym ucierpieć nasze przygotowania do członkostwa w unii, premier postanowił sam pokierować KIE. Zgodnie z biurokratyczną zasadą, że prestiż i znaczenie ministra zależy od wielkości kierowanego przez niego resortu, Czarnecki przyjmował do pracy dziesiątki ludzi (przede wszystkim bliskich mu ideologicznie). Dziś w UKIE zatrudnionych jest prawie 300 osób (na początku pracowało tam kilkadziesiąt osób). Niestety, często decydowała wyłącznie ideologia i polityka. Wielu doskonałych fachowców z ekipy dawnego pełnomocnika rządu ds. integracji europejskiej Jacka Saryusza-Wolskiego zwolniono z pracy w urzędzie. Ambicje ministra, z którymi nie szły w parze ani kompetencje w sprawach europejskich, ani zdolności menedżerskie, okazały się fatalne dla urzędu. Z powodu zastrzeżeń Czarneckiego w stosunku do niektórych kandydatów na głównego negocjatora z Unią Europejską i jego kompetencji obsadzenie tego stanowiska mocno się opóźniło. Następnie szef UKIE wciągnął urząd w spór z Ministerstwem Finansów o to, kto ma zarządzać unijnymi funduszami. Dopiero zdecydowane naciski Brukseli zmusiły rząd do przekazania kompetencji w tym zakresie resortowi finansów. Czarnecki ponosi też odpowiedzialność za znaczne ograniczenie (o 34 mln ECU) pomocy przyznanej Polsce w ramach funduszu PHARE. Ponadto na wizerunku resortu fatalnie odbiły się spory między ministrem a jego zastępcą, Piotrem Nowiną-Konopką (UW). W ramach odchudzania kancelarii premiera zdecydowano się na przeniesienie do UKIE głównego negocjatora w sprawie członkostwa Polski w UE. Jerzy Buzek chce, by pełniący tę funkcję Jan Kułakowski był sekretarzem KIE, co oznacza, że ma być jednocześnie formalnym szefem UKIE. Nie zgadza się z tym Unia Wolności, która zgłosiła na to stanowisko Jerzego Osiatyńskiego. Ten jednak nie chce przyjąć propozycji kierowania pracami UKIE, jeśli sekretarzem komitetu (i formalnym szefem urzędu) byłby ktoś inny. Gdy na początku 1998 r. premier Jerzy Buzek mianował Jana Kułakowskiego sekretarzem stanu w swojej kancelarii, mówiło się, że jest to rozwiązanie optymalne, gdyż zapewnia bezpośrednią podległość głównego negocjatora szefowi rządu i tym samym łatwiejszy do niego dostęp. Takie rozwiązanie satysfakcjonowało także Brukselę. Minister Kułakowski nie jest zbyt zadowolony z perspektywy przenosin do UKIE, twierdzi jednak, że zgodzi się z każdą decyzją premiera, byleby tylko mógł skutecznie negocjować. Czy UKIE jest miejscem, gdzie można skutecznie negocjować? Czy nie dojdzie do kolejnego konfliktu kompetencji, tym razem w ramach resortu integracji? Pewne jest, że sytuacja w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej wymaga szybkiego i zdecydowanego działania. Podczas negocjacji członkowskich i wdrażania prawa europejskiego Polska potrzebuje instytucji, która koordynowałaby te procesy. Te zadania powinien wypełniać UKIE. Dlatego radykalne rozwiązania, na przykład likwidacja urzędu czy przeniesienie go w strukturę innego ministerstwa, mogłyby na tym etapie przynieść więcej szkody niż pożytku. Aby urząd działał skutecznie, należy go jak najszybciej zrestrukturyzować. Na jego czele powinien stanąć bezpartyjny fachowiec, który dokona selekcji pracowników wedle kryterium fachowości i apolityczności oraz przekształci rozrośnięty urząd w mniejszą i sprawną jednostkę administracji. Decyzje polityczne na temat integracji z UE winny zapadać tylko na forum Komitetu Integracji Europejskiej, a UKIE powinien być posłusznym i kompetentnym ich wykonawcą.
Więcej możesz przeczytać w 21/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.